Poruszający wpis sędziego Sądu Najwyższego. Tak działa "machina PiS do zdobywania instytucji"

Michał Gąsior
"Nie może być zgody sędziów Sądu Najwyższego na dokonywanie wyborów kandydatów na Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego w sposób niezgodny z prawem" – pisze na Facebooku sędzia SN Włodzimierz Wróbel. Jeśli ktoś nie rozumie, na czym polega awantura z nominatem PiS Kamile Zaradkiewiczem w roli głównej, relacja sędziego to wyjaśnia.
Sędzia Włodzimierz Wróbel opisuje skok PiS na Sąd Najwyższy Fot. Adam Stępień / AG

Zaradkiewicz vs Sąd Najwyższy – o co chodzi?


Trwają obrady Zgromadzenia Ogólnego Sądu Najwyższego, które ma wskazać kandydatów na stanowisko pierwszego prezesa SN. Po zakończeniu kadencji prof. Małgorzaty Gersdorf pełniącym obowiązki pierwszego prezesa jest mianowany przez prezydenta Kamil Zaradkiewicz. Andrzej Duda wyznaczył swojego "komisarza", bo z powodu epidemii SN nie wybrał pięciu kandydatów na nowego prezesa.

Czytaj także: "Incydent piżamowy", kłótnia z partnerem i złoty zegarek. Tak "GW" opisała przeszłość prezesa SN

Od piątku, od kiedy obradują sędziowie SN, nie udawało się ustalić nawet porządku obrad, bo Zaradkiewicz nie poddawał wniosków sędziów pod głosowanie. W sobotę nie udało się wyłonić członków komisji skrutacyjnej – żaden z kandydatów nie otrzymał wystarczającego poparcia. A we wtorek Zaradkiewicz unieważnił tamto głosowanie i sam wskazał członków komisji skrutacyjnej. Pojawił się też wniosek o wyłączenie członków komisji z liczenia głosów, ale nad nim też pierwszy prezes nie pozwolił głosować.


To wszystko prowadzi do jednego wniosku – wybór kandydatów może być nielegalny, a jeśli prezydent powoła spośród nich I Prezesa SN, bo naruszy konstytucję.

"Organ ten [Zgromadzenie Ogólne] ma wybrać 5 kandydatów na Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego gwarantując jednocześnie by wysoki urząd sądowy nie stał się kolejnym łupem partyjnym. Osoby wskazane jako kandydaci na stanowisko Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego muszę się w związku z tym cieszyć poparciem większości sędziów, co ma gwarantować, że Prezydent nie uczyni Pierwszym Prezesem osoby, którą wcześniej mianował w upolitycznionej procedurze na sędziego Sądu Najwyższego, a która nie ma zaufania sędziów" – pisze sprzeciwiający się działaniom Zaradkiewicza sędzia Włodzimierz Wróbel.

"Gdyby bowiem kandydaci na urząd Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego mieli być wskazywani bez pytania o zdanie większości członków Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego, konstytucyjne kompetencje tego Zgromadzenia stają się fikcją, a same obrady sędziów listkiem figowym mającym zasłonić partyjne podboje kolejnej instytucji" – tłumaczy. Dalej wyjaśnia, że choć "to trudne do wyobrażenia jeden człowiek doprowadził do ubezwłasnowolnienia konstytucyjnego organu, w skład którego wchodzi kilkudziesięciu sędziów Sądu Najwyższego".
Włodzimierz Wróbel
sędzia

Niestety, zwołane w ubiegły piątek Zgromadzenie Ogólne Sędziów Sądu Najwyższego w zasadzie w ogóle się nie zaczęło. Nie wiadomo w oparciu o jakie zasady się toczy, Przewodniczący nie dopuszcza bowiem do poddania pod głosowanie nie tylko tego co ma być przedmiotem obrad Zgromadzenia ale także sposobu jego prowadzenia. W sposób arbitralny ustala jakie są zasady głosowań, a następnie zmienia te zasady w trakcie tych głosowań, jeżeli wyniki nie są po jego myśli.

