Oglądasz zdjęcia byłego w sieci? Akurat tego po odrzuceniu terapeutka radzi nie robić

Aneta Olender
– Nie należy oczekiwać od siebie, że musimy szybko pozbierać się i zapomnieć. Stan po odrzuceniu bywa podobny do żałoby. Trzeba przejść przez kilka etapów, żeby powrócić do siebie – mówi Alina Adamowicz, terapeutka kobiet i trenerka pozytywności emocjonalnej. W rozmowie z naTemat wskazuje m.in. jakie zachowania mogą nam utrudniać poradzenie sobie z odrzuceniem, a jakie będą nam sprzyjać.
Po odrzuceniu warto skupić się na sobie, ale nie doszukiwać się w sobie czegoś, co jest "nie tak". Fot. Pixabay
Bardzo często jest tak, że po odrzuceniu, winy szukamy w sobie?

Rzeczywiście tak jest. Kiedy mamy zaniżone poczucie własnej wartości i coś nam się nie uda, to od razu szukamy winy w sobie. Mówimy do siebie: "Nie zasługuję na miłość", "Nie zasługuję na dobre życie", "Jestem beznadziejna, znowu coś schrzaniłam, znowu coś zepsułam". Same sobie umniejszamy.

Od lat pracuję z kobietami. Rozmawiam z nastolatkami, z dojrzałymi kobietami i z seniorkami. Z mojej praktyki wynika, że ludzie rodzą się z dwiema ogromnymi potrzebami emocjonalnymi.

Jedną jest znalezienie więzi, bo każdy z nas chce zbudować więź z drugą osobą. Kolejną potrzebą jest uniknięcie odrzucenia, bo tego boimy się najbardziej. Jeśli zagłębimy się w problemy emocjonalne każdego, to okaże się, że wiążą się one z brakiem zaspokajania jednej z tych potrzeb, o których właśnie powiedziałam. Od tego wszystko się bierze, bo ta prawda o nas ma wielką siłę.


Da się uniknąć tego myślenia: "co jest ze mną nie tak"?

Oczywiście. Takie myślenie to szkodliwy nawyk, którego się nauczyłyśmy. A wszystkiego, czego się nauczyłyśmy, możemy się oduczyć.

Często dziewczyny, które wiele w życiu osiągnęły, mają mnóstwo sukcesów na swoim koncie, fantastyczne wspomnienia, bardzo same sobie umniejszają, bo zostały odrzucone. Zaczynają mówić do siebie negatywnym językiem: "Nie zasługuję na to", "To jest moja wina". Ich samoocena i pewność siebie spadają.

Dlatego kiedy pracuję z kobietami skupiamy się na faktach, na tym, jak naprawdę było w związku. I niejednokrotnie fakty mówią zupełnie coś innego niż myśli i odczucia. Okazuję się, że w związku od dawna nie było zrozumienia, szacunku, bliskości, ani przestrzeni do bycia sobą. Myśli to nie fakty, a często je mylimy ze sobą w emocjach.

Tymczasem nie było i nie jest z nami coś "nie tak", ale po prostu trafiamy na niewłaściwych partnerów. Żyjąc złudzeniami, usprawiedliwiłyśmy ich, aż same pogubiłyśmy się w tym wszystkim i zaczęłyśmy za wszystko obwiniać siebie. Czasami, mimo naszej złości i żalu, jest też tak, że człowiek, który odchodzi nie jest przecież największym złem. Emocje wygasają, nie ma tego czegoś, tak też się dzieje. Sztuką jest więc szanowanie decyzji i uczuć drugiej strony? To chyba może też pomóc nam pogodzić się z tą trudną sytuacją. Chodzi mi o nie pielęgnowanie nienawiści.

Związek nie jest dany raz na zawsze. Bycie razem to wspólny wybór, który podejmuje się każdego dnia. O związek trzeba dbać codziennie. Ważne jest to, abyśmy się szanowali, słuchali siebie i starali się o siebie nawzajem. Ważna jest rozmowa, spędzanie razem czasu. Często brakuje troski, przyjaźni i zaufania. Bez nich nie zbudujemy bliskiej relacji i mocnego związku.

Na początku każdej romantycznej znajomości są "motyle w brzuchu", jest fantastycznie, nasz partner wydaje się idealny. Jednak, gdy zabraknie uważności na siebie i przyjaźni, tego codziennego zaangażowania, to uczucia wygasają i zaczynamy oddalać się od siebie. Gdy przerwana zostanie więź emocjonalna, to związek się kończy.

Według światowej klasy badacza psychologii par, Johna Gottmana, są cztery kluczowe zachowania, które doprowadzają związki do rozpadu. To takie sygnały ostrzegawcze, ale po pierwsze ich nie znamy, bo nikt nas tego nie nauczył, a po drugie, nieraz wcale nie chcemy ich dostrzec.

