Mówili mi: "nie strasz PiS-em". Dziś jest mi niedobrze, że przyglądamy się, jak niszczą ludzi

Eliza Michalik
publicystka
Myślę o tym, co robią sędziemu Juszczyszynowi i innym sędziom, patrzę na prokuratorów zabierających akta ich spraw i węszących wokół nich, na zamykane przed nimi drzwi ich własnych gabinetów, odbieranie spraw, obniżanie pensji (w przypadku sędziego Juszczyszyna o 40 procent), na orzekającą nadal, choć bezprawnie, nielegalną Izbę Dyscyplinarną, na szczucie i wylewanie pomyj, rujnowanie życia zawodowego i prywatnego. I wiecie co? To są prześladowania.
Eliza Michalik o tym, jak państwo PiS rujnuje życia i kariery Fot. prywatne
Tak właśnie wyglądają represje na tle politycznym. I dokładnie tak, jak napisałam przedwczoraj na Twitterze: jest mi niedobrze, że wszyscy się temu spokojnie przyglądamy.

Co moglibyśmy zrobić?
Nie wiem. Oczywiście – są protesty, listy, wyrazy poparcia i solidarności, nawet zbiórki na pokrycie różnicy w pensji. Są artykuły w pasie, takie jak mój, są programy telewizyjne i publicystyczne, są wyrazy wsparcia od zagranicznych sędziów. Tyle że to, poza symbolicznym, nie ma znaczenia. Tak, daje nadzieję, i tak dalej. Ale nie ma prawdziwego, życiowego znaczenia, dla człowieka, którego spokój zrujnowano, którego rodzinie zagrożona, którego na każdym kroku zastrasza się i próbuje zniszczyć, który jest zmęczony, wyczerpany psychicznie, którego kariera zawodowa, słusznie obiecująca rozpadła się – nie dlatego, że źle pracował czy był niekompetentny, ale tylko dlatego, że podpadł władzy.


Polska niedemokratyczna, autorytarna nie jest przyszłością, czymś, czym można straszyć, mówić: „zobaczcie, jeśli nic się nie zmieni to będzie jak w Rosji lub na Białorusi”. To jest teraźniejszość. Tak już teraz w Polsce jest.

Paweł Juszczyszyn nie jest pierwszy
Wcześniej byli sędziowie Waldemar Żurek, Igor Tuleya, Wojciech Łączewski, sędzia Beata Morawiec, nawet prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzata Gersdorf, prokurator Krzysztof Parchimowicz i wielu wielu innych prawników. Świetnych prawników, których winą jest wyłącznie mówienie prawdy o tym, że Polska staje się krajem bezprawia.

Byli i są dziennikarze zwolnieni w pracy za krytykę rządu. Wprost – jak w TVP, albo po chichu – jak w prywatnych mediach, gdzie normą także powoli staje się autocenzura i granie na „dwie nóżki”, co sprawia, że media przestają pełnić prawdziwie kontrolną rolę wobec władzy. W Białymstoku na wieżowcach właśnie zawisły banery ku czci mordercy, „Łupaszki”, samorządy i szkoły wprowadzają „strefy wolne od LGBT”, nauczyciele, którzy się temu nie chcą podporządkować mają kłopoty w kuratorium.

Czytaj także: Nieważne, że ktoś popiera PiS, bo "czuje się przegrany". Mówmy głośno, że to czysta głupota [MICHALIK]

Jak słusznie zauważył jeden z ekspertów: Polska ma już wyłącznie demokrację fasadową. To znaczy fasadę i pozory państwa prawa, za którymi nie stoi rzeczywisty szacunek dla prawa i zasad, przestrzeganie ich.

To oznacza wychodzenie z Unii Europejską z którą jako kraj jesteśmy od dawna w głębokim, poważnym i trwałym konflikcie, wycofywanie się z praw człowieka, praw kobiet i zdobyczy cywilizacyjnych, jakimi był szacunek do pewnych, niezbywalnych, jak mogłoby się wydawać, wartości.

Pamiętam, jak rozmawiałam ze znajomymi, którzy (cztery, trzy, dwa lata i rok temu, a niektórzy robią to jeszcze i dziś) lekceważyli moje obawy, mówiąc, „oj nie przesadzaj, nie strasz PiS-em, w końcu chodzimy normalnie do pracy, dzieciaki do szkoły, korzystamy z telefonów i internetu, nie ma czołgów na ulicach, nikogo nie pałują, jest demokracja.

Czołgi tymczasem są w nas, a nie na ulicach, w naszych głowach, sprawiają, ze gryziemy się w język i nie wychylamy, wstrzymujemy od normalnych w demokracji aktywności obywatelskich jak pójście na demonstrację, podpisanie pod listem poparcia czy napisaniem krytycznego wobec władzy tekstu, ludzie są pałowani – niszczy się im ich życia, życie zawodowe, kariery i osiągnięcia, na które pracowali wiele lat, rujnuje reputacją, niekiedy prowadzi regularne polowania z nagonką, burzy się spokój ich rodzin, żon, mężów, dzieci, pozbawia możliwości rozwoju.

Triumfują miernoty, które bez nepotyzmu i wsparcia nigdy nie miałyby szans na wysokie stanowiska i kariery, bo nie mają po prostu odpowiednich kwalifikacji i zdolności, a teraz z satysfakcją prześladują mądrzejszych i wartościowszych o siebie, tych, którym zawsze zazdrościli i których nienawidzili.

Teraz nadeszła ich era, teraz ich na wierzchu. Dlatego zrobią wszystko i nie cofną się przed niczym, bo wiedzą, że w normalnym systemie, premiującym uczciwą ciężką pracę i talent nie mieliby szans.