"Boję się drugiej fali epidemii". Biedroń o wyborach prezydenckich w cieniu koronawirusa

Anna Dryjańska
– Władza nie zadbała o to, by lekarze i pielęgniarki mieli środki ochrony osobistej. Teraz gdziekolwiek nie kliknąć wszędzie trwają zbiórki dla szpitali: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, serwisach dobroczynnych… To nie jest normalne, by los lekarzy i pacjentów w środku Europy zależał od datków na SiePomaga – mówi europoseł Robert Biedroń, kandydat Lewicy na prezydenta.
Robert Biedroń, kandydat Lewicy na prezydenta i europoseł partii Wiosna, apeluje do Jarosława Kaczyńskiego, by nie narażał życia Polek i Polaków głosowaniem 10 maja. fot. Adrianna Bochenek / AG
Anna Dryjańska: Jak się panu prowadzi kampanię wyborczą w czasie epidemii?

Robert Biedroń: Kampanię? Jaką kampanię? Najważniejsze jest zdrowie i bezpieczeństwo Polek i Polaków. Inne rzeczy schodzą na drugi, a nawet trzeci plan. Teraz biura posłów i posłanek Lewicy zmieniły się w centra pomocy dla ludzi dotkniętych konsekwencjami epidemii koronawirusa. Udzielamy ludziom porad prawnych, robimy zakupy tym, którzy nie mogą wychodzić z domu, szyjemy maseczki…

"My" czyli kto?

Na przykład wicemarszałkini Senatu Gabriela Morawska–Stanecka szyje maseczki. Posłanka Agnieszka Dziemianowicz–Bąk zapewnia konsultacje prawne, ważne zwłaszcza dla ludzi, którzy z dnia na dzień przestali zarabiać. Poseł Krzysztof Śmiszek robi zakupy seniorom.


Moja mama zmieniła dom w Krośnie w pracownię krawiecką i szyje maseczki od rana do wieczora. Widzę, że posłowie innych klubów też pomagają. Państwo zawiodło, ale społeczeństwo nie może siedzieć z założonymi rękami, bo tu chodzi o nasze zdrowie i nasze życie.

Zawiodło w jaki sposób?

Władza nie zadbała o to, by lekarze i pielęgniarki mieli środki ochrony osobistej. Teraz gdziekolwiek nie kliknąć wszędzie trwają zbiórki dla szpitali: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, serwisach dobroczynnych… To nie jest normalne, by los lekarzy i pacjentów w środku Europy zależał od datków na SiePomaga.

Personel medyczny, który otwarcie mówi o skandalicznych i niebezpiecznych warunkach pracy, dostaje wypowiedzenie. Przecież to nie przypadek, że tak często dochodzi do zakażeń wśród pracowników służby zdrowia. Jak mają się nie zarazić, gdy nie mają maseczek, rękawiczek, kombinezonów? Stało się bardzo źle, że rząd PiS nie zgłosił nas na czas do unijnego przetargu na wyposażenie medyczne. To pokłosie tej całej niechęci do Europy propagowanej przez władzę.

Będzie pan głosował 10 maja?

Nie chcę odpowiadać na to pytanie, bo ciągle mam nadzieję, że Jarosław Kaczyński nie będzie za wszelką cenę pchał ludzi do urn.

Boję się drugiej fali epidemii, gdy za kilka tygodni miliony Polek i Polaków miałyby się przewinąć przez lokale wyborcze. To może się skończyć kolejną katastrofą, a Polsce czego jak czego, ale katastrof już naprawdę wystarczy.

Koronawirus wzmocnił słupki poparcia Andrzeja Dudy. Naprawdę myśli pan, że Jarosław Kaczyński przełoży wybory?

Mogę tylko apelować do niego o rozsądek. Są rzeczy ważniejsze niż polityka i stanowiska. Na szczęście racjonalni są Polki i Polacy: ponad 70 proc. chce przesunięcia głosowania. Prezes PiS liczy jednak na to, że w połowie kwietnia sytuacja zacznie wracać do normy. Tyle że to nie jest tak, że za dwa tygodnie koronawirus zniknie z Polski.

Teraz się izolujemy, trzymamy dystans, więc sytuacja jeszcze nie wymknęła się spod kontroli. Co innego jednak gdy ludzie spotkają się w lokalach wyborczych. Nikt nie powinien płacić zdrowiem ani życiem za to, że zagłosuje. Jarosław Kaczyński prowadzi cyniczną grę polityczną, ale powinny być jakieś granice.

Najbliższe Sejmu powinno się odbyć tradycyjnie czy zdalnie?

Zdecydowanie zdalnie. Ludzkie zdrowie i życie jest najważniejsze. Nie możemy pozwolić na to, by parlament stał się rozsadnikiem zarazy.

