Tragiczna śmierć 34-letniego księdza. Runął w przepaść w Tatrach

Monika Piorun
12 sierpnia około godz. 14 TOPR otrzymał zgłoszenie od turystów, którzy znajdowali się na szlaku prowadzącym na Rysy. Według ich relacji, mężczyzna "zachwiał się i runął w przepaść". Katolickie Stowarzyszenie Diecezji Tarnowskiej poinformowało w mediach społecznościowych, że był to ks. Jaromir Buczak – Asystent Oddziału KSM Trzciana (koło Bochni). Z relacji bezpośrednich świadków zdarzenia wynika, że był bardzo doświadczonym wspinaczem, przestrzegającym zasad bezpieczeństwa i pomocnym kolegą.
Już wiadomo, kto był ofiarą tragicznego wypadku, do którego doszło w ciągu ostatnich dni w Tatrach. Wierni podzielili się w mediach społecznościowych wiadomością, że był to ks. Jaromir Buczak. Fot. Facebook.com/ksm.tarnow/Mateusz Skwarczek / Agencja Gazeta
– Księże Jaromirze, dziękujemy za zawsze otwarte i radosne serce, a także nieustanną gotowość i świadectwo swojego życia. Spoczywaj w pokoju – napisali członkowie młodzieżowego stowarzyszenia, do którego należał ks. Jaromir Buczak. Duchowny pochodził z Lubizny – liczącej 2020 mieszkańców wsi w województwie podkarpackim w gminie Ropczyce. Czytaj także: Tragiczny wypadek w Tatrach. Turysta spadł z dużej wysokości na "grzędzie"

Kim był ks. Jaromir Buczak – ofiara tragicznego wypadku w Tatrach?

Święcenia kapłańskie przyjął 7 lat temu. Przez 3 lata służył w Podegrodziu, a od 2016 roku był księdzem w Trzcianie koło Bochni.


Wczorajszego popołudnia wybrał się na wspinaczkę w rejonie Grzędy Rysów. Niestety w pewnym momencie nie udało się mu zachować równowagi i spadł z około 150 metrów. Według ratowników TOPR, którzy komentowali szczegóły zdarzenia dla krakowskiej "Gazety Wyborczej", duża liczba turystów obecnych na szlaku utrudniała możliwość udzielenia natychmiastowej pomocy poszkodowanemu.

Świadkowie dramatycznego upadku potwierdzili, że ciało księdza, który upadł w rejonie Grzędy Rysów utknęło w bardzo trudno dostępnej szczelinie. Miejsce to było na dodatek otoczone z wielu stron przez tłumy wędrujących po górach ludzi. Mimo że w akcji ratunkowej brał udział śmigłowiec TOPR, to jednak obrażenia, jakie doznał w wyniku upadku 34-letni duchowny, zdaniem ratowników były tak poważne, że mężczyzna zmarł na miejscu.

Świadkowie: ksiądz Jaromir był doświadczonym wspinaczem

Z relacji bezpośrednich świadków tragicznego zdarzenia wynika, że był to nieszczęśliwy wypadek, a ksiądz Jaromir – doświadczonym turystą, zarówno w Tatrach, jak i górach Europy.

Opinie bezpośrednich świadków zamieścił Portal Tatrzański. – Do wypadku doszło w drodze powrotnej. Wyruszyliśmy wszyscy razem, szedłem pierwszy tak samo jak w drodze na górę. W naszej grupie czułem się słabszy kondycyjnie dlatego postanowiliśmy, że to ja mam nadawać tempo – relacjonował Patryk B.

(…) Ksiądz Jaromir cały czas szedł za mną, tak jakby chciał mieć na mnie oko, była to moja pierwsza wyprawa z nim. W pewnym momencie usłyszałem hałas osuwających się kamieni. Odruchowo obejrzałem się do tyłu gdzie zobaczyłem jak zsuwa się po kamieniach nabierając prędkości. Mam wrażenie, że próbował się czegoś łapać ale się nie udało. Następnie straciłem go z pola widzenia. Na widoku pozostała kurtka która wypadła z plecaka. 

W pierwszej chwili chciałem dzwonić na TOPR, ale mi się nie udało. Kiedy usłyszałem że ktoś inny już to zrobił zacząłem szybko schodzić w dół szlaku żeby zobaczyć więcej, niestety bezskutecznie, dalej była już tylko bezradność i oczekiwanie na śmigłowiec. Kiedy śmigłowiec zaczął się zbliżać mniej więcej pokazywałem na jakim odcinku mógł się zatrzymać. Wydawało się że cała akcja trwa wieczność, po jakimś czasie nadeszła tragiczna wiadomość. Wtedy wiedzieliśmy, że nie pozostaje nam nic innego jak bezpiecznie wrócić do domu – czytamy w opinii Patryka B.

Inny świadek potwierdza, że nie było mowy o tym, że ksiądz Jaromir zszedł ze szlaku czy w momencie wypadku próbował kogoś wyprzedzać.

– Szedłem jakiś odcinek za Jaromirem, między nami schodziło kilku turystów. Utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Jaromir szedł zgodnie ze szlakiem, nie oddalał się od łańcucha. W pewnym momencie, na skutek osunięcia się kamienia lub poślizgnięcia zaczął spadać do żlebu. W momencie upadku nikogo nie „wyprzedzał”, nie było to w żadnym stopniu przyczyną jego upadku – relacjonuje Mateusz P.

Następnie wypowiada się o księdzu tak jak poprzednik, jako o doświadczonym podróżniku wyposażonym w najlepszy sprzęt, przestrzegającym zasad bezpieczeństwa.

– Na końcu chciałbym zaznaczyć, że Jaromir był bardzo doświadczonym podróżnikiem. Na Rysach był pięć razy, z czego jeden raz zimą. Po Tatrach chodził od wielu lat. Bardzo zwracał uwagę na bezpieczne poruszanie się po szlaku i trzymaniu się zasad bezpieczeństwa. Posiadał najlepsze wyposażenie niezbędne do podróżowania w Tatrach Wysokich. Przekazywał nam wiele wskazówek w jaki sposób bezpiecznie poruszać się po górach. Jak widać, nawet najlepszym zdarzają się wypadki. Odszedł od nas świetny człowiek, którego wielu z nas będzie miało zawsze w swojej pamięci. Proszę o uszanowanie jego śmierci – spuentował Mateusz B.

To kolejny tragiczny wypadek, do jakiego doszło w Tatrach w ciągu kilku ostatnich dni. Słoneczna pogoda sprawia, że na szlakach jest tysiące turystów. Niestety wypadki zdarzają się nawet bardzo doświadczonym wielbicielom wspinaczki wysokogórskiej.

W weekend w rejonie Doliny pod Bramką z bardzo dużej wysokości spadł mężczyzna wyposażony w specjalistyczny sprzęt alpinistyczny. Służbom ratunkowym nie udało się go uratować.

Dowiedz się więcej:

Dramatyczny wypadek w Tatrach. Turysta spadł z bardzo dużej wysokości

"Ktoś szukał niedźwiedzia, pani wiozła małpkę". Wolontariuszka TPN o tym, co robią turyści w Tatrach

Głupota turystów w Tatrach nie zna granic. Internautka pokazała, jak cierpiał pies

źródło: sadeczanin.info, Portal Tatrzański