Otoczyła ich policja, bo ktoś doniósł, że mają koronawirusa. Są już wyniki testów

Tomasz Ławnicki
To była akcja zakrojona na szeroką skalę. Policyjne radiowozy otoczyły ich auto, bo ktoś doniósł, że 21-latka i 28-latek mogą mieć koronawirusa. Prawie 6 godzin tak ich trzymano, czekając na przyjazd karetki. Do zdarzenia doszło przed weekendem na stacji benzynowej w Lwówku Śląskim. Teraz już wiadomo, że podejrzenia te nie były uzasadnione.
Lwówek Śląski: na stacji benzynowej zatrzymano kobietę i mężczyznę w związku z podejrzeniem koronawirusa. Teraz są już wyniki ich testów. Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta, screen ze strony Facebook.com / Lwówek na sygnale
Dwa policyjne radiowozy i karetkę zaangażowano do akcji na stacji benzynowej w Lwówku Śląskim. Zarówno ekipa medyczna jak i funkcjonariusze policji pracowali w specjalnych kombinezonach ochronnych. "Kobieta ma ostre objawy gorączki, kaszlu i duszności. Osoby te (...) zostały zlokalizowane i odizolowane na terenie stacji paliw w Lwówku Śląskim" – relacjonowano w czwartek wieczorem na profilu "Lwówek na sygnale".

Kobieta i mężczyzna zostali umieszczeni w szpitalu zakaźnym w Bolesławcu. Zanim do tego doszło, przez 5,5 godziny siedzieli w swoim samochodzie otoczeni przez policję czekając na przyjazd karetki. Zostali otoczeni, gdy płacili za benzynę. – Zatrzymali nas na stacji benzynowej. Policja nas okrążyła. Nie mogliśmy dalej jechać. To jest trochę złe podejście, oni nagle do nas podjeżdżają. Powiedzieli, że mają informację od anonimowej osoby z podejrzeniem, że my mamy koronawirusa – opowiadał później 28-latek w rozmowie z reporterką TVN24.


Dziś już wiadomo, że alarm wszczęto niepotrzebnie. W nocy z soboty na niedzielę szpital w Bolesławcu otrzymał wyniki testów zarówno 21-letniej kobiety, jak i dwóch innych osób, które przebywały w tej placówce w izolacji. Żaden wynik nie wypadł pozytywnie.

Czytaj także: "Policja zajechała od tyłu i od przodu". Dramatyczne sceny po donosie ws. koronawirusa

21-latka od początku przekonywała, że nie ma żadnego koronawirusa. Zapewniała, że ma wyłącznie zapalenie krtani – tak usłyszała od swego lekarza. Kobieta przyznawała, że o anonimowe zgłoszenie podejrzewa... swojego ojca. – Ojciec złośliwie zgłosił, że mam koronawirusa. Chociaż tak naprawdę nie mam nic. Zgłosił, żeby zrobić mi na złość – twierdziła.

Według najnowszych danych z Ministerstwa Zdrowia w Polsce odnotowano dotąd 11 potwierdzonych przypadków koronawirusa. Stan jednej osoby określany jest jako ciężki.

źródło: tvn24.pl