Znany podróżnik przestrzega: oto 7 największych problemów w podróży (i 7 sposobów, jak ich uniknąć)

Tomasz Michniewicz. Artykuł Sponsorowany
Samodzielne podróżowanie to ciągła walka z przeciwnościami losu, i to walka nierówna. Świat nie zwykł ułatwiać nam życia, a dość często lubi za to cisnąć pod nogi nieoczekiwane zwroty akcji. Ryzyka nie można sprowadzić do zera, ale można je zminimalizować – garść porad, jak to zrobić.
Fot. Philipp Kämmerer/ Unsplash
Artykuł powstał w ramach cyklu #ODPOWIEDZIALNI
Improwizacja i adaptacja to główne narzędzia każdego podróżnika, ale są jeszcze dwa, równie ważne – planowanie i zdrowy rozsądek. Jeśli jedziesz zimą na Syberię, lniane koszule mogą się przydać nieco mniej niż wełniane onuce. Jeśli nie chcesz wylądować w szpitalu, nie skacz z dachu na główkę do basenu, popijając drinka. Wydaje się proste, ale na wakacjach różnie bywa. Pomińmy więc efekty oczywistej głupoty i niefortunne zrządzenia losu. Spójrzmy lepiej, co może nas zaskoczyć w sposób niespodziewany.

1. To nie tak miało być


Wreszcie wymarzony urlop, wreszcie odpocznę, a na miejscu… drugiego dnia gorączka i pół pobytu w łóżku. Przy dzisiejszym trybie wielkomiejskiego życia nasz organizm cały czas pracuje na podwyższonych obrotach i na urlopie wreszcie sobie odpuszcza, również w kwestii odporności.

Wystarczy byle infekcja plus częste zmiany temperatury (upał-klimatyzacja, plaża-bus) i organizm wymusza grubszą regenerację w pozycji horyzontalnej – to sygnał, że po prostu musi, dużo dłużej takiego obciążenia nie wytrzyma. Żeby tego efektu uniknąć, warto zacząć zwalniać tempo dwa-trzy tygodnie przed wyjazdem (trudne, wiem, ale warto, dla dobra własnego urlopu!) – spać więcej, jeść bardziej regularnie i odpuścić mniej istotne sprawy do załatwienia.

2. Pogoda, jakiej górale nie pamiętają


Tam daleko mogą być cztery pory roku, jak u nas, ale mogą być też trzy, dwie, albo i tylko jedna. Albo może nie być pór roku na dobrą sprawę w ogóle.

Trzymanie się przyzwyczajeń z naszego regionu świata się nie przyda. W sierpniu w Nowej Zelandii czy RPA jest środek zimy. W Malezji przez pół roku pada na wschodzie, a przez pół – na zachodzie kraju. Amplitudy temperatur też mogą być zupełnie inne. Przejazd przez góry Atlas w Maroku oznacza, że rano jest 25 stopni, w południe koło zera, a po przeciwnej stronie gór może być i 50 stopni.

Pogodę przed wyjazdem analizujemy dla określonego miejsca, a nie dla całego kraju. Strój i sprzęt dobieramy z myślą o możliwych ekstremach.

3. Mamo, nie mam jak wrócić


Absolutnie najważniejsze w każdej podróży jest to, by mieć plan i środki, żeby w każdej chwili móc wrócić do domu, gdyby sytuacja tego wymagała. Im poważniejsze problemy, tym szybciej. Nie ma to może wielkiego znaczenia przy podróży do Grecji, ale gdy jeździ się bezdrożami Afryki Centralnej – już tak. Dostęp do pieniędzy trzeba mieć nawet gdy cię okradną i zostaniesz w samych skarpetach.

Internetowe konta, wirtualne karty, schowki wszyte w plecak, przekazy pieniężne – wszystko, co pozwala na dostęp do pieniędzy na czarną godzinę.

4. Tego zupełnie nie przewidziałem


I nie dziwne, bo wszystkiego przewidzieć się nie da. Dlatego też zawsze (zawsze!) jestem zaszczepiony na wszystkie możliwe tropikalne choroby i zawsze (zawsze!) wykupuję ubezpieczenie podróżne. W USA głupie skręcenie kostki to rachunek na pięć tysięcy dolarów.