Te "czerwone flagi", które prowadzą do rozpadu związku to: pogarda, krytycyzm, obojętność i defensywność. Gdybyśmy nauczyli się je rozpoznawać i radzić sobie, to niejeden związek można by uratować, zamiast zmarnować.

Z drugiej strony problemem jest chyba też to, że potrafimy tłumaczyć kogoś, oszukując tym samym siebie, dając sobie złudną nadzieję. Może odrzucenie mniej by bolało lub nie byłoby go gdybyśmy wcześniej zdawały sobie sprawę, że "jeśli mu zależy, to znajdzie czas".  

Złudzenia to kiepski fundament dla każdej relacji. Nic trwałego się na nim nie zbuduje. Oszukujemy siebie, bo boimy się odrzucenia. Boimy się samotności, że sobie same nie poradzimy. Obawiamy się oceny przez innych i wstydzimy się często "że nam się nie udało".

Rzeczywiście, najcenniejszym darem, jaki możemy dać drugiej osobie to swój czas i uwaga. A w tym szybkim świecie i codziennej bieganinie łatwo o tym zapomnieć. Szczęśliwe pary planują czas dla siebie, starają się znaleźć choćby chwilę w ciągu dnia, żeby wysłać sobie miłą wiadomość, zadzwonić – dać jakikolwiek znak, że myślę i pamiętam o nas.

Odrzucenie zawsze boli. Inną sprawą jest, że nieraz zbyt długo pozostajemy w złych związkach albo nadmiernie uzależniamy się od partnera zapominając o sobie. Wtedy odrzucenie boli jeszcze bardziej.

Dlatego uczę wzmacniania odporności psychicznej. Bo w życiu nie jest tylko kolorowo, świetnie i szczęśliwie. A odporność i siła psychiczna stanowią tarczę ochronną i dają oparcie. Dzięki nim o wiele łatwiej będziemy przechodzić przez różne traumy, w tym miłosne, jak porzucenie czy zdrada.

Czego na pewno nie robić po odrzuceniu?

Nie zadręczać się myślami - dlaczego tak zrobił, w czym ja zawiniłam, czy mogłam coś zrobić lepiej? My, kobiety, mamy tendencję do ruminacji, czyli do "przeżuwania myśli". Analizujemy przeszłość od lewa do prawa – nieraz staje się to destrukcyjnym nawykiem.

Czego nie robić jeszcze? Z pewnością nie śledzić partnera, nie zaglądać na jego Facebooka, Instagrama. Nie zamykać się w domu i nie odcinać od swojej grupy wsparcia – sprzyjających bliskich, dobrych przyjaciół, czy zaufanych znajomych.

Nie należy też oczekiwać od siebie, że musimy szybko pozbierać się i zapomnieć. Stan po odrzuceniu bywa podobny do żałoby. Trzeba przejść przez kilka etapów, żeby powrócić do siebie.

Jak sobie w takim razie pomóc?

Daj sobie kilka dni, aby się wyżalić i wypłakać. Później wyjdź z domu, spotkaj się ze znajomymi, przyjaciółmi. Wygadaj się, pozwól dać sobie pomagać. Wstawaj z łóżka, unikaj alkoholu i bezczynności – zamiast tego spaceruj, rób zdjęcia, zacznij uprawiać jakiś sport. Ja ruch przepisywałabym na receptę!

Zajmij się sobą. Skorzystaj ze wsparcia terapeuty – taka rozmowa jest super. Pomaga łatwiej przejść przez trudne chwile. No i nie wskakuj od razu w nowy związek! Naucz się być ze sobą, rozumieć siebie, słuchać swoich potrzeb, być dla siebie priorytetem, żebyś już nigdy nie ograniczała się i nie traciła swojego zdania, bo tak nie zbuduje się żadnego dobrego związku. Moja rada – zainteresuj się psychologią i zbuduj swoją siłę oraz odporność psychiczną – każda z nas tego potrzebuje.


Czyli jeśli czujemy się tak fatalnie po rozstaniu, to lepiej najpierw zająć się sobą, sprawdzić czy ten dramat nie wynika też z naszych deficytów emocjonalnych, deficytów miłości własnej?

Niestety, większość kobiet ma zaniżoną samoocenę. Czy wiesz, że Polki są pod tym względem na ostatnim miejscu w Europie!? Rozmawiam z dziewczynami, które odnoszą sukcesy zawodowe, są wspaniałymi matkami, niejednokrotnie ukończyły wymarzone kierunki studiów lub są świetnymi fachowcami w tym, co robią. A jednak ciągle wymagają od siebie więcej i więcej, ciągle uważają, że nie zasługują na szczęście, że są niewystarczająco dobre.

