"Ciocia szukała mnie do 4 nad ranem". Został zatrzymany, chociaż nie brał udziału w proteście

Aneta Olender
Nagle złapano mnie za plecy i pociągnięto. W pierwszej chwili pomyślałem, że może chcą mnie przesunąć, bo biegną do pomnika Kopernika, żeby ściągnąć flagi, które ktoś powiesił, ale bez słowa skierowano mnie do radiowozu – mówi Aleks Wentykler, jedna z osób zatrzymanych po piątkowych protestach w obronie Margot.
Aleks przez wiele godzin nie mógł poinformować nikogo z bliskich, co się z nim dzieje. Fot. archiwum prywatne
Brałeś udział w proteście w obronie Margot?

Nie, pojawiłem się w tamtym miejscu już po proteście.

Dlaczego w takim razie zostałeś zatrzymany?

Wydaje mi się, że tak naprawdę była to łapanka, wyciągano przypadkowych ludzi. Z tego, co słyszałem, padały polecenia, żeby wyciągać z tłumów po 3 osoby i zabierać je ze sobą. W tamtym momencie oddalałem się już do domu, a przyszedłem tak naprawdę po to, żeby zrobić kilka zdjęć, żeby zobaczyć czy moi znajomi nie potrzebują pomocy.

Nagle złapano mnie za plecy i pociągnięto. W pierwszej chwili pomyślałem, że może chcą mnie przesunąć, bo biegną do pomnika Kopernika, żeby ściągnąć flagi, które ktoś powiesił, ale bez słowa skierowano mnie do radiowozu.


Nikt nie poinformował cię, dlaczego jesteś zatrzymany?

Nie, nie dostałem żadnej informacji o tym, że jestem zatrzymany przez pierwsze pół godziny. Nie podano mi podstawy prawnej, o którą prosiłem, nie podano mi danych funkcjonariuszy, którzy mnie zatrzymali.

W poście na facebooku zasugerowałeś, że być może przyciągnąłeś uwagę policjantów, bo miałeś na twarzy tęczową maseczkę.

Miałem maseczkę, bo było tam trochę ludzi. Być może tęcza podpowiedziała im, że właśnie mnie trzeba zatrzymać, ale z tego, co widziałem, to również osoby bez żadnych tęczowych elementów były zatrzymywane.

Czy podczas zatrzymania panował jeszcze chaos, były jakieś przepychanki?

Na samej ulicy było raczej spokojnie. Przed pomnikiem Kopernika było może z 10 osób, niektóre z nich siedziały, rozmawiały, większość miała maseczki. Podchodziła do nas dziennikarka, żeby dowiedzieć się, co się działo, szukała kogoś, kto był tam od samego początku, bo nic już się nie działo. W pewnym momencie podbiegli do nas policjanci.

Co działo się po tym, jak zostałeś wciągnięty do radiowozu?

Najpierw pojechaliśmy na komendę przy ul. Wilczej, ale stamtąd nas wygonili, powiedzieli, że jest pełno i mamy sobie jechać. Nie poinformowano dokąd. Ostatecznie wylądowaliśmy na komendzie przy Opaczewskiej.

Kiedy tam byłeś mogłeś poinformować kogoś bliskiego, co się z tobą dzieje?

Od około 21 prosiłem o to, żebym mógł się skontaktować z mamą lub żeby oni zadzwonili i powiedzieli, co się stało. Zrobili to dopiero o 1:05. Z tego, co mi mówiła, nie poinformowali jej, za co zostałem zatrzymany. Usłyszała tylko, że jestem na komendzie, chociaż o 1 w nocy już mnie tam nie było, bo przewieźli mnie do aresztu. Mama cię szukała?

Mieszkam jakieś 100 km od Warszawy, ale moja ciocia jeździła do 4 nad ranem i szukała mnie po komendach.

Kiedy byłeś przesłuchany?

Po około 20 godzinach. Dopiero wtedy umożliwiono mi rozmowę z adwokatem. Wcześniej spisywano protokoły. Funkcjonariusze uzgadniali, kto mnie zatrzymał, bo nie było wiadomo...

Jak wyglądał pobyt w areszcie?

W areszcie czekałem aż cokolwiek będzie wiadomo. Próbowałem dopytywać, czy będzie jakieś przesłuchanie, kiedy mnie wypuszczą. W odpowiedzi słyszałem, że mają 48 godzin.

