Polska spadła do ligi niepełnych demokracji. "Jest lepiej niż w Turkmenistanie"

Anna Dryjańska
– Ten ranking jest jak coroczny przegląd zdrowotny. Stan Polski się pogarsza. Jeśli proces będzie postępować, pacjentce grozi niewydolność wielonarządowa – mówi Anna Wójcik z Archiwum Osiatyńskiego, której analiza napisana razem z Miłoszem Wiatrowskim posłużyła do umiejscowienia Polski w rankingu Freedom House.
Ranking Freedom House pokazał, że Polska to już niepełna demokracja. Współtwórcami polskiej części raportu fundacji są Anna Wójcik (na zdjęciu) i Miłosz Wiatrowski. fot. Alicja Bodak
Anna Dryjańska: Współczynnik demokracji w Polsce za 2019 rok to 4,93. Co to znaczy?

Anna Wójcik: To znaczy, że po raz pierwszy w historii badania Polska spadła poniżej 5 punktów na 7 możliwych. A to z kolei jest równoznaczne z tym, że jest uznawana za niepełną demokrację.

"Niepełną demokrację"? Brzmi trochę dziwnie. Czy to nie jest tak, że demokracja albo jest, albo jej nie ma?

Są zwolennicy takiego podejścia – uważają oni, że już w momencie, gdy władza polityczna osłabia jedną instytucję, która ma ją kontrolować, to demokracja się kończy. Są też tacy, którzy uważają, że demokracja panuje dopóty, dopóki nie są fałszowane wybory, niezależnie od tego, co robią politycy.


My mamy inną perspektywę: demokracja to spektrum. Wolne wybory są ważne, ale to tylko jeden z elementów, który służy do ocenienia jej jakości. Istotna jest także kondycja demokratycznych instytucji. W 2019 roku sytuacja wyglądała tak, że partia rządząca kontynuowała podporządkowywanie sobie instytucji, które powinny być od niej niezależne, takich jak np. sądy i prokuratura.

Więc choć głosowania do Parlamentu Europejskiego i parlamentu krajowego odbyły się bez większych zastrzeżeń, o tyle reszta kwestii w tym corocznym przeglądzie zdrowotnym naszej demokracji wypadła gorzej. Na tyle gorzej, że w ocenie naszej i Freedom House, Polska nie jest już państwem w pełni demokratycznym. Stan Polski się pogarsza. Jeśli proces będzie postępować, pacjentce grozi niewydolność wielonarządowa.

Skoro nasz kraj nie jest już demokracją, to czym jest?

W raporcie Freedom House sklasyfikowano Polskę jako kraj niepełnej demokracji, to znaczy taki, w którym odbywają się wybory i spełniane są minimalne standardy demokratycznego wyłaniania przywódców politycznych.

Natomiast razem ze współautorem raportu Miłoszem Wiatrowskim w tekście publicystycznym zastanawiamy się, czy ten model kruchej demokracji nie zmierza raczej w kierunku autokracji wyborczej. To termin, który oddaje istotę zachodzących zjawisk, a więc, że partia rządząca osłabiała inne organy państwa, ale wybory nadal były wolne.

Oczywiście sytuacja nie była idealna, bo na przykład władza polityczna miała nieuczciwie duży czas antenowy w publicznych mediach, a to z wszelkim prawdopodobieństwem przełożyło się na to, że miała większe poparcie, ale nie było fałszowania głosów.

Ciekawe jak ustrój Polski będzie oceniony w 2020 roku, skoro z powodu poselskiego paktu Kaczyński – Gowin nie będzie głosowania podczas wyborów 10 maja.




Nie, bo została podpisana przez prezydenta w 2020 roku, a w życie weszła 14 lutego. Pojawi się ona zapewne w raporcie za ten rok. Raport Freedom House jest metodologicznie bardzo zachowawczy – do oceny wliczają się te rzeczy, gdzie postawiono kropkę nad i.

Czy jest kraj lub kraje, które w rankingu zdobyły 7 punktów na 7 możliwych?

Nie, nie ma takich państw. Idealna demokracja to… no właśnie, typ idealny, coś do czego się dąży. Można być jednak od tego ideału bliżej lub dalej. A Polska – jak pokazują kolejne rankingi – coraz bardziej się od niego oddala. I oczywiście możemy się pocieszyć, że jest u nas lepiej niż w Turkmenistanie, który z wszystkich 29 państw, które znajdowały się pod wpływami radzieckimi, wypadł najgorzej, ale chyba nie o to chodzi. Lepiej się zastanowić, co można zrobić, by poprawić jakość demokracji w Polsce.