Większość z nich nie zbudowała w przeszłości spokojnego, wewnętrznego poczucia własnej wartości. Albo nie wyniosły tego z domu rodzinnego, bo zabrakło tam bezwarunkowej miłości i uwagi, albo odebrały im to nieudane związki. W ogóle, w polskiej kulturze trudno jest powiedzieć – kochaj siebie, bo to od razu kojarzy się egoizmem, który jest u nas niesprawiedliwie piętnowany - dlatego radzę: spróbujmy na początek chociaż polubić siebie. Nie jest to łatwe zadanie.

Nie jest łatwe, ale jest konieczne. Jeśli Ty nie lubisz siebie, to dlaczego miałby polubić Cię ktoś inny. Jeśli Ty nie wierzysz w siebie, to dlaczego ktoś inny miałby uwierzyć w Ciebie? Jeśli chcemy, żeby inne osoby nas szanowały, to musimy wpierw same szanować siebie. Przez to, w jaki sposób traktujemy siebie, uczymy innych jak mają nas traktować.

Kobiety ciągle mnie pytają: „Alka, jak to zrobić?”. Po pierwsze, bez działania nic się nie wydarzy. Najlepsze cytaty motywacyjne z Instagrama nie pomogą, jeśli sama nie zaczniesz czegoś robić. Dlatego nie tkwijcie w ściągającej was w dół negatywnej spirali. Trzeba się wyrwać, zmienić coś w swoim życiu, zacząć robić nowe rzeczy, uczyć się, zmienić styl, fryzurę i myślenie.

No i nie projektować negatywnych scenariuszy! Chyba codziennie słyszę: „ja już nigdy nikogo nie znajdę, nikt mnie nie pokocha”. I mówią to dziewczyny, które mają po 25 lat. Dlatego chcę powiedzieć każdej z Was: jesteś ważna, zasługujesz na dobre życie, a wiele najpiękniejszych dni, które będą miały dla Ciebie znaczenie jest jeszcze przed Tobą!


Co jeszcze możemy zrobić, żeby poradzić sobie z odrzuceniem? b]

Najważniejsze to zrozumieć, że już teraz jesteśmy wartościowe, że zawsze takie byłyśmy i będziemy. Że nie potrzebujemy drugiej połówki, bo nie jesteśmy żadną połówką. Jesteśmy całością. Że szczęście nie zaczyna się w drugiej osobie, pracy, pieniądzach, ale zaczyna się w nas.

Jest wiele technik bazujących na nowoczesnych terapiach, które pomagają szybko podnieść się po traumach. Ja staram się podążać za każdą klientką, za jej oczekiwaniami i potrzebami i dobieram metody, które pozwolą jej rozwinąć pozytywne emocje i uwierzyć w siebie. Czasami jedna rozmowa może odmienić komuś życie na lepsze.

Jestem zwolenniczką terapii prewencyjnej, czyli budowania w sobie siły i odporności psychicznej wtedy, kiedy jest dobrze. Żeby stanowiły dla nas tarcze i podporę wtedy, kiedy nadejdzie gorszy czas. Bo taki zawsze nadejdzie. A po nim lepszy, później gorszy, następnie fatalny i wreszcie piękny. Życie to podróż. Warto się do niej coraz lepiej przygotowywać, żeby czerpać jak najwięcej z doświadczanych chwil i radzić sobie na trudniejszych etapach. [b]Czyli rzucanie się w wir zabawy nie jest polecane?


Szalenie ważne jest życie w zgodzie ze sobą. Jeśli chcesz potańczyć to tańcz, jeżeli chcesz pisać, to pisz, jeżeli chcesz ćwiczyć, to ćwicz, ale w życiu potrzebna jest równowaga. Bardzo zachęcam wszystkich do dbania jednocześnie o zdrowie fizyczne i higienę mentalną.

Tak jak kultura fitness rozwija się u nas dobrze, tak dbanie o umysł nie jest popularne, ale wiem, że tak wkrótce będzie. Jeśli skaleczymy się w palec, to od razu lecimy do apteki, jeśli boli nas kolano, gardło, to wiemy, co mamy robić, a problemy z umysłem odpuszczamy. Najwyższy czas to zmienić.

To jest trudne.

Jeśli będziemy mówiły tak do siebie, to będzie jeszcze trudniejsze. Niektóre rzeczy są łatwe, inne wymagają więcej wysiłku, ale tego wszystkiego można się nauczyć! I nie chodzi o tworzenie cukierkowego życia. Myślę, że najlepiej nauczyć się pozytywności. To jest przede wszystkim nauka nienegatywnego myślenia, zarządzania emocjami, radzenia sobie ze stresem, budowania zasobów psychicznych i rozwijania swojego potencjału, który każda z nas posiada.

Czytaj także: Czasem wystarczy tylko pooddychać, aby być szczęśliwym. Oto jak zacząć medytować

Czytaj także: Jeśli nie dzwoni i nie odpisuje, to nie jest tobą zainteresowany. Sprawdź, co jeszcze o tym świadczy