Zamieszki na Białorusi po ogłoszeniu wyników. Tłumy przed białoruską ambasadą w Warszawie
Monika Piorun
Według oficjalnych białoruskich badań exit poll, niemal 80-proc. poparcie i zwycięstwo w wyborach prezydenckich przypadło Aleksandrowi Łukaszence, który ma rządzić następną, szóstą już z kolei kadencję. Po ogłoszeniu tych informacji za wschodnią granicą niespokojnie zrobiło się m.in. na ulicach Mińska i Brześcia.
Z Brześcia spływają niepokojące informacje o dramatycznych zdarzeniach po ogłoszeniu sondaży exit poll. Ludzie wyszli na ulice w proteście przeciwko sfałszowanym ich zdaniem wynikom głosowania.Doniesienia o tym, że Białorusini wychodzą na ulice zaprotestować przeciwko próbie przedłużenia dyktatury Łukaszenki docierają także z Mińska."Mińsk i cała Białoruś nie jest w stanie zaakceptować kolejnych bezczelnie sfałszowanych wyborów. Ludzie wyszli i wyjechali w proteście na ulice. Stolica Białorusi stanęła. Rządzi dyktator bez autoryzacji większości w społeczeństwie. I wszyscy to już wiedzą" – relacjonuje ze stolicy Białorusi poseł Koalicji Obywatelskiej Michał Szczerba, który przebywa tam w roli obserwatora wyborów.Z Białorusinami solidaryzują się Polacy. Wieczorem w Warszawie przed ambasadą zgromadziły się tłumy. Nie tylko imigrantów z Białorusi, ale także ich polskich przyjaciół. Jak informowaliśmy w naTemat.pl, według oficjalnych białoruskich badań exit poll Aleksandr Łukaszenka miał zdobyć miażdżącą przewagę w wyborach prezydenckich i uzyskać 79,7 proc. głosów. Jego rywalka Swiatłana Cichanouska miała zdobyć 6,8 proc. Z kolei wyniki exit poll z Moskwy wskazują na zupełnie inne statystyki i pokazują, że zdecydowane zwycięstwo odniosła... rywalka obecnego prezydenta.