"Nie jestem niewolnicą social mediów". Poznaj 18-latkę nazywaną polską królową TikToka

Michał Jośko
Jeżeli jesteś człowiekiem starej daty, prawdopodobnie nigdy nie słyszałeś o tej 18-latce z Poznania. Wyjaśnijmy więc: masz do czynienia z osobą nazywaną polską królową TikToka. Powód? Na tej platformie, służącej do nagrywania i oglądania krótkich filmów, poczynania Marii "Mary" Jeleniewskiej śledzi rekordowe… 9,4 miliona osób. Nie, to nie pomyłka – liczba fanów tej licealistki odpowiada jednej czwartej populacji kraju nad Wisłą. Chciałbyś zrozumieć fenomen aplikacji, z której korzysta już ponad miliard osób, a może dowiedzieć się, jak odnieść tiktokowy sukces? A więc nie znajdziesz lepszej przewodniczki, niż @jeleniewska.
Maria "Mary" Jeleniewska Fot. archiwum własne
Przeraża cię to, że nasza rozmowa nie będzie piętnastosekundowym filmikiem, lecz ukaże się w formie długiego tekstu? Wiesz, w stronę jakiego stereotypu zmierzam…

Tak, wiem: "wpółczesna młodzież nie czyta niczego, może oprócz krótkich postów w internecie". Gwarantuję ci, że to nieprawda. Jestem dziewczyną, dla której świat naprawdę nie kończy się na krótkich filmach, oglądanych na smartfonie. Naprawdę lubię czytać; kocham długie artykuły i wywiady w gazetach, no i oczywiście książki. Od podstawówki bardzo chętnie wracam do twórczości Małgorzaty Musierowicz, sięgam też po niektóre pozycje Johna Greena… 


Nawiązałeś do jednego z wielu stereotypów; rzucę kolejnym: "całe życie nastolatków albo osób po dwudziestce przeniosło się do internetu". No i znów – czy to patrząc na moich znajomych, czy na mój styl życia – mamy do czynienia z nieprawdą. Słowo! Młodzież spędza naprawdę sporo czasu na przysłowiowym trzepaku, często wychodzi na dwór i lubi się ruszać. 

Dla mnie to rzeczy oczywiste, bo od dzieciństwa zarażano mnie miłością do aktywności fizycznej. Trenowałam karate i pływanie, przez pięć lat chodziłam do szkoły tańca, gdzie uczyłam się jazzu i tańca współczesnego.

Niestety, kontuzja uniemożliwiła rozwój tej kariery, ale wciąż jestem w nieustannym ruchu – bardzo dużo biegam, chodzę na siłownię, jeżdżę na rowerze i uwielbiam spacery. Nie jestem niewolnicą social mediów, która siedzi całymi dniami ze smartfonem w dłoni.
Maria "Mary" JeleniewskaFot. archiwum własne
Jak długo potrafisz przetrwać w trybie offline?

Od internetu odcinam się znacznie częściej, niż mogłoby się wydawać osobom wiedzącym, czym się zajmuję. Pewnie, muszę być na bieżąco z najnowszymi trendami na TikToku, ale owo trzymanie ręki na pulsie staram się ograniczać do niezbędnego minimum.

Rano, zaraz po pobudce, sprawdzam powiadomienia i newsy, ale później – do okolic szesnastej albo siedemnastej – raczej nie zerkam na social media. To czas, który przeznaczam właśnie na życie w realu, smartfon nie jest mi wtedy niezbędny do szczęścia. 

Tak swoją drogą chyba nie tylko moje pokolenie ma skłonność do nieustannego wpatrywania się w ekran smartfona – spójrz na ludzi, starszych i młodszych, w kawiarniach albo autobusach. Żyjemy w świecie, w którym czymś dziwnym jest nie robienie niczego, rozumiane np. jako obserwowanie świata za oknem. Ludzie uważają, że w każdej sekundzie należy się czymś zajmować – coraz rzadziej czytaniem książki, coraz częściej zaglądaniem w telefon.

Rzecz kolejna, która jest w naszych czasach czymś nietypowym: na ile tylko mogę, ograniczam kontakt drugim człowiekiem przy pomocy komunikatorów internetowych. Zdecydowanie bardziej wolę do niego zadzwonić, choć i to jest jakimś tam substytutem. Przecież nic nie zastąpi spotkania twarzą w twarz, jak chociażby w przypadku tego wywiadu.

Wracając do TikToka – jak wyglądają obowiązki zawodowe osoby, dla której jest on czymś więcej, niż tylko zabawą?

