"Naraziłam się wielu osobom w Los Angeles". Kinga Rusin skomentowała zamieszanie wokół fotki z Adele

redakcja naTemat
Najpierw zrobiło się o niej głośno na dosłownie całym świecie przez zdjęcie z Adele i opis insiderskiej imprezy, a potem… wszystko skasowała. W środowy wieczór Kinga Rusin jeszcze raz odniosła się do zamieszania, które sama wywołała.
Słynne – już skasowane – zdjęcie Kingi Rusin oraz Adele. Fot. Instagram/kingarusin
Post na Instagramie Kingi Rusin zrobił kompletną furorę. Relacja z zamkniętej imprezy po Oscarach rozeszła się po całym świecie. Dziennikarka pisała m.in. o tańcu z Jayem-Z czy o spojrzeniach, które posyłał jej Bradley Cooper.

Rusin nie spodziewała się jednak takiego zamieszania po publikacji zdjęcia i finalnie usunęła fotkę z Adele. A w środę wieczorem jeszcze raz zabrała głos w tej sprawie.

I generalnie Rusin podkreśliła, że… nie zrobiła niczego złego. "Nagle mikrorelacja z udziału w imprezie gwiazd wywołała dyskusję o tym, co wolno, a czego nie wolno dziennikarzowi. Otóż spieszę z wyjaśnieniem, że kwestia ta jest mocniej uregulowana w Kalifornii niż w Polsce. Są to reguły surowe, ale w ich ramach dziennikarz może działać i zbierać informacje, materiały oraz je publikować” – napisała Rusin. "Dlatego bardzo ostrożnie pisałam tę relację insiderską, aby działać zgodnie z regułami. Było to o tyle łatwe, że nie interesują mnie bardzo chronione intymne szczegóły relacji osobistych gwiazd showbiznesu, zasłyszane informacje prywatne, a tym bardziej ich przekazywanie (to robią brukowce). Przyjęłam w naturalny sposób inny cel: postanowiłam oddać klimat imprezy głównie poprzez pokazanie moich własnych przeżyć, a nie cudzych. Nie wchodząc w dalsze wywody, wszystko jest zgodne z dziennikarskimi regułami gry w USA" – dodała.


Dziennikarka podkreśliła także, że gwiazdy nigdy nie chcą dziennikarzy na swoich imprezach. A mimo to jej udało się dostać – i efektem była "cudowna noc" oraz "super zdjęcie, które obiegło cały świat".

"Oczywiście naraziłam się wielu osobom w Los Angeles takim materiałem. Ale taka jest cena pisania tekstów insiderskich. I trzeba trochę odwagi” – podkreśliła na koniec.