Transport z głębokiej prowincji w Azji czy Ameryce Południowej, często helikopterem, to rachunek, przy którym trzeba sprzedać samochód (albo i mieszkanie) - a to czasem jedyna szybka metoda, gdy człowiek złapał jakąś tropikalną francę i ma 41 stopni gorączki oraz majaki.

Koszt ubezpieczenia w stosunku do łącznego kosztu wyjazdu jest zawsze praktycznie nieistotny. Oby ubezpieczenie się nie przydało, ale jeśli coś jednak człowieka trafi, to najczęściej prawdziwe zbawienie.

TOMASZ MICHNIEWICZ

Dziennikarz, reportażysta, fotograf, organizator wypraw i ekspedycji. Autor pięciu bestsellerowych, nagradzanych reportaży książkowych. Autor programu podróżniczego “Inny świat” w telewizji TTV i audycji “Reszta Świata” w radiowej Trójce (a wcześniej w Radiu Zet, Jedynce i Radiu BIS). Laureat nagrody National Geographic Traveler, statuetki Osobowość Roku 2019 oraz czterech statuetek na festiwalu sztuki mediów i podróży Mediatravel.

5. Co oni tacy…


…nerwowi, głupi, brudni, spięci, chamscy, tacy, śmacy, owacy. Niewłaściwe skreślić, dopisać inne. Na każdym terenie jesteśmy tylko gośćmi. Nikt nam tam jechać nie kazał. Miejscowa kultura jest jaka jest i nic nam do tego. Obrażanie się na lokalne zasady, manifestowanie odrębności („nikt mi nie będzie zabraniał!”), albo co gorsza próby „wychowania” lokalnych mieszkańców to raczej gwarancja kłopotów.

W wielu miejscach do takich niepotrzebnych manifestów zalicza się nawet chodzenie w stroju kąpielowym i z gołą klatą (poza najpopularniejszymi turystycznymi kurortami), noszenie szortów w świątyniach, jedzenie lewą ręką, porzucanie rowerów/hulajnóg gdzie bądź, nieumiejętne targowanie się czy publiczne spożywanie alkoholu. Za takie drobiazgi można dostać w gębę albo kamieniem. Warto się dostosowywać do lokalnych zwyczajów, choćby wydawały się irytujące – to najlepsza metoda uniknięcia kłopotów.

6. Coś nie najlepiej się czuję…


Większość zdrowotnych problemów w podróży ma swoje źródło w brudnej wodzie, nieświeżym jedzeniu lub nieumytych rękach. Polecam prostą zasadę: „Usmaż, ugotuj, obierz (własnoręcznie) lub zapomnij”. Jemy tylko to, co jest na naszych oczach przyrządzane – smażone lub gotowane, surowiznę obrabiamy sobie sami (myjemy i SUSZYMY przed zjedzeniem), a resztę omijamy. To eliminuje 90% potencjalnych zatruć.

7. Rany, jakie ceny…


Miejscowe ceny potrafią człowieka przygiąć do ziemi. W tę pułapkę wpadają najczęściej ci, którzy realizują swoje wielkie, życiowe marzenie („kiedyś pojadę do USA”, „wreszcie Japonia… tyle lat!”).

Przed podjęciem decyzji co do kierunku warto sprawdzić, jak kształtują się lokalne ceny. Wystarczy wrzucić w wyszukiwarkę „average travel cost” i skorzystać z dowolnego kalkulatora dla danego kraju lub miasta. Jeśli budżet ma trzeszczeć w szwach, lepiej polecieć na krócej albo w tańsze miejsce, bo najgorsze w tym departamencie to wyjechać ponad stan i codziennie liczyć każdą złotówkę.

Wydasz i tak mnóstwo, przejedziesz pół kraju i nie przeżyjesz za wiele, bo wszystkiego będziesz sobie odmawiać z oszczędności. Lepiej zebrać jeszcze tysiąc złotych i polecieć za rok.

Artykuł sponsorowany