Uwielbiała ją cała Ameryka. Ale Ellen DeGeneres i jej telewizyjne show są już chyba spaleni

Ola Gersz
Portal BuzzFeed News opublikował artykuł, który zszokował fanów Ellen DeGeneres. Oto byli pracownicy "The Ellen DeGeneres Show" twierdzą, że na planie tego uwielbianego przez miliony programu przeżywali piekło. Ale to wcale nie pierwsze przesłanki, że DeGeneres nie jest wcale tak życzliwą i sympatyczną osobą, na jaką się kreuje. Czy pod uśmiechniętą fasadą kryje się potwór?
Ellen DeGeneres jest pod coraz większym ostrzałem krytyki. Fot. Instagram / ellendegeneres_fc
Talk show "The Ellen DeGeneres Show" gości na ekranach amerykańskich telewizorów od 2003 roku. Już od 17 lat Ellen DeGeneres – obcięta na krótko blondynka w koszulach zapiętych pod szyję i z błyskiem w oku – rozmawia z gwiazdami, straszy swoich gości, rozbawia widownię i zachwyca się uroczymi dziećmi. Każdy odcinek włącza kilka milionów widzów – większość dla samej Ellen.

Bo DeGeneres od lat jest uwielbiana. A szczególnie od momentu, gdy w 1997 roku komiczka znana wówczas z głównej roli w sitcomie "Ellen" wystąpiła w programie Oprah Winfrey i wyjawiła, że jest lesbijką. To była chwila przełomowa, a Ellen stała się ulubienicą publiczności, telewizyjną gwiazdą i amerykańską ikoną, która jest rozpoznawalna i ceniona na całym świecie. I pozostaje tym wszystkim od lat. Jednak od kilku miesięcy nad Ellen DeGeneres zbierają się coraz gęstsze czarne chmury. Pojawiają się głosy, że prowadząca "The Ellen DeGeneres Show", której słynna mantra brzmi "Be kind" ("Bądź życzliwy")... wcale taka życzliwa nie jest. Wręcz przeciwnie: ludzie piszą wprost, że DeGeneres jest okropna. Na Twitterze trendował nawet swojego czasu wymowny hasztag #RIPEllen. To największy kryzys wizerunkowy, z którym do tej pory zmagała się telewizyjna gwiazda, mimo że plotki o jej trudnym charakterze pojawiały się od lat. Ale nikt nie dawał im wiary – do niedawna.


Mobbing w "The Ellen DeGeneres Show"


Zacznijmy... od końca. Kilka dni temu portal BuzzFeed News opublikował artykuł "Former Employees Say Ellen’s 'Be Kind' Talk Show Mantra Masks A Toxic Work Culture" ("Byli pracownicy twierdzą, że za mantrą programu Ellen 'Bądź życzliwy' kryje się toksyczne środowisko pracy"). Publikacja, w której anonimowo wypowiada się dziesięcioro byłych pracowników amerykańskiego talk show oraz jeden obecny, z miejsca wywołała burzę.

Informatorzy BuzzFeed News twierdzą, że na planie "The Ellen DeGeneres Show" wcale nie jest tak miło, jak wydaje się na ekranie. Zamiast życzliwości w otoczeniu DeGeneres mają rządzić rasizm, lęk i zastraszanie. I mimo że ze słów byłych pracowników programu nie wynika, że za tę toksyczną atmosferę odpowiedzialna jest sama prowadząca talk show, ale raczej producenci i wydawcy, to jednak jest to program sygnowany nazwiskiem DeGeneres. Program uważany za ostoję tolerancji, humoru i dobroci.

Jedna z byłych pracowników, Afroamerykanka, twierdzi, że notorycznie słyszała pod swoim adresem rasistowskie komentarze. Kobieta w końcu nie wytrzymała i sama odeszła z talk show. Ktoś inny trafił na miesiąc do ośrodka psychiatrycznego po próbie samobójczej, aby po powrocie ze zwolnienia lekarskiego dowiedzieć się, że został zwolniony. Inny pracownik musiał walczyć z działem HR za każdym razem, gdy chciał wziąć kilka dni wolnego, aby pojechać na pogrzeb członka rodziny lub przejść rekonwalescencję po wypadku samochodowym. W końcu dostał wypowiedzenie. A jeszcze inna osoba spotkała się z wściekłością przełożonych, gdy rozpoczęła w internecie zbiórkę na swoje leczenie, którego nie pokrywało ubezpieczenie. Usłyszała, że akcja udostępniona w mediach społecznościowych może zagrozić wizerunkowi Ellen DeGeneres.

– Te brednie "Bądź życzliwy" mają tylko rację bytu, gdy włączone są kamery. To wszystko jest tylko na potrzeby show. Wiem, że producenci pomagają finansowo ludziom w potrzebie, ale to jest tylko na pokaz – powiedział były pracownik "The Ellen DeGeneres Show" w rozmowie z BuzzFeed News.