Co w takiej sytuacji mogą zrobić sędziowie, którzy nie chcą dopuścić do pogwałcenia konstytucji i przejęcia SN przez władzę? "Przecież nie wchodzi w grę wyrywanie sobie mikrofonu! Wyjście z obrad nie zatamuje procesu wyboru Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego, nawet tego bezprawnego, bowiem w regulacjach, które przyjęto w tzw. ustawie kagańcowej, wystarczy by na sali dokonującej wyboru kandydatów znalazło się tylko 32 sędziów (choć formalnie w Sądzie Najwyższym może być nawet 125 sędziów). W regulacjach tych ewidentnie chodziło o to, by zdecydowana mniejszość mogła narzucić swoją wolę większości sędziów Sądu Najwyższego. Trudno nie widzieć w tych uregulowaniach kolejnej machiny do zdobywania konstytucyjnie chronionej instytucji" – pisze sędzia Wróbel.

I tu wraca do komisji skrutacyjnej. Głosowanie w sprawie ustalenia jej członków stało się "środkiem obrony przed bezprawiem", choć jest sprawą co do zasady marginalną.

"To w zasadzie pierwsze głosowanie, w którym Przewodniczący odwołał się do woli wszystkich członków Zgromadzenia Ogólnego, pierwsza kwestia, w której Zgromadzenie Ogólne mogło się wypowiedzieć jako organ konstytucyjny. Jednocześnie jest to pierwszy raz, w którym Zgromadzenie Ogólne jako całość ma możliwość zaprotestowania przeciwko bezprawnemu sposobowi prowadzenia posiedzenia i dokonywania wyboru kandydatów na Pierwszego Prezesa SN. Głosowanie przeciwko powołaniu tej komisji nie jest żadna obstrukcją, jest koniecznym działaniem przeciwstawiającym się bezprawnej procedurze. Brak reakcji na tę bezprawną procedurę byłby jej akceptacją, do czego sędzia Sądu Najwyższego, członek organu konstytucyjnego, nigdy nie powinien dopuścić" – czytamy we wpisie sędziego SN.

Co dalej? Wróbel nie ma wątpliwości, że tak prowadzona procedura "nie może doprowadzić do skutecznego wybrania kandydatów na stanowisko Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego". Czyli choćby prezydent powołał na to stanowisko jedną z wybranych osób, to powołanie prędzej czy później będzie zakwestionowane.

Końcówka wpisu sędziego Sądu Najwyższego pokazuje, z jaką bezradnością mierzą się pracujący w instytucjach, które stały się celem władzy PiS.

"Dokonywane z naruszeniem prawa wybory kandydatów na stanowisko Pierwszego Prezesa SN pewnie mogą zostać doprowadzone do samego końca na tej drodze. Ich znaczenie zależeć będzie wówczas jednak wyłącznie od poparcia udzielonego takiemu wyborowi przez władze polityczne – rząd, prezydenta, ministra czy posłów. Wybór taki nie przyniesie jednak wiążących rezultatów prawnych. Politycy przemijają, a prawo ma długą pamięć" – zauważa sędzia Wróbel.

Kandydaci na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego


Mimo sprzeciwu części sędziów, zgłoszono 20 osób, z których 10 wyraziło zgodę na kandydowanie. Najwięcej zgłoszeń dostała Małgorzata Manowska.

Zgłoszone kandydatury ze zgodą na kandydowanie to: Tomasz Artymiuk (12 głosów), Leszek Bosek (4 głosy), Tomasz Demendecki (11 głosów), Małgorzata Manowska (17 głosów), Marta Romańska (9 głosów), Piotr Prusinowski (6 głosów), Joanna Misztal-Konecka (2 głosy), Adam R. Tomczyński (1 głos), Włodzimierz Wróbel (6 głosów) i Dariusz Zawistowski (6 głosów).