Lekarka z koronawirusem pojechała do szpitala. "Załamała przepisy i olała obowiązek izolacji"
W Pile doszło do nietypowego zdarzenia. Jedna z lekarek, która przebywała w domu w izolacji z powodu wykrycia u niej koronawirusa, pojechała do szpitala. Chciała, żeby zbadano, czy jeszcze jest zakażona. Za złamanie przepisów epidemicznych i narażanie innych czeka ją wysoka kara – ustalił Polsat News.
Chodzi o sprawę zakażonej lekarki, która mimo zakażenia i nakazanej kwarantanny pojechała do szpitala w Pile do punktu "drive-thru", żeby przetestować, czy nadal ma wirusa.
"Nie dość, że przez jednoczesne zatrudnienie w szpitalu i we własnym gabinecie owa osoba doprowadziła dziesiątki, a kto wie, czy nie setki pacjentek i personelu do kwarantanny, to do tego nie potrafiła poczekać na karetkę wymazową, tylko łamiąc wszystkie procedury przyjechała do szpitala, by pobrano jej wymaz" – zbulwersował się samorządowiec. Dodał, że według jego informacji lekarka miała wymusić na pielęgniarce pobranie wymazu.
Przypomnijmy, że dwa miesiące wcześniej opinia publiczna krytykowała za "bezmyślność" lekarkę z Knurowa, której zarzucano, że przyszła z koronawirusem na dyżur do szpitala. Późniejsze testy wykazały jednak, że kobieta nie była zakażona. Niestety, kiedy czekała na wynik testów, wylał się na nią hejt w internecie.
Czytaj także: Gliwicka policja zajmie się wizytą Morawieckiego w restauracji. Sprawdzi, czy złamał zakaz
źródło: Polsat News