"To pułapka". Prawnik tłumaczy, dlaczego głosowanie 28 czerwca jest niekonstytucyjne

Anna Dryjańska
– Są sytuacje, w których się nie negocjuje. Są ludzie, z którymi się nie negocjuje. Konstytucja to nie jest pole do zawierania bezprawnych kompromisów – mówi naTemat dr Mikołaj Małecki, prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Ekspert tłumaczy, kiedy mogą się odbyć wybory prezydenckie i jakie mogą być następstwa nielegalnego głosownia.
Wybory prezydenckie 2020 odbędą się 28 czerwca? Tego chce PiS, ale prawnik tłumaczy, dlaczego ten termin jest niekonstytucyjny. Kiedy może się odbyć głosowanie? fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Anna Dryjańska: Najpierw głosowanie miało się odbyć 10 maja, potem mówiło się o 28 czerwca, teraz i ten termin staje pod znakiem zapytania, bo opozycja jednak nie chce poprzeć pomysłu PiS. Czy może pan wytłumaczyć mnie i czytelnikom co tu się wyprawia? Sytuacja robi się tak skomplikowana…

Dr Mikołaj Małecki: No właśnie nie, sytuacja jest bardzo prosta. Już tłumaczę. Termin 28 czerwca jest niezgodny z Konstytucją RP. Przed tym od kilku dni ostrzegają prawnicy. I zdaje się, że wreszcie zaczyna to docierać do rządzących i opozycji.

Dlaczego termin 28 czerwca jest niekonstytucyjny?


Dlatego, że marszałek Sejmu nie ma żadnej podstawy do tego, by ogłosić nowe wybory. A władza ma obowiązek działać na podstawie i w granicach prawa. Odwrotnie niż obywatel, który może robić wszystko to, co nie jest zakazane. A więc – chcę, by to wybrzmiało – marszałek Sejmu nie ma "podkładki", by wyznaczyć termin nowych wyborów.

Ale przecież głosowanie 10 maja się nie odbyło, a kadencja Andrzeja Dudy się wkrótce skończy. To co teraz? Nie będzie nowego prezydenta?

Teraz trzeba tak jak w każdej innej sytuacji przestrzegać Konstytucji RP. Wybory 10 maja minęły – tego terminu nie da się przełożyć ani odnowić. Nowe wybory muszą być rozpisane w ciągu 14 dni po tym, jak opróżniony zostanie urząd prezydenta.

Co to znaczy "opróżniony"?

Najbardziej klasycznym przypadkiem opróżnienia urzędu prezydenta jest moment, gdy upływa kadencja głowy państwa. Ale są też inne przewidziane prawem przypadki, jak np. zrzeczenie się urzędu przez prezydenta lub okoliczności losowe, które uniemożliwiają mu pełnienie swoich obowiązków, takie jak ciężka choroba lub śmierć.

Czyli jeśli nie zajdą nadzwyczajne okoliczności, a Andrzej Duda nie zrzeknie się urzędu, to Elżbieta Witek ma obowiązek ogłosić nowe wybory w ciągu 14 dni od 6 sierpnia?

Właśnie tak. To jedyna zgodna z prawem możliwość.

To kiedy byśmy głosowali na prezydenta?

W ciągu 60 dni od momentu, gdy marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory, a więc najpóźniej w drugiej połowie października.

Tyle, że ze strony opozycji i mediów, które nie są związane z PiS, pojawiają się głosy, że to wcale nie musi być taki dobry termin dla opozycji. Teraz Trzaskowski rośnie w sondażach, ale efekt wcale nie musi się utrzymać za kilka miesięcy. Zwłoka może doprowadzić do reelekcji Dudy.

Moim zadaniem nie jest dopasowywanie terminu wyborów do szans danego kandydata, tylko informowanie, co jest zgodne z Konstytucją. Ogłaszanie przez marszałek Sejmu nowych wyborów przed opróżnieniem urzędu prezydenta będzie niezgodne z ustawą zasadniczą. Będzie bezprawne.

Ale Elżbieta Witek powołuje się na uchwałę Państwowej Komisji Wyborczej dotyczącą głosowania, którego władza nie przeprowadziła 10 maja. Przypomnę: w uchwale PKW stwierdza, że nie było możliwości głosowania na kandydatów. Następnie wyraża opinię, że to tak, jakby kandydatów nie było.

Ale przecież byli! Było 10 kandydatów. To władza polityczna, odbierając kompetencje PKW, uniemożliwiła przeprowadzenie głosowania, a uchwała PKW nie jest tu żadnym usprawiedliwieniem... Z ogłoszeniem nowych wyborów trzeba czekać do 6 sierpnia, do końca kadencji Andrzeja Dudy.

Ale Elżbieta Witek sugeruje, że albo wybory odbędą się teraz, albo nigdy.

To nieprawda, bo wybory nie tylko mogą, ale i muszą być ogłoszone po opróżnieniu urzędu prezydenta. Inaczej dojdzie do pogwałcenia Konstytucji.

A jakie to ma znaczenie, skoro została złamana wiele razy wcześniej? Czy te nasze rozważania to nie jest taka sztuka dla sztuki, tyle że w dziedzinie prawa? Ludzie są zmęczeni tym bałaganem, chcą głosować.

Konstytucja nie jest po to, by ją łamać. I nie chodzi tu o abstrakcyjne teoretyzowanie, tylko bardzo praktyczne i bolesne skutki, jakie może mieć dla opozycji skuszenie się na ofertę PiS. Zgoda na głosowanie w niekonstytucyjnym terminie może ją drogo kosztować. To pułapka, która w każdej chwili może się zamknąć.

To znaczy?

Wyobraźmy sobie, że głosowanie wygrywa któryś z kandydatów opozycji. Co teraz może zrobić PiS? Przecież na czele Sądu Najwyższego, który stwierdza ważność wyborów, stoi teraz niezgodnie z prawem była zastępczyni ministra Zbigniewa Ziobry. Może się okazać, że jeśli Andrzej Duda przegra wybory, to zostaną one unieważnione.

Przecież mówi pan, że termin 28 czerwca jest niekonstytucyjny, więc chyba takie wybory powinny być unieważnione?

Tak, ale bez względu na to kto wygra, a kto przegra. Co więcej PiS–owi może pomóc jego kolejna osoba, sędzia Julia Przyłębska, która może wykorzystać Trybunał Konstytucyjny do tego, by stwierdzić, że któryś z przepisów wyborczych jest niezgodny z Konstytucją, więc wyborów nie było. Jak na coś takiego zareagowałoby społeczeństwo?

Z kolei jeśli wybory wygra Andrzej Duda wszelkie protesty i wskazywanie naruszeń Konstytucji mogą być ignorowane.

Kreśli pan bardzo pesymistyczny scenariusz. Przecież może być tak, że wszyscy politycy zgodzą się na niekonstytucyjny termin 28 czerwca i nikt nie będzie podważał wyników wyborów.

Czy można się umówić na złamanie Konstytucji? Jeśli tak, to czy jest coś, cokolwiek, co reguluje sposób działania naszego państwa? Jakiekolwiek zasady?

Są sytuacje, w których się nie negocjuje. Są ludzie, z którymi się nie negocjuje. Konstytucja to nie jest pole do zawierania bezprawnych kompromisów. Jeśli opozycja nie chce wpaść w pułapkę rządzących, jeśli my nie chcemy narażać się na odpowiedzialność karną, powinniśmy trzymać się prawa.


Przeczytaj także: Druzgocący raport europarlamentu nt. polskich władz. "Działania PiS prowadzą do polexitu"