"Seks w wielkim mieście" po hiszpańsku. "Valeria" Netflixa to nowy seksowny serial dla kobiet
Kobieca przyjaźń, pisarskie ambicje, problematyczni mężczyźni i zmysłowy seks. Brzmi znajomo? Tak, "Valeria" to hiszpańska odpowiedź na kultowy "Seks w wielkim mieście" i wcale tego nie ukrywa. Serial z miejsca znalazł się w dziesiątce obecnie najpopularniejszych seriali Netflixa w Polsce i... naprawdę warto go obejrzeć. Przynajmniej jeśli jesteś kobietą, tęsknisz za Carrie Bradshaw i masz ochotę na niezobowiązujące guilty pleasure w mocno erotycznym (jak na Netflixa!) wydaniu.
"Valeria" to adaptacja bestsellerowej powieści "W butach Valerii" Elisabet Benavent. Bohaterką jest 28-letnia Valeria (Diana Gómez), mężatka z niespełnionym życiem seksualnym i pisarka, od której odeszła wena. Od rozpaczy ratują ją trzy przyjaciółki: wyzwolona Lola (Silma López), neurotyczna Carmen (Paula Malia) i zdystansowana Nerea (Teresa Riott). Dziewczyny rozmawiają przy winie, narzekają na facetów, umawiają się z kolejnymi przystojniakami, a w tle czaruje nowoczesny Madryt.
"Valeria", kryzysy i przyjaźń
Skojarzenia z "Seksem w wielkim mieście" nasuwają się same, a fakt, że Valeria jest pisarką wcale nie jest przypadkowy. To ona w końcu jest Carrie Bradshaw hiszpańskiego serialu. Jednak twórcy "Valerii" idą w kreacji głównej bohaterki znacznie dalej, zostawiając roszczeniową Carrie daleko w tyle.
Przede wszystkim Valeria jest człowiekiem, który właśnie przeżywa kryzys. A nawet nie jeden, a dwa. Nie potrafi ruszyć z pisaniem swojej drugiej książki i czuje się, jak oszustka, która okłamała wszystkich, że jest pisarką. Nie jest też spełniona w małżeństwie z Adriánem (Ibrahim Al Shami J.), z którym ostatni orgazm miała kilka miesięcy temu.
Fot. Netflix / materiały promocyjne
Zresztą Valeria nie jest w swoich problemach sama. Każda z jej przyjaciółek zmaga się z problemami osobistymi, miłosnymi czy zawodowymi. Wszystkie cztery kobiety przede wszystkim szukają spełnienia i o tym "Valeria" jest – o szukaniu szczęścia i własnej drogi. Co nie jest łatwe, gdy – jak w przypadku Valerii – czujesz się w obowiązku spełniać marzenia męża, a nie swoje.
Fot. Kadr z serialu "Valeria" / Netflix
Popfeminizm i seks
Serial Netflixa ogląda się naprawdę świetnie. Akcja się nie dłuży, dialogi są zabawne i ostre, Madryt atrakcyjny, a bohaterki – pełnokrwiste i cięte. Wszystko to podlane jest słodkim sosem popfeminizmu, bo w "Valerii" chodzi i o siostrzeństwo, i spełnianie się kobiet na każdej płaszczyźnie życia. Także tej seksualnej.
Sceny erotyczne mogą zadziwić widza Netflixa, który wcześniej nie miał do czynienia z hiszpańskimi produkcjami. Nie dość, że jest ich sporo, to są odważne, zmysłowe i niewiarygodnie seksowne. Podobnie jak w przypadku "Seksu w wielkim mieście" nie ma tutaj tematów tabu, a seks jest z kobiecej perspektywy (jest również tutaj seks lesbijski) i nastawiony na kobiecą przyjemność. A to oddech świeżego spojrzenia po wciąż dominującym w kinie i telewizji "męskim spojrzeniu".
Fot. Kadr z serialu "Valeria" / Netflix
Podsumowując, "Valeria" nie jest dziełem wybitnym, ale jest pozycją obowiązkową dla wszystkich, którzy uwielbiają klimaty pod tytułem "cztery przyjaciółki, wielkie miasto, romanse, seks i wino" (szczególnie teraz, kiedy taka opcja nie bardzo wchodzi w grę). Jeśli właśnie tego szukacie – lekkiego guilty pleasure na nudne wieczory – wcale się nie zawiedziecie. A jeśli to nie wasze klimaty, od razu poszukajcie czegoś innego.