Biedroń wystawił Sasinowi rachunek za wyborczy falstart. "Zapłaci albo Trybunał Stanu"
– Musi nadejść czas, w którym politycy będą płacić za swoje błędy i zaniechania – powiedział w czwartek na konferencji w Warszawie Robert Biedroń i wystawił rachunek Jackowi Sasinowi na 68 mln zł za wybory 10 maja, które nie doszły do skutku. Kandydat Lewicy na prezydenta RP wyliczył także, co za tę kwotę można było kupić.
Polityk zarzuca Jackowi Sasinowi, który odpowiadał za organizację wyborów 10 maja, że wydano przez niego 68 mln zł. Tyle bowiem według źródeł medialnych kosztowało Pocztę Polską przygotowanie głosowania korespondencyjnego. Biedroń wypisał także na tablicy, co za tę kwotę można by było kupić. Swoje wyliczenia udostępnił także na Twitterze.
Sasin wydaje się jednak nie przejmować żadnymi zarzutami o marnotrawstwo, a winę za taki stan rzeczy z przygotowaniami do wyborów zrzuca na opozycję. Wicepremier stwierdził w jednym z ostatnich wywiadów, że działał zgodnie z prawem, które dawała mu ustawa covidowa.
Czytaj także: "Tyle razy słyszałem, że będziemy siedzieć". Sasin kpi z zarzutów wyrzucenia w błoto 70 mln
źródło: TVN24