Ugryziony przez szefową sztabu Dudy zabiera głos. To zmienia postać rzeczy
Zwolennicy prawicy przypuścili szturm na "Gazetę Wyborczą". Sama szefowa kampanii Andrzeja Dudy oświadczyła, że "to koniec" dziennika z ulicy Czerskiej. Nowe światło na sprawę wydarzeń z jesieni 2018 r. rzuca sam bohater artykułu zatytułowanego "Szefowa kampanii Andrzeja Dudy pogryzła mieszkańca Milanówka. 'Musiałam bronić siebie i syna'".
Pan Krzysztof, który to zauważył, wezwał Straż Miejską. Chciał zatrzymać osoby roznoszące ulotki do czasu przyjazdu funkcjonariuszy. I tu wersje wydarzeń różnią się diametralnie. Pan Krzysztof twierdzi, że kiedy próbował zatrzymać jednego z mężczyzn z ulotkami, mec. Turczynowicz-Kieryłło go ugryzła.
"Koniec Gazety Wyborczej"
Pani adwokat zaś stwierdza, że pan Krzysztof ją dusił, ona zaś broniła swego dziecka.
"Koniec Gazety Wyborczej. Stanęła po stronie przemocy przeciwko kobiecie" – obwieściła jednocześnie szefowa kampanii Andrzeja Dudy.
"Szanowna Pani, proszę nie ostrzyć sobie zębów na 'GW', której koniec ogłaszał już cały legion naszych fanów. Na szczęście, mimo chęci - to jeszcze nie Pani wyznacza w PL granice wolności słowa. Miast miotać obelgi, prosimy o wyjaśnienia, bo sprawa jest rozwojowa" – odpowiedział jej wicenaczelny Jarosław Kurski.
Prokuratura ignoruje dowody?
To, że ciąg dalszy zapewne nastąpi, wynika z postu pana Krzysztofa z Milanówka, który postanowił rzucić nowe światło na wydarzenia z jesieni 2018 r. Poinformował, że w marcu mec. Turczynowicz-Kieryłło ma stanąć w tej sprawie przed sądem. Stwierdził też, że prokuratura nie uwzględniła niektórych dowodów w tej sprawie (m.in. ulotek wyborczych) i umorzyła śledztwo.
Czytaj także: "Nie jestem w stanie pogodzić tego z etyką adwokacką". Trudne początki szefowej sztabu Dudy
Kontrargumentem szefowej kampanii Andrzeja Dudy jest zdjęcie zeznań strażnika miejskiego. Wynika z nich, że zatrzymani przez pana Krzysztofa mężczyźni nie mieli przy sobie żadnych ulotek wyborczych.