Redzi przejechali się na własnym "hype trainie". Rozczarowałam się konferencją Cyberpunka 2077

Zuzanna Tomaszewicz
Epidemia koronawirusa odbiła się negatywnie na przemyśle gier komputerowych, ale nie wiedziałam, że aż tak boleśnie. CD Projekt Red zapowiadał wielki event, na którym nareszcie mieliśmy poznać specyfikacje dotyczące ich kolejnego sztandarowego produktu, czyli gry "Cyberpunk 2077". Polski producent narobił mi wielkich nadziei, jeśli chodzi o czwartkową konferencję Night City Wire. Niestety, Redzi nie dowieźli.
Konferencja Night City Wire okazała się rozczarowaniem. Fot. Youtube.com/Cyberpunk2077
Miało być tak pięknie, a wyszło jak zwykle. Na razie nie ma co wieszać psów na CD Projekt Red, ale z pewnością wydarzenie, które było długo zapowiadane i odbyło się w czwartek 25 czerwca, to ogromne rozczarowanie. Konferencja Night City Wire miała potencjał, aby stać się prawdziwym show. Ba, nawet porównywalnym do tego sprzed roku, kiedy podczas konferencji Xboxa dowiedzieliśmy się, że w "Cyberpunku 2077" pojawi się "najfajniejszy gość w Hollywood", czyli Keanu Reeves.

Ostatecznie okazało się, że konferencja została rozłożona na kilka mniejszych eventów, które – według prowadzącej całe wydarzenie – mają odbyć się w ciągu najbliższych tygodni. Zamiast otrzymać pełną konferencję, dostaliśmy 25-minutowy zlepek wideo, w którym zawarto krótki gameplay, nowy element rozgrywki oraz… zapowiedź anime od Triggera i Netflixa.


Mam wrażenie, że w zwiastunie zaprezentowanym w czwartek nie pokazano właściwie niczego nowego. Trailer jechał na podobnych emocjach, co zapowiedź z zeszłego roku. Pod koniec krótkiego materiału wideo znowu mieliśmy wielkie objawienie Keanu w roli Johnny’ego Silverhanda. Nie było więc żadnego elementu zaskoczenia. Liczyłam, że Redzi przybliżą nam chociaż profil postaci, której głos ma podkładać sama Grimes. Ten etap też pominięto.
Fot. Youtube.com/Cyberpunk2077
Trzeba przyznać, że podczas konferencji przedstawiono ciekawe rozwiązanie dotyczące prowadzenia fabuły. Chodzi tu o tzw. braindance – mechanikę pozwalającą na odtwarzanie wspomnień każdego mieszkańca Night City. Dzięki temu zabiegowi nasza postać może pobawić się w detektywa i rozwiązywać kryminalne zagadki. Braindance umożliwia V odczuwanie doznań, które towarzyszyły w danej chwili "właścicielowi wspomnienia".

Jasnym punktem czwartkowej konferencji z pewnością była zapowiedź anime osadzonego w uniwersum "Cyberpunka 2077". Wiadomo, że produkcją zajmie się studio Trigger i platforma Netflix. Japoński film animowany nie był jednak w stanie udźwignąć całego wydarzenia. W końcu czekaliśmy na grę, a dostaliśmy... serial.
Fot. Youtube.com/Cyberpunk 2077
Event Night City Wire nie odbiegał jakością od tegorocznych wydarzeń innych wydawców gier. Nic natomiast nie mogło być gorsze od prezentacji EA Games. Ale to nie zmienia faktu, że epidemia zebrała też żniwa wśród gamingowych deweloperów, a kryzys dotknął nawet niepokonanych Redów.

Generalnie w porównaniu do zeszłego roku najnowsze premiery i exclusive’y wydają się być niedopracowane, a gracze nie zostali uraczeni żadnymi nowymi wielkimi tytułami, które nie byłyby kontynuacją istniejących już serii.

Po CD Projekt Red spodziewałam się nieco więcej. Zobaczymy, jak poprowadzone zostaną następne epizody konferencji. Tydzień temu studio ogłosiło przesunięcie daty premiery gry z 17 września na 19 listopada, co mimo wszystko napawa mnie optymizmem, dlatego że pamiętam sytuację z "Wiedźminem 3", który był kilkakrotnie przekładany. Redzi – pomimo wielkiej presji – wydali ostatecznie grę, która po 5 latach od swojej premiery nadal wyznacza ścieżki dla innych twórców. Być może "Cyberpunk 2077" też będzie "game-changing".
Czytaj także: Jestem gamerką i wstyd mi za innych graczy. Wystarczy tęcza, aby doprowadzić ich do szału