Takiego bezrobocia nie było od wojny, Norwegia już odczuwa efekt koronawirusa. "Są przerażeni"

Katarzyna Zuchowicz
W ciągu jednego tygodnia liczba osób, które zarejestrowały się po zasiłki dla bezrobotnych, wzrosła o 128 procent. Przez dwa tygodnie – o 350 proc. W Norwegii to rzecz nie do pomyślenia. Tymczasem nawet w tak bogatym kraju widać, jakie spustoszenie koronawirus robi na rynku pracy. Od początku marca bezrobocie skoczyło tu pięciokrotnie. Norwegowie mówią, że tak nie było od II wojny światowej. A nawet od wielkiego kryzysu w latach 30.
W Norwegii potwierdzono ponad 2700 przypadków koronawirusa. Bezrobocie przekroczyło 10 proc. Fot. Screen/https://youtu.be/JkxgQjLnyLk
Pod koniec lutego bezrobocie w Norwegii wynosiło 2,3 procent. W ubiegłym tygodniu - 5,3 proc. Dziś zbliża się do 11 proc. Media alarmują, że to wzrost o 100 procent w ciągu zaledwie tygodnia. Piszą, że to największy wzrost od II wojny światowej. Choć są też głosy, że tak nie było od ponad 80 lat, od czasu wielkiego kryzysu w latach 30. ubiegłego wieku. – Dane są przerażające. Niestety, może być jeszcze gorzej – powiedział 24 marca norweski ekonomista Øystein Dørum. W poniedziałek do urzędów miało spłynąć ponad 20 tys. wniosków o rejestrację. Dørum oceniał, że w całym kraju może być ponad 320 tys. osób, które straciły pracę.


Wśród nich są również Polacy. – Codziennie dzwoni do mnie 30-40 Polaków, dostaję mnóstwo maili, wiadomości na Facebooku. Kontaktują się ze mną Polacy w Norwegii, ale też ci, którzy wyjechali do Polski i nie mogą wrócić. Pracuję codziennie do drugiej w nocy. Moim zdaniem z 90 procent Polaków ma teraz problem. Ale Norwegowie też są przerażeni. Wszystko w całym kraju stoi. Stanęły budowy, wszystko – opowiada naTemat Sylwia Grzesica, która od 10 lat mieszka w norweskim Bergen i tam prowadzi firmę Bergen Sprawy Urzędowe.

Pomaga Polakom załatwiać sprawy w norweskich urzędach. Ostatnio głównie dotyczące zasiłków dla bezrobotnych.

Dostają od pracodawcy permittering


W Norwegii potwierdzono ponad 2700 przypadków koronawirusa, 13 osób zmarło. Od 12 marca w kraju obowiązują restrykcje podobne do tych w większości państw Europy. W przeciwieństwie do sąsiedniej Szwecji.

Czytaj także: Ponad 1000 przypadków, a szkoły otwarte. Polacy w Szwecji: Ludzie zniesmaczeni, rząd nic nie robi

W Norwegii zamknięte są szkoły, urzędy, bary, restauracje, sklepy, zakłady fryzjerskie, siłownie itp. Jest zakaz zgromadzeń powyżej 5 osób. W sklepach nie można nic zwracać. Władze właśnie ogłosiły, że przedłużają zakazy do Wielkanocy. A statystyki dotyczące bezrobocia wyglądają następująco. - Czytam w wiadomościach, że tysiące ludzi tygodniowo rejestruje się po zasiłki dla bezrobotnych lub opiekuńcze na dzieci. Można się domyśleć, że będzie kryzys ekonomiczny – mówi naTemat Anna. Mieszka w Norwegii, pracowała w firmie zajmującej się turystyką i również straciła pracę.

Na razie tymczasowo. – Z powodu koronawirusa nie przyjeżdżają turyści, więc szef wysłał nas a "tymczasowe bezrobotne" dopóki firma nie ruszy. W Norwegii nazywa się to permittering. Szef wystawił mi taki dokument, powiedział, że powinnam zarejestrować się urzędzie pracy. On płaci pierwsze dwa dni, resztę państwo – opowiada.

Co mówią ludzie? – Oczywiście, że się boją, co będzie dalej. Słyszymy o znajomych znajomych z miast, którzy zupełnie potracili prace i są w cięższej sytuacji. Każdy się martwi – odpowiada.

Polacy rejestrują się w Norwegii


Na facebookowej grupie Polaków z Norwegii ktoś pisze, że szuka pracy jako kucharz. "Teraz to obawiam się, że może być ciężko. Wszędzie są cięcia w etatach na kuchni z powodu kwarantanny", "Obawiam się że jeszcze przez kolejnych kilka miesięcy może być słabiutko z pracą", "Kiepski moment wybrałeś" – odpisują mu Polacy.