A inny dodał: "Jeśli Ellen chce mieć swój własny program i swoje nazwisko w tytule, powinna być bardziej świadoma, co się w nim dzieje. Wydaje mi się, że producenci wykonawczy przychodzą do niej i mówią: 'Wszystko idzie świetnie, każdy jest szczęśliwy', a ona po prostu w to wierzy. Powinna jednak robić coś więcej, bo to jej obowiązek".

Nikkie Tutorials krytykuje Ellen DeGeneres


Afera ujawniona przez Buzzfeed to tylko wierzchołek góry lodowej. Góry, która w ostatnich miesiącach coraz bardziej wyłania się w całej swojej okazałości, kawałek po kawałku.

Zaczęło się w lutym tego roku, kiedy holenderska youtuberka makijażowa Nikkie Tutorials, czyli Nikkie de Jager opowiedziała w talk show "De Wereld Draait Door" w swojej ojczyźnie o udziale w programie "The Ellen DeGeneres Show" miesiąc wcześniej. Okazało się, że spotkanie z idolką de Jager nie należało do najprzyjemniejszych i odbiegało od wyobrażeń internetowej gwiazdy. – Powiem tylko, że jest olbrzymia różnica między programem a samą Elle DeGeneres i to na korzyść programu. Miło jest, gdy ktoś powie ci "cześć" przed wejściem na wizję. Ona nie powiedziała – wyjawiła Nikkie Tutorials. Holenderka stwierdziła również, że DeGeneres jest w rzeczywistości "zimna i zdystansowana", co znacznie odbiega od uśmiechniętego i sympatycznego wizerunku Ellen w telewizyjnym show.

Z kolei w innym wywiadzie, w magazynie "&C", Nikkie de Jager ponownie dała do zrozumienia, że ciepła i przyjacielska atmosfera w studiu, którą widzowie widzą na ekranach, jest tylko iluzją.

– Może jestem naiwna, ale myślałam, że zostanę powitana konfetti i okrzykiem "Witamy w 'The Ellen DeGeneres Show!". Zamiast tego przywitał mnie wkurzony i przepracowany stażysta. Spodziewałam się show Disneya, a dostałam mroczną wersję Teletubisiów. Każdy gość miał prywatną toaletę, ale ja nie. Nie mogłam nawet skorzystać z najbliższej toalety, bo była zarezerwowana dla Jonas Brothers – relacjonowała de Jager, a jej ostre słowa echem rozniosły się po świecie.

Twitter atakuje Ellen DeGeneres


Kolejna afera wybuchła w marcu, gdy komik Kevin T. Porter rozpoczął na Twitterze niecodzienną akcję. "Obecnie wszyscy potrzebujemy trochę życzliwości. W końcu Ellen DeGeneres mówi o tym cały czas. Jednocześnie jest ona notorycznie jedną z najbardziej wrednych osób na świecie. Napiszcie najbardziej szalone historie o wrednej Ellen, które słyszeliście, a za każdą z nich wpłacę dwa dolary do Regionalnego Banku Żywności w Los Angeles" – napisał. Porter otrzymał grubo ponad dwa tysiące historii. Większości z nich oczywiście nie da się zweryfikować, jednak sam odzew i powtarzalność niektórych anegdot dawały do myślenia. Ktoś napisał o autystycznym członku ekipy sprzątającej w "The Ellen DeGeneres Show". Mężczyzna został zwolniony, gdy zapomniał, że nie może patrzeć na DeGeneres ani się do niej odzywać, podczas gdy z racji swojego zaburzenia uwielbiał to robić.

Pojawiły się historie o "wrażliwym nosie" DeGeneres i nakazie, aby każdy żuł miętową gumę przed wejściem do jej biura. Podobno jeśli prezenterka uważa, że tego dnia jesteś nieświeży, każe ci wrócić do domu i wziąć prysznic. Cała ekipa ma również odgórny zakaz jedzenia mięsa i ryb, bo nie je ich sama Ellen. Z tweetów wynika również, że komiczka ma w zwyczaju "wybierać" osobę, dla której danego dnia jest wredna i ignorować wszystkich na dole produkcyjnej drabiny. Nie lubi, gdy ktoś na nią patrzy i nigdy nie mówi "dzień dobry".

Szumu narobiła również historia byłej kelnerki z restauracji Real Food Daily w Los Angeles, która napisała na Twitterze, że pewnego dnia serwowała brunch DeGeneres i jej żonie Portii de Rossi. Kobieta prawie straciła pracę, gdy właściciel lokalu dostał później od DeGeneres list, w którym prezenterka skarży się na... obdrapany lakier na paznokciach kelnerki. Z kolei inna użytkowniczka Twittera, Danielle Acevedo, opisała w odpowiedzi na akcję Kevina T. Portera swoją historię sprzed lat. "Kiedy miałam 15 lat, Ellen DeGeneres ogłosiła w programie konkurs na swoje popiersie. Ciężko nad nim pracowałam i nawet napisałam Ellen list. Kilka tygodni później DeGeneres wykorzystała moje popiersie jako rekwizyt w grze i dała je przypadkowej osobie – do jego spodu przeczepione było 500 dolarów" – napisała kobieta, która opublikowała również zdjęcia popiersia. DeGeneres nigdy się do niej nie odezwała.

