O takiego DS7 nic nie robiłem. To trzecia wersja, którą jeżdżę – i ta jest najlepsza
DS7 jest na rynku już dłuższą chwilę. Dość powiedzieć, że po raz pierwszy jeździłem nim trochę ponad dwa lata temu. Wtedy to była wersja z silnikiem wysokoprężnym, potem przyszedł czas na turbodoładowaną benzynę, wreszcie przyszedł czas na nowość w gamie – hybrydę E-Tense. I to zdecydowanie najlepsza wersja tego auta.
1. DS7 z wyglądu w ogóle się nie zestarzał
W zasadzie nie mam zamiaru pisać o tym, jak wygląda ten samochód, bo ile razy można pisać o tym samym… to wciąż ten sam samochód i wciąż jest tak samo piękny.Fot. naTemat.pl
W benzynie oczy cieszyła piękna brązowa skóra z inspiracji Opera. Tym razem trafiła się wersja Rivoli z kremowymi skórami, która idealnie współgra z lakierem Crystal Pearl. Według mnie ta konfiguracja wygląda obłędnie. I chociaż obiecałem sobie nie pisać o wyglądzie, to muszę po raz kolejny w naTemat podkreślić obrotowe, cudowne światła LED. DS7 Crossback jest pięknym autem i basta. Zobaczcie to sami:
Ale żeby nie było zbyt pięknie – po raz kolejny muszę przypomnieć, że w środku widać, że to ładnie przypudrowany peugeot. Lewarek skrzyni biegów, wiele guzików znajdziecie w całej grupie PSA. Także w... oplach.
2. W końcu silnik ma w sobie coś z premium
To, co najbardziej mi przeszkadzało w DS7, w końcu przestało być problemem w wersji hybrydowej. DS7 Crossback E-Tense to hybryda plug-in, dodajmy. Czyli taka, która równie dobrze może jeździć wyłącznie na prąd. Ale o tym za moment.Fot. naTemat.pl
Owszem, producenci premium nie unikają downsizingu i małe silniki są w ich ofercie. Ale od nich zaczyna się oferta, a nie na nich kończy.
Fot. naTemat.pl
Taki zestaw pozwala na bardzo konkretne osiągi. Przyspieszenie do 100 km/h trwa 5,9 sekundy, co jest już całkiem całkiem premium. I co ważne: dzięki dwóm silnikom elektrycznym wreszcie mamy napęd AWD. Do tej pory DS7 był oferowany tylko z napędem na przód.
Fot. naTemat.pl
Co ważne – chociaż to hybryda plug-in, nie występuje sytuacja, w której bateria "kończy się", a więc i napęd na cztery koła znika. Nawet jeśli wskaźnik jest pusty, jakaś część akumulatora zawsze jest naładowana, a energia jest odzyskiwana choćby przy hamowaniu czy doładowywana dzięki pracy silnika. Zupełnie jak w "zwykłej hybrydzie".
Fot. naTemat.pl
3. Spalanie jest dobre… pod pewnymi warunkami
DS7 cierpi na ten sam problem, co każda inna hybryda plug-in. Odpowiednio wykorzystany odwdzięczy się naprawdę niskim spalaniem. Źle użytkowany będzie drenował portfel, bo jest cięższy niż benzynowy odpowiednik przez dodatkowe silniki i baterie. Podobnie jak w przypadku niedawno testowanego przeze mnie hybrydowego Passata – to ten sam case.Fot. naTemat.pl
I jeśli nasze codziennie podróże – do pracy, sklepu, znajomych – mieszczą się w tym zasięgu, to właściwie możemy zapomnieć o benzynie. Bateria ładuje się poniżej ośmiu godzin ze zwykłego gniazdka, więc spokojnie uzupełnimy ją w biurze czy w domu przez noc. Niestety w trybie elektrycznym trzeba jeździć z "wyczuciem". Ten SUV – w przeciwieństwie do części konkurentów – po wdepnięciu gazu do podłogi w trybie elektrycznym i tak włączy silnik spalinowy.
Fot. naTemat.pl
4. Czy to się w ogóle opłaca?
Zacznijmy w ogóle od tego, że DS to marka premium, która pozycjonuje się zdecydowanie jako produkt luksusowy. To auto kupujesz, bo ci się podoba, bo chcesz się wyróżniać, bo ile można jeździć jakimś bmw czy audi.Fot. naTemat.pl
+ Wreszcie dobre osiągi
+ Napęd 4x4
+ To wciąż przepiękne auto
- Niewielki bak
- W środku nie da się zapomnieć, że to Peugeot
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl
Fot. naTemat.pl