Najwięcej czasu poświęcam na szukanie inspiracji. Zdarza się, że przez godzinę, dwie albo trzy skroluję TikToka, patrząc, co jest w tym momencie modne, co robią inni użytkownicy. Na tej bazie próbuję wymyślić coś zupełnie nowego, zaskakującego. Później zabieram się za nagrywanie swoich treści – stworzenie piętnastosekundowego filmiku zajmuje mi od kwadransa do godziny.

Czy to, co robisz, nazwałabyś działalnością artystyczną? Przecież nie ograniczasz się do robienia słodkich dzióbków…

Cóż, wiele osób na robieniu owego dzióbka poprzestaje (śmiech)… Jednak oprócz nich działa naprawdę spora rzesza postaci, które dają z siebie znacznie więcej, nie chodzi im wyłącznie o jakieś tam wygłupy przed obiektywem. 

Przyznaję, z jednej strony boję się używania słów "artysta" i "sztuka", bo kojarzą mi się raczej z działalnością osób zajmujących się malarstwem, kompozytorami albo piosenkarzami. 

Jednak z drugiej, powiedzmy sobie szczerze, tiktokowanie może być formą artyzmu, nawet jeżeli efektem jest bardzo krótkie wideo. Gdy chcesz robić to naprawdę dobrze, to przecież musisz być człowiekiem niebanalnym, mieć głowę pełną pomysłów, inspirować innych… Bez tego nie odniesiesz sukcesu.
Maria "Mary" JeleniewskaFot. archiwum własne
Czego jeszcze potrzebujemy, chcąc zrobić furorę? Kreatywności, talentu, pracowitości?

Wszystko się zgadza, dołożyłabym do tego jeszcze cierpliwość i umiejętność zaskakiwania ludzi. No i rzecz absolutnie najważniejszą: autentyczność, która jest tutaj słowem-kluczem. 

Autentyczności nie można zastąpić świetną autokreacją?

Nie. Jeżeli zaczniesz udawać kogoś, kim nie jesteś, ludzie naprawdę szybko zorientują się, że coś nie gra. Nie mogłabym zacząć działać na zasadzie: farbuję włosy na różowo i zaczynam wmawiać światu, że jestem jakąś zbuntowaną rokendrolówą, bo na TikToku kłamstwo ma krótkie nogi.

No a gdy prawda wyjdzie na jaw, rozprzestrzeni się po internecie błyskawicznie. Osoba, która stara się oszukać innych, momentalnie zaczyna być postrzegana jako ktoś, kto po prostu szuka atencji, posuwając się do nieczystych zagrywek.
Maria "Mary" JeleniewskaFot. archiwum własne
Przecież – nawet jeżeli nie zaczniemy zmierzać w stronę pejoratywnego słowa "atencjusz" – chyba każdy tiktoker musi być ekstrawertykiem, który syci się tym, że podziwiają go tłumy…

W pewnym stopniu tak. Chociaż, uwierz, popularność można zyskać, mając po prostu odpowiednią charyzmę, dar zwracania na siebie uwagi. No i będąc otwartym na innych, bo to ułatwia utrzymywanie fajnych relacji z fanami.

Jestem idealnym dowodem na to, że wcale nie trzeba mieć jakiegoś ekstremalnego parcia na szkło – mówiąc delikatnie, nie należę nawet do stuprocentowych ekstrawertyczek. Zresztą od tej cechy zaczęła się moja przygoda z TikTokiem: zamiast imprezować ze znajomymi, wolałam spędzać czas w domu i kręcić pierwsze filmiki.

Dziś, gdy stałam się osobą rozpoznawalną, zbyt wielkie zainteresowanie moją osobą czasami wręcz mnie stresuje. Nierzadko patrzę na fanów, którzy podchodząc do mnie, są naprawdę mocno spięci, wręcz przerażeni. Nie mają pojęcia, że na ich widok mam tak samo, o ile nie bardziej (śmiech).
Maria "Mary" JeleniewskaFot. archiwum własne
Możesz jeszcze korzystać z transportu publicznego?

Jakoś daję radę. Po prostu musiałam się przyzwyczaić do tego, że co chwila jestem przez kogoś rozpoznana, że współpasażerowie pokazują mnie palcami, po czym przepychają się przez cały autobus i podchodzą, prosząc o wspólne zdjęcia.

Zdarzało się nawet, że trafiałam na strony Spotted – ludzie wrzucali tam zrobione ukradkiem zdjęcia i "sensacyjne" komentarze w stylu: "zobaczcie, ta słynna tiktokerka jeździ naszym autobusem"! No a czym mam jeździć? Limuzyną z szoferem (śmiech)?

