"Kiedyś byliśmy kolegami". Sędziowie z Olsztyna opowiadają, jak wygląda wojna w ich sądzie

Aneta Olender
Prezes sądu w Olsztynie odsunął od orzekania sędziego Juszczyna, a potem na oczach kamer podarł projekt uchwały, który w tej sprawie przygotowali inni sędziowie. To, co dzieje się w olsztyńskim Sądzie Rejonowym, śmiało można nazwać "wojną domową". O atmosferze w pracy i o tym, jak sytuacja wygląda zza kulis, opowiadają naTemat sami zainteresowani.
Już w grudniu 2019 roku sędziowie Sądu Rejonowego chcieli odwołania sędziego Macieja Nawackiego z funkcji prezesa. Fot. Robert Robaszewski / Agencja Gazeta
Trzeba rozmawiać
Jest rok 2017, jedno z pierwszych zebrań sędziów Sądu Rejonowego w Olsztynie po tym, jak prezesem sądu został Maciej Nawacki. Dyskusja dotyczy wywieszenia w sądzie tzw. plakatów krakowskich (protest przeciwko zmianom w polskim sądownictwie). Sprawa jest kontrowersyjna, ale prezes jest otwarty na takie ruchy.

Stwierdza nawet, że jeżeli sędziowie zdecydują, że i w Olsztynie takie plakaty mają zawisnąć, to tak też się stanie. Zadeklarował również, że takie zebrania trzeba zwoływać co najmniej raz w miesiącu. Trzeba przecież rozmawiać... Szybko okazało się jednak, że było to jedyne zebranie zwołane na prośbę sędziów (pomijając oczywiście zatwierdzenie sprawozdania z działalności sądu, które jest przewidziane w ustawie).


Sędzia we własnej sprawie
Jest grudzień 2019 roku. Sędziowie Sądu Rejonowego w trybie pilnym chcą zwołać zebranie, na którym planują podjąć trzy uchwały. Jedna z nich dotyczyć ma wsparcia dla zawieszonego w czynnościach służbowych sędziego Pawła Juszczyszyna, który domagał się ujawnienia list poparcia kandydatów do Krajowej Rady Sądownictwa.

Druga to wezwanie prezesa Sądu Rejonowego Macieja Nawackiego do rezygnacji z pełnienia tej funkcji. Nawacki zgody na zebranie nie wyraził.

– Chcieliśmy zaznaczyć, że zawieszenie Pawła Juszczyszyna było działaniem bezprawnym. Poza tym chcieliśmy wskazać, że prezes, sędzia Maciej Nawacki, podejmując tę decyzję działał wbrew zasadzie, że nie można być sędzią we własnej sprawie – mówi w rozmowie z naTemat Wojciech Krawczyk, sędzia Sądu Rejonowego w Olsztynie.

Przypomnijmy, że sędzia Nawacki jest członkiem neo-KRS, co do której legalności istnieją poważne wątpliwości. – Zebranie się nie odbyło, dlatego wystosowaliśmy wniosek do ministra Ziobry, bo to on powołał prezesa, więc ma też prawo go odwołać. Wniosek podpisało 40 sędziów. Długo czekaliśmy na odpowiedź, ale w końcu ją otrzymaliśmy. Minister napisał, że nie są to żadne powody do odwołania... – dodaje nasz rozmówca. Funkcyjni wracają do pracy
– Kiedyś byliśmy na cześć, byliśmy kolegami. Tak samo jak w mówiły sędzia Zabuska i sędzia Pałasz w rozmowie z telewizją TVN, czyli te osoby, które wycofały poparcie Nawackiemu do KRS. Myślę, że jest niewiele osób, które takie relacje z prezesem Nawackim utrzymują – przyznaje kolejny anonimowy rozmówca, jeden z olsztyńskich sędziów.

– Wyłuskani zostali ludzie, którzy mieli poczucie niespełnienia zawodowego i wielkie ambicje. Tak samo było z sędzią, byłym już wiceministrem, Łukaszem Piebiakiem. I sędzia Nawacki, i sędzia Piebiak byli swego czasu bardzo aktywnymi członkami stowarzyszenia Iustitia – dodaje.

Przykładem może być m.in. sytuacja z 7 lutego, kiedy to podczas zebrania sędziów prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie podarł propozycję uchwały większości sędziowskiej wspierającą sędziego Pawła Juszczyszyna. Było to wezwanie do zaniechania działań utrudniających Juszczyszynowi wykonywanie jego obowiązków. Wcześniej, jak przekazał w rozmowie z Anną Dryjańską informator, Nawacki w trakcie zebrania obiecał, że załączy dokument do protokołu.

