Matka Kacpra zaginionego na Białorusi zabrała głos. "Nie byłam zachwycona jego wyjazdem"

Anna Dryjańska
– Nie byłam zachwycona wyjazdem Kacpra do Białorusi. Powiedziałam mu, że jestem temu przeciwna. Ale taką drogę sobie wybrał. To jego pasja, jego życie – mówi Aneta Sienicka, matka 24–letniego Polaka, który zaginął w Mińsku podczas protestów po wyborach prezydenckich.
Kacper Sienicki, 24–letni Polak zaginiony na Białorusi. fot. archiwum prywatne
Anna Dryjańska: Kiedy zorientowała się pani, że syn zaginął na Białorusi?

Aneta Sienicka: Niepokoić zaczęłam się w poniedziałek wieczorem, kilka godzin po naszej ostatniej rozmowie. Mówił mi wtedy jednak, że jest problem z dostępem do internetu i że przyleci do Polski we wtorek. Jego samolot miał lądować przed 19:00.

Czekała pani na lotnisku?

Nie, w domu, ale śledziłam trasę samolotu w sieci. Gdy tylko maszyna dotarła do Warszawy, zaczęłam dzwonić do syna. Zamiast sygnału słyszałam komunikat "abonent jest czasowo niedostępny". Próbowałam się uspokajać, że może wyładowała mu się komórka, albo nie słyszy dzwonka. Gdy po godzinie Kacper nadal nie pojawił się w domu miałam już pewność, że jego w tym samolocie nie było. Co było potem?


Od razu skontaktowałam się z polską ambasadą w Mińsku. Tam powiedziano mi, że dotarły do nich nieoficjalne informacje, że na jednym z komisariatów przetrzymywani są dwaj młodzi Polacy, z czego jeden miał wylatywać do Polski. Domyśliłam się, że to pewnie mój syn i jego kolega, z którym wyjechał.

Nie potwierdzono ich tożsamości?

Nazwisk niestety nie udało się ustalić… Przepraszam, na czym stanęłyśmy?

Ile pani dziś spała?

Nie wiem, może 3 godziny? Ale poprzedniej nocy w ogóle nie zmrużyłam oka, więc to i tak dobrze. Dlaczego Kacper wyjechał do Białorusi?

Bo chciał być świadkiem historycznego wydarzenia, jakim były te wybory prezydenckie. Syn nie jechał w ciemno – studiował kraje postsowieckie, biegle zna rosyjski i ukraiński, ma wielu przyjaciół na Wschodzie. Chciał wspierać Białorusinów w ich dążeniu do zmian. Jest to dla niego bardzo ważne.

W internecie pojawiły się pytania po co się tam pchał, skoro można było przewidzieć, że po głosowaniu wybuchną protesty. Niektórzy wręcz piszą, że dobrze mu tak, że ma to, na co zasłużył.

Do mnie na szczęście docierają tylko wyrazy wsparcia, za które jestem bardzo wdzięczna. Dziękuję za wszystkie udostępnienia mojego apelu na Facebooku. Te wszystkie gesty bardzo dużo znaczą dla mnie i moich rodziców, którzy bardzo się martwią do wnuka.

A co do pani pytania – nie byłam zachwycona wyjazdem Kacpra. Powiedziałam mu, że jestem temu przeciwna. Ale to nie pierwsza jego podróż do krajów postsowieckich. Już kilka razy wyprawiał się do takich państw jak Kazachstan, Tadżykistan, Uzbekistan… To jego pasja, jego życie. Dla mnie to czasami trudne, ale taką sobie wybrał drogę.

Jest pani w kontakcie z MSZ?

Informacje o synu czerpię z mediów. Do MSZ dzwoniłam wczoraj w nocy, ale rozumiem że o takiej porze trudno coś zorganizować. Jestem za to w stałym kontakcie z ambasadą w Białorusi. Bardzo starają się pomóc. Dużo dla nagłośnienia sprawy zrobił też poseł Michał Szczerba, który też odwiedził Białoruś podczas wyborów. Jestem mu za to bardzo wdzięczna. Marzę teraz tylko o tym, by syn wrócił cały i zdrowy.

Co pani powie Kacprowi, gdy się spotkacie?

Najpierw po prostu mocno go przytulę.

Napisz do autorki: anna.dryjanska[at]natemat.pl



Przeczytaj także:

Poruszające słowa Cichanouskiej. Ze łzami w oczach wyznała, dlaczego opuściła Białoruś
Wspólny apel byłych prezydentów ws. Białorusi. Wspierają propozycję polskiego rządu
"Zachowują się jak bandyci, jak dzicz". Oto OMON, który bije protestujących na Białorusi