Zatrzymano go za naklejkę z Dudą na busie. Jest decyzja prokuratury

Adam Nowiński
Ponad dwa tygodnie trwało powstępowanie dotyczące rzekomego znieważenia prezydenta Andrzeja Dudy przez przedsiębiorcę z Trójmiasta. Zatrzymano go, ponieważ ktoś doniósł, że na busie ma naklejkę, która obraża głowę państwa. Okazuje się jednak, jak podaje "Gazeta Wyborcza", że prokuratura nie dopatrzyła się znamion czynu zabronionego.
Mężczyzna nie odpowie za obrazę prezydenta Andrzeja Dudy. Fot. Hochstriess / Twitter
Hasło "wolę w szambie zanurkować niż na Dudę zagłosować", wizerunek kandydata PiS w błazeńskiej czapeczce oraz napisy "PiS stop" i "WyPAD 2020" – tym oklejone jest auto Sebastiana Pawłowskiego, przedsiębiorcy z Trójmiasta, który w piątek 19 czerwca został zatrzymany w Gdańsku przez policję pod zarzutem obrazy prezydenta.

Jak podaje "Gazeta Wyborcza", jego adwokat, Marek Kanawka, poinformował, że gdańska prokuratura umorzyła sprawę "z powodu braku znamion czynu zabronionego". Wcześniej jednak mężczyzna przeszedł "szkołę życia". Policjanci zatrzymali go na drodze, zakuli w kajdanki i zawieźli na komisariat. Podczas przesłuchania Pawłowskiemu - według jego relacji - kazano rozebrać się do naga, a służby miały szukać na niego haków.


Trzy dni po zdarzeniu policja zwróciła Pawłowskiemu zarekwirowany samochód. Mężczyzna nadal nim jeździ. Zakleił jedynie twarz Andrzeja Dudy czarnym paskiem. Zatrzymanie Pawłowskiego było relacjonowane w mediach społecznościowych. Całe zdarzenie można także prześledzić w naszym tekście na naTemat.pl.

Czytaj także: "Won z Dębicy!". Fani Dudy z Podkarpacia zaatakowali posłankę KO na wiecu Trzaskowskiego

źródło: "Gazeta Wyborcza"