Widziałem pierwszy horror o koronawirusie. Jest tak fatalny, że aż czuję się chory
Twórcy "Corona Zombies" z pewnością zostaną zapisani na kartach historii jako autorzy pierwszego horroru o pandemii koronawirusa. Ich "dzieło" miało być satyrą na obecną sytuację, ale tak naprawdę oszukali widzów. Dlaczego? Wcale nie nakręcili nowego filmu, tylko zlepili urywki starych produkcji. To jednak najmniejszy problem tego horroru o ataku zombie mamroczącym pod nosem "korona".
Trupy powstały raz jeszcze•Kadr z filmu
Korona zombie to za mało
Amerykańskie studio perfidnie wykorzystało trwającą pandemię. Ich banalny koncept musiał być szybko zrealizowany, póki sytuacja na świecie jest wciąż gorąca. Później takich horrorów z większym budżetem będzie pewnie na pęczki. Wyciągnęli więc z szafy taśmy z filmami "Piekło żywych trupów" (1980 r.) i "Zombies vs. Strippers" (2012 r.), wycięli najlepsze fragmenty i dokręcili ledwie kilka scen. Dograli też zupełnie nowy dubbing, który rzecz jasna nie zgrywa się z ruchem warg aktorów, i zmontowali to na szybko w "nowy" film.
Sceny ze starej produkcji łatwo rozszyfrować - po fryzurach i strojach•Kadr z filmu
Efekty komputerowe w nowych scenach nie powalają•Kadr z filmu
"Corona Zombies" jest pełen kloacznego humoru•Kadr z filmu
Zamiast satyrycznego horroru - żenada
Część twórców strasznych filmów, nawet tych klasy Z, zawsze stara się przemycić jakieś własne przesłanie społeczne - skrytykować pewne zachowania np. rozwiązłość wśród młodzieży (dlatego tak często giną pary uprawiające seks w horrorach). Autorzy "Corona Zombies" też mieli takie aspiracje, ale szybko z nich zrezygnowali na rzecz odgrzewanych kotletów, flaków i nagich piersi.Szczeniackich dowcipów z podtekstem seksualnym jest cała masa•Kadr z filmu
Watek polityczny to niewykorzystany potencjał•Kadr z filmu
"Corona Zombies" mogło być horrorową "Epidemia strachu", zamiast tego wyszła epidemia obciachu.
Te 10 potworów gwarantuje koszmary. Wybrał je dla nas reżyser "W lesie dziś nie zaśnie nikt"