"365 dni" i Netflix w ogniu krytyki. Organizacja Pro Empower chce usunięcia filmu z bazy serwisu

Bartosz Godziński
Nie ustają kontrowersje wokół "356 dni". Film Barbary Białowąs będący adaptacją książki Blanki Lipińskiej stał się (nie)spodziewanym hitem Netflixa na całym świecie. Podbija również TikToka w równie nieoczekiwany sposób. Zakończyć chce to organizacja walcząca z m.in. przemocą seksualną.
Polski film wzbudził kontrowersje na całym świecie Kadr z filmu "365 dni"
Popularność polskiego erotyka jest odwrotnie proporcjonalna do ocen krytyków. W serwisie Rotten Tomatoes ma okrągłe zero procent pozytywnych recenzji. Tymczasem odkąd film wskoczył na Netflixa (w Polsce 1 kwietnia, na całym świecie 7 czerwca), nie przestaje być w ścisłej czołówce Top 10.

Gigantyczną popularnością cieszy się również hashtag #365days na TikToku - łącznie filmiki nim oznaczone przekroczyły już ponad 660 milionów wyświetleń. Na nagraniach widzimy kobiety, które m.in. naśladują przemocowe sceny sceny z filmu.

Nie umknęło to uwadze organizacji Pro Empower. W petycji do Netflixa napisała o tym, jakie niebezpieczeństwa niesie za sobą polski film - "romantyzuje porwanie" i stawia w pozytywnym świetle m.in. toksyczną męskość i napaść seksualną. W poście na Twitterze czytamy, że "365 dni" ma "wzmacniać kulturę gwałtu" i jeśli serwis nie zdecyduje się na usunięcie produkcji, to apelują, by chociaż opatrzył ją stosownym ostrzeżeniem.
To nie jedyna petycja o usunięcie filmu z biblioteki serwisu. Na stronie Change.org pojawiła się kolejna - z Francji. Podpisało ją ok. 3500 osób.


Czytaj też: Byłam na "365 dni". Massimo uwodzi, ale nic nie zmieni faktu, że to toksyczna historia