– Nawacki skłamał. Powiedział, że dołączy uchwały z naszymi podpisami jako załącznik do protokołu, a gdy dostał je w swoje ręce, to je podarł – mówił.

Jak podkreślał, dziś atmosfera w Sądzie Rejonowym w Olsztynie jest ciężka. – Przed PiS-em Nawacki uchodził za sympatycznego faceta. W wielu sprawach się z nim nie zgadzałem, ale dało się z nim rozmawiać. Praktycznie wszyscy byli z nim po imieniu, mówili "cześć". Na początku mówiliśmy mu "dzień dobry", nawiązywaliśmy kontakt wzrokowy. Jednak po tym co zaczął wyrabiać, nie odzywamy się do niego, nie patrzymy, zerwaliśmy kontakty towarzyskie.

Rozmówcy naTemat podkreślają jednak, że choć sędzia Nawacki jest prezesem od ponad dwóch lat, to rzadko go widują. Zwłaszcza od czasu, kiedy objął funkcję członka Krajowej Rady Sądownictwa. Bieżące zarządzanie sądu spoczywało na barkach wiceprezesów.

– Jeżeli już orzeka, to orzeka w wydziale, który znajduje się poza głównym budynkiem sądu. Tych funkcji orzeczniczych ma bardzo niewiele, bodaj 1/10 spraw, które dostaje normalny sędzia. Jak PiS przejmował władzę, to politycy mówili, że funkcyjni wracają do pracy. Teraz właśnie widzimy, jak to wygląda. Pracują jeszcze mniej niż przed nastaniem rządów PiS-u – opowiada anonimowy rozmówca.

Zaznacza też, że to, co dzieje się w sądzie i sądownictwie, nie ma wpływu na to, do czego sędziowie są powołani, bo prezes sądu i przewodniczący wydziałów lub kierownicy sekcji są stanowiskami służącymi do nadzoru administracyjnego. – Owszem, te funkcje sprawują sędziowie, ale oni mają zapewnić nam sprawną organizację naszej pracy, czyli np. musi być sala, w której będziemy orzekać, ona musi być wyposażona w odpowiednie środki techniczne, sędzia musi mieć protokolanta, strony muszą być zawiadomione o sprawie – wyjaśnia.

Co innego, jeśli jednak mówimy o atmosferze w pracy. Choć sędzie Krawczyk przyznaje, że sędziom jest trudno już od co najmniej 3, 4 lat.

– To było lato 2017 i te pierwsze projekty dotyczące Sądu Najwyższego, które udało się w jakiś sposób, protestami społecznymi, zatrzymać. Był ten moment, kiedy poczuliśmy, że nasza niezależność i niezawisłość są zagrożone. Mnie, moich kolegów i moje koleżanki, bardzo dotknęła również sytuacja, w której prezydent ułaskawił Mariusza Kamińskiego i współoskarżonych. Ok, to jest prerogatywa prezydenta, dyskusyjne zastosowanie, bo dyskusyjne, ale nie wnikam. Natomiast uzasadnienie, że pan prezydent zdejmuje z sądów tę trudną sprawę, to był taki argument, który bardzo mocno w nas uderzył. W nasze poczucie godności – mówi Krawczyk. Zawieszony Juszczyszyn
Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego na początku lutego zdecydowała o zawieszeniu w czynnościach służbowych sędziego Pawła Juszczyszyna. – Sędzia Juszczyszyn występuje jako celebryta i wypowiada wojnę swojemu państwu. Brnie w to samo, popełnia kolejne delikty – skomentował tę decyzję na gorąco sędzia Przemysław Radzik, zastępca rzecznika dyscyplinarnego.

Sędzia Paweł Juszczyszyn nie uznaje decyzji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, bo, jak podkreśla, izba w rozumieniu europejskiego prawa nie jest sądem. Dlatego też cały czas deklaruje gotowość do orzekania.

Jego zawieszenie oznacza jednak, że ci, w których sprawach był orzecznikiem, będą dłużej czekać na wyroki. Sprawy, którymi zajmował się sędzia Paweł Juszczyszyn, są proporcjonalnie dzielone między pozostałych sędziów w wydziale. Każdemu z nich przybędzie ich po kilkadziesiąt.

– To nie są sprawy nowe, to są sprawy, które już są w toku. Żeby jakąkolwiek decyzję podjąć, trzeba się z nimi dobrze zapoznać. Niektóre sprawy są mniej obszerne dowodowo, ale akta części liczą nawet kilka tomów. Trzeba się z tym zapoznać. W sytuacji, kiedy sędzia ma swoich prawie 400 spraw i musi je na bieżąco robić, to takie dodatkowe sprawy są dużym utrudnieniem. Są to sytuacje, które się zdarzają w naszej rzeczywistości, ale nie można ukrywać, że te sprawy na pewno szybciej nie będą rozpoznawane – wyjaśnia sędzia Krawczyk. Nie zostanie z tym sam
Nasi rozmówcy zaznaczają, że sędzia Juszczyszyn w ich środowisku jest osobą znaną, jako sędzia o doskonałym warsztacie, z którego zdaniem w kwestiach prawnych się liczą. Nie jest jednak tak, że jest on ich przywódcą.

