Nie musisz "zamykać mordy" podczas pandemii. Ta akcja influencerki jest naprawdę szkodliwa

Ola Gersz
Akcja na Instagramie rozpoczęta przez autorkę popularnych podcastów Joannę Okuniewską mnie zasmuciła i rozzłościła. Poczułam, że muszę #zamknąćmordę, bo jestem uprzywilejowanym millenialsem, który wciąż ma pracę i nie walczy z koronawirusem na pierwszej linii frontu. Tyle że to jest naprawdę bez sensu. Wcale nie musicie zamykać mordy. Oto dlaczego.
Akcja #zamknijmordę Okuniewskiej wywołała spore kontrowersje Fot. Instagram i InstaStories / tu_okuniewska
– Czy możemy zrobić taką akcję #zamknijmordę? I do akcji #zamknijmordę zaprosimy wszystkich ludzi, którzy narzekają w obecnych czasach, że są na tyle uprzywilejowani, że mogą siedzieć w domu, jeść i oglądać Netflix? A akcję #zamknijmordę mogli z powodzeniem prowadzić wszyscy ludzie, którzy pracują w szpitalach albo mają kogoś chorego teraz w szpitalu, albo pracują jako kurierzy, albo stracili pracę. Także jeśli możesz zostać w domu i pracować z niego zdalnie, a twoje dzieci są bezpieczne i nikt z twojej rodziny nie stracił pracę, to zamknij mordę i się ciesz – mówiła kilka dni temu w relacji na InstaStories Joanna Okuniewska, autorka bijących rekordy popularności podcastów "Ja i moje przyjaciółki idiotki" i "Tu Okuniewska".


Oglądając tę relację, nie czułam się dobrze, mimo że Okuniewską bardzo lubię i szanuję. Miałam właśnie kryzys emocjonalny związany nie tylko z zamknięciem w samotności w domu, ale przede wszystkim z niepewną sytuacją w Polsce i na świecie. Myślałam o rosnącej liczbie zakażonych koronawirusem, o ofiarach śmiertelnych, o niewystarczającym wyposażeniu szpitali. O odwoływanych wydarzeniach, na które czekałam od miesięcy, kryzysie gospodarczym i kredycie, który spłacam. O tym, co będzie i czego nie będzie. Myślałam też o tym, że zjadłabym coś dobrego, a nie powinnam wychodzić do sklepu z moją znikomą odpornością i częstym chorowaniem. Myślałam o mojej rodzinie, z którą nie mogę się zobaczyć przez jeszcze co najmniej kilka tygodni i moich rodzicach oraz babci, którzy są w zagrożonej grupie wiekowej. Na pewno to znacie: natłok myśli, lęk, stres i panika. Spirala, z której trudno uciec. Akurat w tym momencie postanowiłam się odurzyć i nie myśleć. Czym odurzyć? Instagramem.

Bezmyślnie go scrollowałam, aż trafiłam na Okuniewską. Jednak po wysłuchaniu o jej akcji #zamknijmordę poczułam się jeszcze gorzej. Bo odczułam to w ten sposób, że nie mam prawa do swojego stresu, niepokoju i płaczu. Dlaczego? Bo siedzę w domu, mam pracę i oglądam Netflixa, zamiast walczyć na pierwszej linii frontu wraz z lekarzami czy czuwać przy łóżku chorego. Bo jestem uprzywilejowanym millenialsem.

Na początku było mi smutno, a mój kryzys się nasilił. Poczułam się przeraźliwie samotna, ale i... niewdzięczna. Niewdzięczna, rozpuszczona pannica, która jest obecnie w komfortowej sytuacji, a płacze, boi się i marudzi. Ale potem smutek ustąpił złości. A potem wściekłości. Powiedziałam sobie: nie, nie będę zamykać mordy. Mam prawo jej nie zamykać.