Wielu pisze też o permitteringu. Że, jak Anna, dostali coś takiego od pracodawcy i już zarejestrowali się jako bezrobotni. Ale mają mnóstwo pytań i wątpliwości. Widać, że nie wszyscy wiedzą, o co chodzi.

– To jest czasowe bezrobocie. Zasiłek ma być wypłacany do 80 proc. przez państwo, może być wydłużony do 26 tygodni. Daje pracownikowi nadzieję, że nie stracił pracy. Jednak wiele firm robi tak, że przyznaje permittering na kilka tygodni, a potem wysyła pracownikom zwolnienia. Był u mnie jeden pan, który zwolnienie dostał po jednym dniu permitteringu. Całkowite bezrobocie to dagpenger – tłumaczy nam Sylwia Grzesica. Dodaje, że norweski rząd przeznaczył 100 mld koron na zasiłki, ale mają być one wypłacane do sześciu miesięcy. – Urząd Pracy przekazał, że nikt na permitteringach nie powinien się spodziewać, że otrzyma wypłatę w kwietniu. Może to nastąpić w lipcu. I tu zrobiła się tragedia. Polacy opuszczają mieszkania, pokoje, przepisują je na kogoś innego i jakimś sposobem próbują dostać się do Polski, bo mogą mieć nie zapłacone do kilku miesięcy. A mieszkanie czy pokój trzeba opłacić. I nikt im w tym nie pomoże – opowiada.

"Rosnące bezrobocie czy fala bankructw. Tak COVID-19 może zmienić Norwegię" – opisuje sytuację polski serwis Moja Norwegia. Zwraca też uwagę na niższy kurs korony, co w przyszłości może zniechęcić część Polaków do pracy tutaj."Norwegia sobie poradzi" - reaguje część komentujących.
Moja Norwegia
fragment

"Również dla polskich imigrantów zarobkowych w Norwegii sytuacja może mieć poważne konsekwencje – spadająca liczba miejsc pracy może bowiem oznaczać, że wielu Polaków będzie zmuszonych wrócić do kraju ze względu na dużo mniejsze szanse znalezienia pracy. Osłabiający się kurs korony, który wynosi obecnie 0,38, może też sprawić, że emigracja zarobkowa do kraju fiordów będzie po prostu nieopłacalna – zarobione tam pieniądze będą miały bowiem dużo mniejszą wartość niż jeszcze kilka lat temu". Czytaj więcej

Jak wygląda rejestracja w Norwegii


Na razie, dziś niektórzy Polacy mogą mieć problem z rejestracją w urzędach. Ale nie chodzi o kolejki, choć tak pewnie można by sobie wyobrażać np. w Polsce. W Norwegii można rejestrować się elektronicznie.

Tyle, że nie wszyscy mają systemy do logowania. Sylwia Grzesica opowiada, że w ostatnim czasie podrożały. – Podrożał buypass z 300 na 899 kr. I nawet jeśli ktoś go zamówił to nie może odebrać, bo jest problem na poczcie z czytnikami polskich paszportów – słyszę.

– Sytuacja zmienia się każdego dnia. Teraz zrobili tak, że w Urzędzie Pracy (NAV) można zarejestrować się telefonicznie lub w wersji papierowej. Problem polega na tym, że nie wszyscy Polacy mówią po norwesku. Do tego nie sposób się dodzwonić, bo linia jest przeciążona. Ja sama czasem wiszę na telefonie cztery godziny. NAV nawet przekazał informację, by Polacy, którzy nie znają języka, nie dzwonili. Tylko korzystali z papierowej rejestracji – mówi.

Przed urzędami NAV są skrzynki, do których można wrzucać dokumenty. Można też skorzystać z poczty. – Ale co dwa tygodnie te osoby I tak muszę potem wysłać zawiadomienia meldekort, czy nie podjęły pracy lub np nie były na zwolnieniu chorobowym – wyjaśnia nasza rozmówczyni.

Norwegia i Fundusz Naftowy


Kilka dni temu serwis Moja Norwegia pisał, że problemy na rynku pracy z powodu koronawirusa w Norwegii najbardziej odczuwają kobiety. A z branż – turystyczna, transportowa, usługowa i handlowa. Teraz zwraca uwagę, że Norwegia może sięgnąć po środki z Funduszu Naftowego szybciej, niż zakładano. "Może to oznaczać, że koronawirus pozbawi Norwegów znacznej części oszczędności, które miały zostać w głównej mierze przeznaczone na zabezpieczenie systemu emerytalnego po wyczerpaniu się złóż ropy" – ocenia.