"The Ellen DeGeneres" podczas pandemii


Ellen DeGeneres nie uniknęła również krytyki podczas pandemii koronawirusa. Przez trzy tygodnie jej program był zawieszony, a w kwietniu powrócił na mały ekran w nieco innej wersji – DeGeneres prowadziła show z własnego domu w Los Angeles. Jej powrót nie był jednak zbyt udany.

Gdy 6 kwietnia DeGeneres porównała swoją izolację z powodu koronawirusa do "pobytu w więzieniu", w sieci zawrzało. Internauci przypomnieli jej, że więźniowie są bardziej narażeni na zakażenie się wirusem, niż reszta populacji i wytknęli jej brak empatii. Nie umknął im również fakt, że trudno nazwać wielką, luksusową rezydencję DeGeneres więzieniem. Wideo później zniknęło z YouTube. W tym samym miesiącu DeGeneres znalazła się pod ostrzałem krytyki, gdy wyszło na jaw, że do realizacji domowej edycji swojego programu zatrudniła zewnętrzną firmę, zamiast swoich długoletnich pracowników. Spośród nich DeGeneres zaangażowała do projektu jedynie cztery osoby.

Również w kwietniu magazyn "Variety" dotarł do ponad 30 osób pracujących przy programie "The Ellen DeGeneres Show", które narzekały, że przez ponad dwa tygodnie nikt z szefostwa nie poinformował ich, jaką pensję otrzymają podczas pandemii i czy w ogóle dostaną jakąkolwiek zapłatę. Skarżyły się również, że nikt z producentów – ani tym bardziej sama DeGeneres – nie interesowały się ich zdrowiem psychicznym i fizycznym podczas izolacji, co – jak podkreślali pracownicy – kłóci się z mottem "bądź życzliwy".

Czy to koniec Ellen DeGeneres?


To nie wszystko. Po drodze był jeszcze tweet Ellen DeGeneres na fali protestów po śmierci George'a Floyda z rąk policji, który szczególnie nie spodobał się internautom i został skasowany. Dziennikarka mówiła w nim bowiem o ludziach różnej rasy, zamiast skoncentrować się na Afroamerykanach, mniejszości, o której przecież podczas zamieszek chodziło.

A wcześniej, w październiku ubiegłego roku, na jaw wyszła znajomość DeGeneres z byłym prezydentem USA Georgem Bushem. Gdy w mediach pojawiło się zdjęcie, na którym komiczka śmieje się w towarzystwie republikańskiego polityka na publicznym evencie, w internecie zawrzało. Zwłaszcza że DeGeneres powiedziała potem, że ona i Bush są "przyjaciółmi". Wiele fanów prowadzącej "The Ellen DeGeneres Show" namawiało wtedy do jej bojkotu. Dlaczego? Bo George Bush był przeciwnikiem praw społeczności LGBT (do której Ellen należy) oraz odpowiada za kontrowersyjną wojnę w Iraku. Furorę w internecie robią także archiwalne rozmowy DeGeneres w programie z gośćmi-celebrytami, którzy nie patyczkują się i wypominają jej niewłaściwe zachowanie. W zestawieniu, które przygotował portal BuzzFeed, jest między innymi Justin Bieber, który był zdegustowany wykorzystaniem przez DeGeneres w show jego nagich zdjęć zrobionych przez paparazzi czy gwiazdor country Blake Shelton, który wyjawia, że zegarek, który DeGeneres dała mu w prezencie podczas programu przy ostatniej okazji, został mu od razu zabrany za kulisami przez kogoś z ekipy.

Artykułów o "wrednym charakterze" Ellen DeGeneres i toksycznej atmosferze na planie "The Ellen DeGeneres Show" pojawia się w mediach coraz więcej. "Ludzie w końcu zaczynają dostrzegać prawdziwą Ellen DeGeneres i nie jest to miłe", pisał w kwietniu amerykański portal The Daily Beast. Wizerunkowi gwiazdy nie pomagają również plotki o kryzysie w jej związki z Portią de Rossi, która – jak twierdzi otoczenie – jest całkowitym przeciwieństwem swojej żony, gdyż podobno jest przemiła.

Coraz więcej internautów – jak przystało na cancel culture, czyli "kulturę przekreślenia" – domaga się bojkotu DeGeneres. Jaki będzie tego rezultat? Czas pokaże, ale jedno jest pewne: motto "bądź życzliwy" straciło już rację bytu. A przynajmniej wypowiadane przez Ellen.