Dziennikarz opisywał, co naprawdę dzieje się w Wuhan. Zniknął i pojawił się... po dwóch miesiącach

Ola Gersz
Dziennikarz, który opisywał sytuację w Wuhan, epicentrum pandemii koronawirusa, w tajemniczych okolicznościach zniknął w lutym. Teraz, po dwóch miesiącach, mężczyzna wrócił. Co się stało? Chińskie władze zmusiły go do odbycia przymusowej kwarantanny.
Chiński dziennikarz, który opisywał sytuację w Wuhan, pojawił się po dwóch miesiącach Fot. YouTube / TODAY
Li Zehua dokumentował epidemię w Wuhan – rozmawiał z imigrantami zarobkowymi czy pracownikami krematoriów, do których trafiały ciała zmarłych na COVID-19, odwiedzał też miejsca najbardziej dotknięte przez wirusa SARS-CoV-2. 25-letni mężczyzna nie pojawiał się jednak publicznie od 26 lutego. Tego dnia do jego mieszkania weszli niezidentyfikowani mężczyźni, co Li relacjonował na żywo w internecie.

Teraz, dwa miesiące później, dziennikarz powrócił. W środę w internecie pojawiło się jego nowe wideo, w którym opisał, co dokładnie się wydarzyło. Li wyznał, że ścigały go służby bezpieczeństwa i musiał ukrywać się w swoim mieszkaniu. W końcu został zabrany na komendę policji. Na miejscu dowiedział się jednak, że nie zostanie przesłuchany, ale musi odbyć kwarantannę, gdyż odwiedzał "wrażliwe obszary" w Wuhan.

Czytaj także: Chiny ukrywają liczbę ofiar koronawirusa? Wątpliwości wzbudziła liczba kremacji



Z relacji Li wynika, że od końca lutego do połowy marca przebywał w hotelu w Wuhan. Dziennikarz zapewnił, że regularnie otrzymywał posiłki i mógł oglądać państwową telewizję. Ostatnie dwa tygodnie kwarantanny mężczyzna spędził już w swoim mieszkaniu poza miastem. Jak zauważa "New York Times", uwagę zwraca zachowanie Li w nagraniu wideo. Dziennikarz, który wcześniej często krytykował chiński rząd i apelował do młodych ludzi o "powstanie" i "niezamykanie oczu", tym razem nie powiedział złego słowa o władzy w Pekinie. 25-latek spokojnie i bez żadnych emocji relacjonował jedynie dwa ostatnie miesiące i podkreślał, że policja traktowała go dobrze.

Czytaj także: Koronawirus zabił chińskiego reżysera i jego rodzinę. Dramatyczna relacja tuż przed śmiercią


"New York Times" przypomina, że Li Zehua nie był jedynym dziennikarzem z Wuhan, który zniknął. Wciąż nie wiadomo, co stało się z Chenem Qiushim i Fangiem Binem, którzy również relacjonowali przebieg epidemii w chińskim mieście.

Koronawirus w Chinach


Epidemia koronawirusa rozpoczęła się w Wuhan w Chinach pod koniec ubiegłego roku. 20 stycznia przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping wygłosił orędzie, w którym ostrzegł obywateli Chin przed zagrożeniem związanym z SARS-CoV-2. Wcześniej tego dnia naukowcy potwierdzili bowiem, że wirus może przenosić się z człowieka na człowieka.

Jak jednak podaje agencja Associated Press, już 14 lutego chińskie władze miały zdawać sobie sprawę z zagrożenia oraz z faktu, że epidemia szybko przekształci się w pandemię. Mimo to przez sześć kolejne dni miliony mieszkańców Wuhan z okazji Chińskiego Nowego Roku podróżowały do swoich bliskich w innych częściach kraju, w mieście organizowane były wielotysięczne bankiety i publiczne imprezy. Zdaniem AP te sześć dni były kluczowe dla dalszego przebiegu pandemii koronawirusa – w tym czasie można było bowiem przeprowadzić pierwsze testy, jak również zapobiec podróżowaniu obywateli z okazji świąt. Z badań naukowców wynika, że gdyby restrykcje wprowadzono w kraju tych sześć dni wcześniej, liczba przypadków zakażeń koronawirusem mogła być mniejsza aż o 2/3.

Czytaj także: Kierowała oddziałem ratunkowym szpitala Wuhan. Chińska lekarka nagle zaginęła


To jednak niejedyny błąd, który popełniły władze Chin. Z tajnego raportu przygotowanego na zlecenie Białego Domu pod koniec marca, wynika, że na początku stycznia Chiny zaniżały zarówno liczby przypadków zakażenia koronawirusem, jak i liczbę zgonów. Pojawiały się również głosy o cenzurowaniu lekarzy. AP podkreśla jednak, że władze Chin wielokrotnie zaprzeczały, że ukrywały jakiekolwiek informacje o koronawirusie.

źródło: The New York Times