Nie dostałem nawet szklanki wody. Dopiero rano, po 10 godzinach od zatrzymania, dali mi kubek herbaty i chleb tostowy. Poza tym przyjmuję antydepresanty, których nie pozwolono mi wziąć. W protokole zatrzymania zapisano, że deklarowałem się, jako zdrowa osoba, chociaż od początku mówiłem, że będę musiał wziąć leki.

Były też upokarzające pytania. Domyślam się, że nie wynikały one koniecznie ze złośliwości, tylko z niewiedzy funkcjonariuszy. Jeden z policjantów przychodził co jakiś czas i podpytywał mnie o moje poprzednie imię. Jestem osobą transpłciową, dlatego imię mam zmienione na neutralne. Nie rozumieli, jak to w ogóle może tak wyglądać.

W dowodzie mam aktualnie imię neutralne "Aleks", zmienione w USC, a pytano mnie o poprzednie (tzw. deadname), jednoznacznie kobiece, które nie figuruje już w moich dokumentach i prawnie nie jest moim imieniem.

Funkcjonariusz pytał mnie też o cały proces zmiany płci, o operację. Pewnie robił to z ciekawości, ale nie było to do końca komfortowe, stresowałem się i nie wiedziałem, co się dzieje.

W pierwszych chwilach nie wypuszczono mnie nawet do toalety. Musiałem czekać aż z innej komendy przyjedzie policjantka. Nie pozwolono mężczyźnie mnie przeszukać, bo oficjalnie w dowodzie mam jeszcze zaznaczoną płeć "kobieta".

Bałeś się?

W pierwszej chwili byłem spokojny, bo myślałem, że wypuszczą mnie za chwilę, jak tylko dowiedzą się, co się stało. Później okazało się, że będą mnie trzymać, że nic nie wiadomo... Sporo stresu.

A to przesłuchanie po 20 godzinach?

Odmówiłem składania wyjaśnień, więc nie było za długiej rozmowy. Opowiedziałem jeszcze, jak mnie traktowano w areszcie, żebym mógł później złożyć zażalenie.

Prawnik, który ci pomagał, był z jakiejś organizacji?

Z Kampanii Przeciwko Homofobii. Z tego, co mi wiadomo, gdy nas wszystkich złapano, ludzie w pisali w internecie, kto konkretnie został złapany, z kim nie ma kontaktu. Moja rodzina także kontaktowała się z osobami, które koordynowały akcję pomocy prawnej. Prawnicy przychodzili na komendy, sprawdzali, czy ktoś z zatrzymanych tam jest. Skończyłem z zarzutami: czynnego udziału w zbiegowisku.

Potrzebujesz teraz pomocy psychologa?

Myślę, że wiele osób potrzebuje takiej pomocy bardziej niż ja. Słyszałem, co działo się w innych aresztach. Ja sobie poradzę, bo wspierają mnie rodzina i przyjaciele. Choć wiem, że mogłem skończyć gorzej...

Osoby nieheteronormatywne dzisiaj żyją w strachu?

Tak. Zwłaszcza po kampanii prezydenckiej, po wszystkich słowach, które padły. Ludzie mówią, że możemy wyjść na ulicę, ale się nie afiszować. To też nie jest prawda. Zdarzało mi się słyszeć nienawistne komentarze, groźby pobicia, bo mam kolorowe włosy albo dlatego, że po prostu szedłem z kolegą po ulicy i wzięto nas za parę.

Plus brak wsparcia instytucjonalnego.

Bywało, że zgłaszałem policji pobicie i groźby, mówiono mi wtedy, że tego się nie zgłasza, że powinienem był biec za napastnikiem, żeby dowiedzieć się dokąd idzie, a nie przychodzić na komendę. Postępowanie oczywiście umorzono.

Jak się dzisiaj czujesz?

Coraz lepiej. Tak naprawdę powoli dochodzi do mnie to, co się działo. Myślę, że adrenalina opada, ale miałem gorsze momenty. Utrzymują się jeszcze trochę efekty tego, że nie dostałem leków.

Myślałeś o wyjeździe z Polski?

Myślałem i wyjeżdżam we wrześniu na studia. Mam już bilet, mam już wszystko potwierdzone, ale nie spodziewałem się, że chwilę przed tym wydarzy się coś takiego.

Czytaj także:

Raport RPO ujawnia działania policji na proteście. Wśród zatrzymanych... wracający z zakupów

"Zniszczyliście wizerunek Policji". Była komendantka ostro o piątkowej pacyfikacji

Trzaskowski stanowczo o wydarzeniach w Warszawie. "Rażąco nieproporcjonalna reakcja"