Podział Mazowsza dotknie jego miasto, burmistrz miażdży pomysł PiS. "To kolejne dzielenie Polaków"

Katarzyna Zuchowicz
Powraca temat podziału województwa mazowieckiego. Projekt ustawy, jak twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna", ma trafić do Sejmu jeszcze w lipcu, a jesienią w dwóch województwach miałyby się odbyć wybory. Doniesienia wywołały burzę i falę komentarzy. Nikt mieszkańców, ani lokalnych władz nie pytał o zdanie. – Jestem przeciwny dzieleniu województwa i oddzieleniu Warszawy od Mazowsza. Nie zyskają na tym tereny biedne. Nie widzę tu korzyści – mówi naTemat Andrzej Pietrasik, burmistrz Płońska.
PiS wraca z tematem podziały Mazowsza. Projekt ustawy ma trafić w lipcu do Sejmu – twierdzi, według swoich nieoficjalnych doniesień, "Dziennik Gazeta Prawna". Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Gdyby faktycznie doszło do podziału województwa mazowieckiego Płońsk musiałby administracyjnie rozstać się z Warszawą. Zostałby w województwie mazowieckim, poza województwem z Warszawą i jej przedmieściami, które byłyby z niego wyłączone.

Przypomnijmy, o pomyśle podziału zaczęło się mówić w 2016 roku. W 2017 roku plany wywołały oburzenie samorządów. Rok temu, podczas kampanii wyborczej, do tematu wrócił Jarosław Kaczyński. Teraz "Dziennik Gazeta Prawna" podał nieoficjalnie, że projekt ustawy ma trafić do Sejmu jeszcze w lipcu.

Czytaj także: Nowe wybory w Polsce już jesienią? Projekt PiS wkrótce trafi do Sejmu


PiS wraca z podziałem Mazowsza. Jeszcze w lipcu, jak nieoficjalnie twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna", do Sejmu ma wpłynąć projekt ustawy o podziale województwa mazowieckiego na dwie części. Jak Pan odebrał te doniesienia medialne?

Byłem zaskoczony przede wszystkim szybkością działania. Zaskoczyło mnie, że ten pomysł pojawił się tak szybko po wyborach prezydenckich. To jest kolejne dzielenie Polaków. Zamiast sklejać Polskę po wyborach, to robimy podział województwa według kryterium politycznego na sympatyków prezydenta Andrzeja Dudy, który wygrał wybory i sympatyków prezydenta Trzaskowskiego, który przegrał.

To jest podział polityczny. Nie służy to pojednaniu i szukaniu wspólnoty narodowej. Wręcz przeciwnie. Jak Pan ocenia sam pomysł?

Jestem przeciwny dzieleniu województwa i oddzieleniu Warszawy od Mazowsza. Mieliśmy już ustawę warszawską, samorządy wypowiedziały się jednoznacznie, że jej nie chcą. Myślę też, że wypadałoby zapytać mieszkańców, co oni na ten temat sądzą. Bo skutki takiego podziału poniosą mieszkańcy całego województwa mazowieckiego.

Realizujemy jeden budżet unijny, który oparty jest na obecnej strukturze podziału kraju na województwa. Kadencja, która za chwilę będzie, jest negocjowana przez obecne województwo mazowieckie w takim kształcie, w jakim jesteśmy. Proces podziału województwa jest bardzo skomplikowany technicznie. Pomijam już, że analizy, które znam, uważają, że województwo na podziale nie zyska. A przede wszystkim nie zyskają tereny biedne, czyli wiejskie. Nie widzę tu korzyści.

Dlaczego?

Ponieważ Warszawa wnosi olbrzymi budżet. Większa część budżetu województwa mazowieckiego to Warszawa. Środki rozkładają się na całe województwo, nie tylko na stolicę.

Gdyby Warszawa została wyłączona, co w praktyce oznaczałoby to dla Płońska i innych gmin, które znajdą się w nowym województwie?

Myślę, że wtedy będziemy biednym, mało znaczącym województwem w Polsce. Trzeba by zrobić dokładną analizę, jaki wpływ będzie to miało na środki unijne. Czy będziemy ich mieli więcej, czy mniej? W tej chwili mówią o tym bardziej politycy niż analitycy. Analizy, które znam, wskazują, że po podziale województwa nie będzie ich więcej. To jest najważniejsze.

Poza tym, jeśli wszędzie mówimy, że szanujemy demokrację, że będziemy pytać obywateli, to zapytajmy mieszkańców województwa mazowieckiego, co sądzą na ten temat.

I nie róbmy tego na kolanie na zasadzie, "bo mam nagle pomysł, to podzielmy województwo". Jeżeli takie działania mają być racjonalne i oparte o rzetelną troskę mieszkańców, to zawsze powinno być to poddane konsultacji społecznej i bardzo szczegółowej analizie fachowców od różnych branż życia publicznego. Tego typu działania nie powinny być robione nagle, tajnie, po cichu.

Nie było żadnych konsultacji?

Nie było.

PiS wraca z tym pomysłem od kilku lat. Czy w tym czasie ktoś w ogóle dzwonił do Pana w tej sprawie, była jakakolwiek rozmowa?

Nie. Nigdy. O wszystkim dowiaduję się tylko z doniesień medialnych.

Jak według Pana na podział zareagowaliby mieszkańcy?