Znaczący jest wynik Węgier.

Tak, Węgry po raz pierwszy spadły z pozycji państwa częściowo demokratycznego na kraj niedemokratyczny. Jej wynik w rankingu za 2019 rok to 3,96. Państwa, których wynik jest mniejszy niż 4 punkty, są uznawane za niedemokratyczne. O spadku Węgier do niższej ligi zdecydowało przejęcie mediów przez władzę polityczną oraz upartyjnienie uniwersytetów i badań.

A może po prostu żyjemy w takich czasach, że wszystkim spada?

To nie jest trend uniwersalny w naszym regionie. Weźmy na przykład Czechy. Tak, mają swoje problemy, ale w ciągu 5 lat spadły zaledwie o 0,15 punktu. Sytuacja poprawia się na Litwie, mocno trzymają się Łotwa i Estonia. Więc to nie jest tak, że mamy do czynienia z jakimś fatum.

Czy grozi nam to, że za rok spadniemy w rankingu jak Węgry, do ligi państw niedemokratycznych?

Mówimy o przyszłości, więc nie można stwierdzić czegoś z całą pewnością, ale myślę, że to bardzo mało prawdopodobne. Proces odchodzenia od demokracji musiałby być w Warszawie kilka razy szybszy niż w Budapeszcie. A Polska nadal ma wolne media, niezależne od władzy politycznej. To kluczowa różnica.

Wobec pani i Miłosza Wiatrowskiego stawiany jest zarzut, że jesteście nieobiektywni w opisywaniu sytuacji w Polsce: po pierwsze jako Polacy, po drugie jako osoby, które mają poglądy polityczne. Tekst omawiający raport opublikowaliście w OKO.Press, które nie słynie z miłości do PiS–u, inny w internetowym wydaniu "Polityki".

Nie biorę tych argumentów personalnie. Z jednej strony są pokłosiem nieufności wobec ekspertów, z drugiej przekonania, że istnieje coś takiego jak badacz, który nie ma poglądów. Otóż każdy ma. Dlatego ważne jest pokazanie swojej metodologii – co i jak się liczy – oraz opieranie się na faktach. Krytyków zapraszam do lektury części raportu dotyczącej Polski, bo mam wrażenie, że część wątpliwości jest wysuwana bez znajomości tekstu, który jest naszpikowany faktami, cytatami i odnośnikami do dokumentów. Jego pisanie zajęło nam kilkanaście tygodni.

Poza tym warto wiedzieć, że polski raport tak jak teksty dotyczące innych krajów był recenzowany przez troje anonimowych recenzentów, a potem oceniany przez wewnętrznych ekspertów amerykańskiej fundacji Freedom House. Więc to nie jest tak, że dwie osoby sobie usiadły i coś napisały. Po tym, jak oddaliśmy pierwszą wersję pod koniec listopada, spłynęły do nas uwagi recenzentów. Gdy je uwzględniliśmy i uzupełniliśmy raport o wydarzenia z grudnia, cały proces rozpoczął się na nowo. Łącznie pracowało nad nim kilkanaście osób.

Czy nie lepiej by było, gdyby to byli tylko cudzoziemcy?

Wtedy z kolei padłby zarzut, że raport przygotowują osoby, które nie znają specyfiki Polski i Europy Środkowo–Wschodniej, oraz z racji bariery językowej nie mają dostępu do wielu źródeł.

Piszecie państwo, że Polska jest teraz autokracją wyborczą, ale działo się to przed odwołaniem głosowania podczas wyborów prezydenckich 10 maja. Jeśli PiS utrzyma dotychczasowy kierunek, jak będzie można określić ustrój Polski?

Wtedy będziemy zmierzać do autokracji plebiscytarnej. Jakieś głosowanie się odbędzie, ale nie wolne, powszechne i równe wybory. Raczej referendum za czy przeciw partii rządzącej. Ale to dopiero się okaże.

Czy jest jakaś pozytywna rzecz wynikająca z polskiej części raportu?

Osiągając wynik 4,93 spadliśmy do ligi państw, które nie są w pełni demokratyczne, ale jesteśmy nadal blisko 5–punktowej kreski. To znaczy, że wystarczy względnie niewiele zmian, by powrócić do grona krajów demokratycznych. Jestem dobrej myśli.

Przeczytaj także: "Dyktatura dwóch posłów i niebywały skandal". Prawnik roznosi w puch pakt Kaczyński – Gowin