Tak skasowanego auta z carsharingu jeszcze nie widzieliśmy. Według świadków kierowca był pijany

Bartosz Godziński
Panek CarSharing to jedna z działających w Polsce firm wypożyczających pojazdy na minuty. Co jakiś czas udostępnia w internecie zdjęcia zniszczeń dokonanych przez klientów. Wszyscy zapominają zawsze o jednej rzeczy – nawet jeśli rozwalą samochód i go porzucą w dziczy, to i tak nikt nie będzie mieć ze znalezieniem winowajcy. Tak było i w przypadku tego Jeepa, który skończył dosłownie w krzakach.
Firma carsharingowa wrzuciła zdjęcie rozbitego auta - ku przestrodze Fot. facebook.com/PANEKCS/
"Niestety nie wszyscy na tej planecie rozumieją, że odpowiedzialność za kierownicą to OBOWIĄZEK, nie przywilej" – czytamy w opisie zdjęcia z rozbitym jeepem na warszawskiej Białołęce. Firma zastrzegła, że w podobnych sytuacjach będzie stanowczo reagować i karać finansowo klientów.

"Mamy rozbity nowy samochód, z zeznań świadków wynika, że kierowca był pijany i uciekł z miejsca wypadku, ale doskonale wiemy, kto to i zapewniamy, że czekają go surowe konsekwencje. Kierowca prócz prawnych konsekwencji poniesie koszty naprawy w całości" – czytamy na koniec. Z komentarzy wynika, że koszty nie będą takie małe. Rzecz jasna, to nie pierwszy incydent z autami na minuty. O perypetiach Panka i Traficar z klientami pisał dwa lata temu Piotr Rodzik. Zjawisko niszczenia wypożyczonych pojazdów nie dotyczy tylko samochodów –podobnie niektórzy nas robią m.in. z elektrycznymi hulajnogami.


Czytaj też: Kiedy Polacy dorosną do carsharingu? Traficar opublikował zdjęcie tego, co klient zrobił z ich samochodem