"Mówię po prostu: przepraszam". Hołownia tłumaczy się ze spotu wyborczego

Łukasz Grzegorczyk
Szymon Hołownia szerzej skomentował aferę, jaką wywołał jego spot wyborczy. "Przepraszam za moją nieuważność i za błąd moich współpracowników, za których ponoszę odpowiedzialność" – napisał kandydat na prezydenta Polski.
Szymon Hołownia przeprosił za swój spot wyborczy. Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta
Spot Szymona Hołowni wywołał burzę przez jeden szczegół. Wiele osób mogło pomyśleć, że swoim materiałem naśmiewa się on z katastrofy smoleńskiej. W końcu kandydat w wyborach prezydenckich postanowił sam odnieść się do krytycznych głosów pod jego adresem.

Na wstępie przeprosił za spot, od którego rozpoczęła się niespodziewana afera. "Nagrywając do niego w koszmarnym przedstartowym zabieganiu tekst lektorski, w ogóle nie dostrzegłem w nim aluzji do Smoleńska, nie zwróciłem uwagi na to, czy w tle mojej narracji pokazywana jest brzoza, czy inne drzewo" – wyjaśniał.


Hołownia przyznał, że rozumie tych, którzy połączyli fragment nagrania z katastrofą smoleńską. "Tym bardziej, że zawsze oburzało mnie do głębi i brzydziło wykorzystywanie Smoleńska do politycznych celów, cyniczne dzielenie nim ludzi. Wielokrotnie pisałem i mówiłem, co sądzę o karmieniu tą tragedią spiskowych teorii, partyjnych marszów, o siłowych ekshumacjach" – wskazywał.

Kandydat na prezydenta stwierdził też, że "dość mamy niezagojonych ran, polskich sporów". "Dziś przepraszam więc za moją nieuważność i za błąd moich współpracowników, za których ponoszę odpowiedzialność" – zaznaczył na koniec.
O co chodzi ze spotem Hołowni?
Hołownia w środę opublikował w mediach swój pierwszy spot wyborczy. Utrzymany w nowoczesnym stylu, nagrany momentami przednią kamerką od smartfona, z pewnością miał szansę się podobać. Z wyjątkiem kilku sekund, kiedy można zauważyć brzozę, a także lecący w dół papierowy samolot. To właśnie ten fragment wiele osób odebrało jako drwiny z katastrofy smoleńskiej.