Podejrzewam, że będą decydowały racje polityczne, a nie racjonalne. A tu nie powinno być polityki. Albo nasze miasta i gminy będą rozwijały się szybciej albo wolniej. Wszystkie duże inwestycje, które realizuję w Płońsku są z udziałem środków unijnych. Tu są potrzebne realne wyliczenia, analizy, strategie. I wola mieszkańców. W tej chwili pytanie jest bardziej polityczne niż racjonalne. Nikt nie mówi, co będzie po podziale.

Myślę jednak, że przywiązanie mieszkańców do bycia w województwie mazowieckim jest duże. I nie chcieliby być członkiem województwa, które nie wiemy gdzie będzie, jak się będzie nazywać, gdzie będzie miało siedzibę. Dla Płońska naturalnym ciążeniem była i jest Warszawa.

Dlaczego Pana zdaniem PiS tak bardzo zależy na podziale?

Wiemy, że w Warszawie wygrali zwolennicy kandydata na prezydenta Rafała Trzaskowskiego, a w terenie zwolennicy prezydenta Andrzeja Dudy. Sympatie polityczne zostały pokazane. W moim powiecie tereny wiejskie zdecydowanie głosowały za kandydaturą prezydenta Andrzeja Dudy. Myślę, że to jest to. Wraca myśl z przejęciem Warszawy.

Według PiS podział Mazowsza ma zwiększyć szanse biedniejszego Mazowsza na fundusze UE.

Podział do pozyskiwania środków unijnych został już dokonany. Jest wydzielona Warszawa i biedniejsze tereny. I wokół tej koncepcji opiera się cała filozofia pozyskiwania środków UE. To jest już wynegocjowane, wiemy jak to działa.

Moje miasto Płońsk było liderem w poprzedniej kadencji w pozyskiwaniu środków unijnych na głowę jednego mieszkańca. Warszawa nic tu nie przeszkadzała. Mały, 22-tysięczny Płońsk wygrał w konkurencji z Warszawą i dużymi miastami. Od czego to zależało?

Od naszej inicjatywy, pomysłowości, wydolności budżetu, złożonych projektów i bardzo intensywnej kampanii, tłumaczącej mieszkańcom, po co te pieniądze i projekty. Na projekt w zakresie ochrony klimatu pozyskaliśmy aż 67 mln zł. Warszawa nie miała nic do tego.

Zła kondycja samorządów nie bierze się z podziału terytorialnego, tylko z niedofinansowania ze strony rządowej poszczególnych zadań, które nam przekazano jako zadania własne. Chodzi głównie o oświatę. Ona pożera nasze budżety. I nie zależy to od tego, czy województwo jest małe, czy duże.

Podsumujmy zatem, jakie z punktu widzenia miast jak Płońsk, które musiałyby rozstać się z Warszawą, byłyby największe minusy podziału województwa?

Zaryzykuję twierdzenie, że 2/3 środków finansowych całego potencjału województwa zostanie w aglomeracji warszawskiej. Obawiam się, że będziemy słabym ekonomicznie, mało liczącym się województwem z małym budżetem. I myślę, że z małymi szansami na przebicie się w wynegocjowaniu dobrego kontraktu w UE. Bo przecież regiony same negocjują taki budżet.

Jakie konsekwencje dla mieszkańców byłyby najgorsze?

Groźba, że nie będzie różnego rodzaju dofinansowań, które teraz otrzymujemy poprzez Sejmik województwa mazowieckiego. Cały szereg programów, właśnie dla małych gmin wiejskich, jest realizowany przez sejmik z pieniędzy z budżetu, który wytwarza głównie Warszawa. Główny dochód sejmikowy to udział w podatku CIT od firm. A co najmniej dwie trzecie firm mamy w Warszawie. Jakiekolwiek plusy?

Nie widzę. Moje miasto jest sprzężone z Warszawą. Rozwój miasta w dużej części jest w oparciu o Warszawę. To jest dla nas centrum administracyjne, edukacyjne, miejsc pracy.

Boi się Pan takiego rozwiązania?

Boję się. Nie wiem, co np. będzie z projektami, które teraz realizujemy i jesteśmy na półmetku. Łącznie mamy zaangażowane ponad 110 mln zł środków. W tym jest 80 proc. dofinansowania unijnego, 10 proc. rządowego i 10 proc. z budżetu miasta. I to dzieje się w województwie, gdzie mamy wielką i bogatą Warszawę oraz biedniejsze gminy wiejskie, wiejsko-miejskie i małe miasta. I nie przeszkadza mi to realizować tak dużych projektów.

Rozmawiał Pan o tym z innymi burmistrzami? Jak reagują?

Teraz nie, zaskoczyła mnie ta propozycja. Nie sądziłem, że tak szybko nastąpi powrót do tego tematu. Poprzednio była debata. Ale myślę, że samorządy województwa opowiedzą się jednoznacznie, po której są stronie.

Wiele uchwał sejmowych nie jest konsultowanych. Od kilkunastu lat działam w zarządzie Związku Miast Polskich. Najważniejsze uchwały powinny być, a nie są z nami konsultowane. Mogę tylko ubolewać, że tak jest. W sytuacji, gdy ignoruje się partnerów społecznych, to w którymś momencie może grozić to wybuchem społecznych emocji. Jak nazwałby Pan tę próbę podziału Mazowsza?

Myślę, że to próba narzucenia politycznej woli samorządom. Myślę, że zareagują też inne samorządy w Polsce, ponieważ to może spotkać również inne województwa. Samorządy są tutaj solidarne. Związek Miast Polskich, który skupia prawie 400 miast, Związek Gmin Wiejskich i Unia Metropolii Polskich mówią jednym głosem. Tu też na pewno będzie jednomyślne stanowisko.