Tu Okuniewska i #zamknijmordę


Akcja Okuniewskiej podzieliła internet. Jedni przyznali jej rację, a inni byli dotknięci i oburzeni tak, jak ja. Kilkoro blogerów i influencerów nagrało własne relacje na InstaStories, na których skrytykowali hasztag #zamknijmordę. Twierdzili, że przyzwalał na wartościowanie. kto ma gorzej i dyktował, kto może się martwić, a kto nie, z czym się zgadzam. "Uprzywilejowani millenialsi", zdaniem Okuniewskiej, nie mają do tego prawa.
Fot. screen z InstaStories / tu_okuniewska
Sama autorka podcastu "Ja i moje przyjaciółki idiotki" na fali kontrowersji ponownie zabrała głos. Stwierdziła, że jej akcja została źle zrozumiana, a słowa przeinaczone. I wymieniała po kolei tych, którzy powinni #zamknąćmordę: "osoby, które mogą pracować z domu, ich zawód nie jest tknięty przez sytuację, uczniowie: 1. narzekają, że obejrzeli już cały Netflix, 2. obejrzeli już cały YouTube, 3. przytyją na kwarantannie, bo tylko jedzą!!! Z nudów! 4. Już mają odleżyny od kanapy. 5. Kiedy to wszystko się skończy? Pogoda taka ładna!!! Można na rowery!!!".

"I właśnie te wyżej wymienione osoby machają środkowym palcem wszystkim tym, którzy ledwo trzymają pion (psychiczny, fizyczny, ekonomiczny). I nie widzą swojego uprzywilejowania. Powinni 'zamknąć mordę' (upsss, ale brzydko) i docenić fakt, że są bezpieczni w domach (tak jak stan ich konta)" – tłumaczyła Okuniewska.
Fot. screen z InstaStories / tu_okuniewska
Jasne, rozumiem zamysł podcasterki. Rozumiem, że chodziło jej o marudzenie z powodu "bzdetów", a nie o aspekt emocjonalny. Tylko że to wciąż wygląda źle. A nawet bardzo źle.

Zdrowie psychiczne podczas pandemii


Czasy pandemii to czasy wyjątkowe. Albo lepiej: wyjątkowo trudne. Wszyscy znajdujemy się w zupełnie nowej rzeczywistości, do której próbujemy się przystosować. Wszyscy bez wyjątku. To w końcu sytuacja kryzysowa. Jedni z nas mają szczęście: są zdrowi, siedzą bezpiecznie w domu i mają pracę. Inni tego szczęścia mają znacznie mniej: walczą o zdrowie swoje lub innych albo stracili źródło utrzymania. Dzieją się obecnie prawdziwe ludzkie dramaty o przeróżnej skali.

Ale najgorsze co możemy teraz zrobić to rzucać się sobie do gardeł i mówić: "twoje marudzenie jest głupie". Ci "uprzywilejowani", którzy "obejrzeli cały Netflix" też się boją, dam sobie rękę uciąć. Ci, którzy leżą na kanapie i ci, którzy marzą o rowerach też. Wszyscy się boimy, mimo że czasem po prostu nie mówimy o tym głośno.

Wiem z własnego doświadczenia, że czasami próbujemy nasz strach okiełznać, schować. Wtedy skupiamy się na tym, co najprostsze, podstawowe i pustawe. Bo zamiast płakać publicznie, że boimy się o rodziców i dostajemy klaustrofobii w domu, bezpieczniej jest płakać, że tyjemy na kwarantannie. Prosty mechanizm. Sama tak robię – taki wentyl bezpieczeństwa. W akcji #zamknijmordę brakuje takich niuansów. Brakuje pozwolenia na odmóżdżenie i martwienie się głupotami, które ma w tych czasach funkcję terapeutyczną i eskapistyczną. Brakuje zrozumienia, że w tym trudnym czasie nasze emocje są bardzo skomplikowane. Nie wartościujmy ich. Jasne, uważajmy na to, co mówimy w sieci, aby kogoś nie urazić, ale jeśli chcemy marudzić, marudźmy. Obojętnie, czy pandemia koronawirusa dotknęła nas bardzo mocno, czy tylko powierzchownie.

Dlaczego? Bo to sytuacja kryzysowa i mamy do tego prawo. Wszyscy bez wyjątku mamy prawo do swoich emocji, nawet jeśli ktoś mówi, że są one głupie. Nie zamykamy mordy.