Na Twitterze prawnicy krytykują plany internetowych obrad jako niekonstytucyjne. Podnoszą się też głosy, że posłowie nie są lepsi od innych Polaków. Przecież jest wielka grupa ludzi, która nie może pracować zdalnie i w czasie epidemii nadal przyjeżdża do pracy: medycy, sprzedawcy, pracownicy komunikacji miejskiej…

W czwartek będę zdalnie głosował w Parlamencie Europejskim. Jego regulamin też nie przewidywał pracy na odległość, ale taką decyzję podjął jednoosobowo jego przewodniczący.

Dla naszego wspólnego dobra przez jakiś czas musimy się izolować, jeśli nie chcemy by sytuacja eskalowała jak we Włoszech czy Hiszpanii.

Pomyślmy też o pracownikach parlamentu. To kilkaset osób, które nie są politykami: urzędniczki i urzędnicy, straż marszałkowska, szatniarki… Te osoby też byłyby narażone na zakażenie siebie, a potem swoich bliskich. Gdyby posłowie się zarazili, to potem rozwieźliby wirusa po całym kraju. Przecież oni pochodzą zw wszystkich zakątków Polski. Nie dodawajmy pracy lekarzom, w polskich szpitalach już i tak jest za mało rąk do pracy.

Przewodniczący PO Borys Budka mówił we wtorek, że możecie państwo pracować na miejscu zaopatrzeni w środki ochrony osobistej. Dodał, że posłowie zostali wybrani również na trudne czasy.

Zostali też wybrani, żeby chronić Polski i Polaków, a nie narażać ich w imię własnych politycznych celów. Po co być totalną opozycją i sprzeciwiać się temu, co racjonalne? Kolejne parlamenty przechodzą na pracę zdalną, to nie jest jakiś wymysł PiS–u.

”Opozycja totalna” to pojęcie ze słownika Prawa i Sprawiedliwości.

Można to nazywać na różne sposoby. Chodzi o to, że jako Lewica jesteśmy opozycją krytyczną – nie potępiamy wszystkiego jak leci, bo proponuje to PiS. Potrafimy zarówno wytknąć błędy i psucie państwa, jak i pochwalić rozwiązania, które są dobre.

To za co chciałby pan pochwalić rząd?

Za wprowadzanie środków bezpieczeństwa. To konieczne, jeśli chcemy zapobiec tragedii. Dobry jest też pomysł wprowadzenia tarczy antykryzysowej, choć mamy dość różne opinie w sprawie zakresu i rodzaju rozwiązań. Na przykład?

Błędem jest przekazywanie środków w takiej proporcji, że 70 mld idzie na banki, a 7 mld na szpitale. Przecież to znaczy, że na leczenie przeznaczamy 10 razy mniej! To powtórka z błędu jaki popełniła poprzednia władza podczas kryzysu w 2008 roku. Trzeba ratować ludzi i firmy, a nie banki. Banki świetnie sobie radzą same.

Dziś są dwa priorytety: utrzymać miejsca pracy przez dofinansowanie 75 proc. wynagrodzeń z budżetu państwa i rozszerzyć świadczenia socjalne na osoby, które pracują na inną umowę niż o pracę, w tym samozatrudnionych czy właścicieli małych firm. W przypadku przedsiębiorców konieczne jest odpowiednie finansowanie kosztów stałych, takich jak czynsz i czasowe zwolnienie z podatków.

Niezbędne jest też wsparcie dla samorządów, bo to w ich budżety epidemia uderzyła szczególnie mocno. Sytuacja jest nadzwyczajna, więc potrzebujemy nadzwyczajnych rozwiązań.

Mówi pan, że mamy nadzwyczajną sytuację. Nie mamy jednak stanu nadzwyczajnego.

I to jest coś, co jako Lewica będziemy krytykować, bo PiS kombinuje co by tu zrobić, by zjeść ciastko i mieć ciastko. Więc choć ograniczenia jakie wprowadza są racjonalne, to nieprawidłowa jest podstawa prawna, na jakiej się opierają.

A wszystko dlatego, że Jarosław Kaczyński uparł się na wybory 10 maja, a prezydent, premier i reszta PiS dygocą przed nim ze strachu, więc zrobią wszystko, by stanu nadzwyczajnego nie wprowadzić.

A wystarczy spojrzeć na to, co się stało teraz we Francji, gdy Macron uparł się na wybory samorządowe mimo koronawirusa. Efektem są nowe zakażenia wśród członków komisji i wyborców. Sprawę zbada teraz Trybunał Stanu.

Czy widzi pan jakieś dobre strony sytuacji, w której jest teraz nasz kraj?

Upadnie naiwna wiara w to, że wolny rynek wszystko ureguluje, bo widzimy na własne oczy, że tego nie robi. Widać też jasno, jak bardzo mści się likwidacja kluczowych sektorów gospodarki, która miała miejsce w Polsce.

Coraz więcej Polek i Polaków będzie przekonywać się do tego, co mówi Lewica, a więc że państwo opiekuńcze jest potrzebne nie tylko podczas epidemii. Gdy zaczynamy je budować dopiero po wybuchu zarazy, to zazwyczaj jest już za późno.