– Większość sędziów sądu rejonowego w Olsztynie i znaczna grupa sędziów sądów rejonowych z naszego okręgu ma jasno sprecyzowane poglądy, dotyczące tego, że zmiany wprowadzone w ostatnim czasie nie idą w dobrym kierunku. Nie jest tak, że sędzia Juszczyszyn jest jakimś naszym wodzem, czy prowodyrem tego wszystkiego. Nie popieramy go dlatego, bo władza się na niego uwzięła. Jest jednym z nas – mówi mój rozmówca.

Dodaje także, że sędzia Paweł Juszczyszyn niewątpliwie jest orzecznikiem, który nie boi się stawiać odważnych pytań i wydawać odważnych orzeczeń. – Sędzia Łętowska powiedziała po orzeczeniu TSUE, że stosowanie go będzie wymagało od sędziów krwi i potu – w znaczeniu wysiłku intelektualnego – ale i odwagi. Paweł niewątpliwie należy do sędziów, którzy podchodzą do tego poważnie. W tej chwili stosowanie tej uchwały wymaga wręcz heroizmu. Paweł podejmując tę decyzję miał świadomość, że mogą go za to spotkać nieprzyjemności. Myślę jednak, że nikt nie spodziewał się, że będą aż takie kroki podjęte. Choć i tak jestem święcie przekonany, że nawet gdyby wiedział, że tak się stanie, to jego decyzja byłaby taka sama – komentuje Krawczyk.

Sędziowie nie tylko z Olsztyna deklarują, że są solidarni z Pawłem Juszczyszynem i na pewno nie zostawią go samego. Stowarzyszenie Stowarzyszenie Sędziów Polskich "Iustitia" prowadzi fundację "Sędziego Seniora".

– W tej chwili w ramach tej fundacji jest utworzony fundusz pomocy z oddzielnym kontem, gdzie można wpłacać pieniądze, które będą wspierać m.in. zawieszonych sędziów, z obniżonym uposażeniem – zaznacza rozmówca naTemat.

Od innego słyszę natomiast, że do olsztyńskiego sądu zadzwonił mężczyzna, który mówił, że jest z Teksasu i zapytał, gdzie ma przelać pieniądze, bo chce sędziemu Juszczyszynowi dać 40 proc., które mu zabrano. Takich sygnałów naprawdę jest mnóstwo. Ustawa kagańcowa
"Życzę wszystkim, a zwłaszcza - w obecnej sytuacji - sędziom, odwagi i wytrwałości!
Trzymajcie się!" – napisał na Facebooku sędzia Juszczyszyn, po tym jak został zawieszony.

– W Walentynki tej odwagi będzie potrzeba jeszcze więcej. W tej chwili każdy sędzia, który wypowiada się do mediów, ryzykuje tym, że może dostać zarzut dyscyplinarny. Ustawa kagańcowa, dlatego tak jest nazywana, ponieważ właściwie każde publiczne zajęcie stanowiska jest zagrożone postawieniem zarzutów. Kolegia sądów, zgromadzenia ogólne sądów, nie będą miały prawa podejmowania jakichkolwiek uchwał – prognozuje sędzia Krawczyk.

Ustawa kagańcowa autorstwa PiS wchodzi w życie właśnie 14 lutego. Nasz rozmówca zwraca jednak uwagę na Deklarację Sofijską przyjętą w 2013 roku przez Europejską Sieć Rad Sądownictwa. Jej siódmy punkt mówi, że "Powszechny zwyczaj niewypowiadania się sędziów na temat kontrowersji politycznych nie powinien obowiązywać w przypadku zagrożenia integralności i niezawisłości sądownictwa".

– To, co dzieje się dziś, to są kontrowersje polityczne. Nam zarzuca się, że stajemy po stronie jednej partii. My nie stajemy po stronie żadnej partii. Stoimy po stronie ochrony niezależności i integralności sądownictwa. W kulturze prawnej ukształtowanej na zachodzie, sędziowie mają prawo, a wręcz obowiązek wypowiadać się w tego typu kwestiach. Nie robimy tego po to, bo chcemy być politykami, robimy to po to, bo chcemy być niezależnymi sędziami. Tylko tyle i aż tyle – słyszę.