Rozumiem, że TikTok nie zapewnia jeszcze takiego poziomu życia? Największe gwiazdy Instagrama, takie jak "The Rock" i Kylie Jenner, kasują około miliona dolarów za post.

Nie, mówimy tutaj o zupełnie innych pieniądzach. W tym momencie sukces na TikToku może być dla młodego człowieka alternatywą dla jakiejś "normalnej" pracy; siedzenia za biurkiem w korporacji albo stania za ladą sklepową. Znam osoby, które dzięki tej aplikacji odmieniły swoje życie: mogły przeprowadzić się z małych miasteczek do Warszawy, wynająć mieszkania i uniezależnić się finansowo od rodziców.

Nie znam dokładnych stawek rynkowych, bo pieniądze to temat tabu, ale – mówiąc w największym uproszczeniu – nie wydaje mi się, aby za jeden, dwa albo nawet trzy filmiki reklamowe można było kupić sobie Ferrari albo willi w Beverly Hills.
Maria "Mary" JeleniewskaFot. archiwum własne
Z uporem maniaka wrócę do słowa "jeszcze" – przecież za jakiś czas, gdy wzrośnie siła nabywcza statystycznego użytkownika tej aplikacji, sytuacja zmieni się diametralnie. Oczywiście pod warunkiem, że w międzyczasie nie pojawi się jakiś nowy wynalazek, który…

… zepchnie tę aplikację na boczny tor. No albo, uwzględniając najczarniejszy scenariusz, TikTok nie zostanie zamknięty. Na razie wiadomo tylko tyle, że ta platforma ma gigantyczny potencjał, co zauważa coraz więcej firm, w efekcie wykładając coraz większe pieniądze na promowanie się w tym miejscu. 

Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Tak czy owak – choć przyszłość zawodową wiążę z social mediami – wiem doskonale, że należy mieć jakiś plan B. W moim przypadku to języki obce – bardzo dobrze znam angielski i niemiecki, uczę się też hiszpańskiego.

W przyszłym roku zdaję maturę, po której chciałabym dostać się na studia lingwistyczne; albo w moim rodzimym Poznaniu, albo... w Austrii. Oczywiście TikTok wciąż będzie obecny w moim życiu – nie tylko jako zabawa i pasja, ale i sposób wsparcia finansowego mojej edukacji (śmiech).

Mówimy o aplikacji, dzięki której bariery językowe są coraz mniejszą przeszkodą, osoba z każdego zakątka planety może odnieść sukces iście globalny. Jak wygląda to w twoim przypadku?

Polscy użytkownicy stanowią zaledwie około dziesięciu procent moich fanów. To, zaokrąglając, jakiś milion osób, jednak zdecydowana większość – bo jakieś czterdzieści procent – mieszka w Stanach Zjednoczonych. Ten wzrost popularności za oceanem był wielkim zaskoczeniem, bo w swoich filmikach długo korzystałam głównie z polskich piosenek, opisy i hasztagi również były "po naszemu". 

Aż tu nagle zauważyłam wysyp komentarzy pisanych po angielsku. Wszystko przypominało eksplozję – momentalnie z trzystu tysięcy fanów zrobiły się trzy miliony, dziś ta liczba przekroczyła 9,4 miliona.

Nie robi to zbyt wielkiego wrażenia w porównaniu z wynikami osiąganymi przez Charli D’Amelio, czyli największą gwiazdę TikToka. U niej gigantyczny wzrost popularności również był nagły – zaczęła nagrywać filmiki dopiero jesienią ubiegłego roku i w pewnym momencie nastąpił wielki wybuch, którego efektem jest 74,4 miliona obserwatorów. To rzeczy, za które odpowiadają algorytmy TikToka; mechanizmy, których nie da się w pełni zrozumieć, rozłożyć na czynniki pierwsze.
Najpopularniejsza polska tiktokerka + średnio popularny redaktor naTematFot. naTemat
Wchodzimy w temat hurtowego kupowania fanów, owych mitycznych serwerowni w Pakistanie albo Chinach? No albo przynajmniej umiejętnej gry w kotka i myszkę z algorytmami? 

Owszem, takie rzeczy się dzieją, jednak w tym momencie mówimy o czymś zupełnie innym. Za naprawdę wielkim sukcesem na TikToku zawsze stoi czysty, szczery zachwyt ludzi tym, że zaproponowało się im coś naprawdę fajnego, niebanalnego i zrealizowanego w oryginalny sposób.

Oprogramowanie może tylko ów fenomen zauważyć i wesprzeć, zwiększając viralowo zasięgi. Coraz bardziej zaawansowane algorytmy, tudzież inne boty, są oczywiście istotne, jednak w tym świecie zdecydowanie najważniejszy jest człowiek.