W lesie na Podkarpaciu Polacy mordowali Polaków. Ten wstrząsający film musi obejrzeć każdy

Bartosz Godziński
Las Dębrzyna to miejsce, o którym się nie mówi. Budzi strach i wstyd. Po zakończeniu II Wojny Światowej był niemym świadkiem zbrodni, które Polacy wyrządzali swoim rodakom wracającym do domu z robót przymusowych w Niemczech. Informacji o haniebnych czynach praktycznie nie ma. Pozostały jedynie w pamięci osób, które widziały je na własne oczy. To oni są bohaterami wstrząsającego dokumentu "Wielki strach".
Dzieciom zabroniono mówić o mordach w lesie Dębrzyna. Niektóre trzymały się rozkazu przez 70 lat Kadr z filmu "Wielki strach"
Film miał premierę w maju na 60. Krakowskim Festiwalu Filmowym. Przed kilkoma dniami zdobył też Grand Prix na festiwalu Kameralne Lato. "Za przypomnienie, że zmowa milczenia jest dowodem strachu, a nie patriotyzmu" – mówił Tomasz Raczek (tu znajdziemy jego rekomendację) wręczający nagrodę reżyserce, Pawlinie Carlucci-Sforzy.


Las śmierci na Podkarpaciu

Mroczne opowieści o lasku położonym kilka kilometrów od Przeworska na Podkarpaciu krążyły od bardzo dawna. Dokładnie setek lat. Tak jakby to miejsce od zawsze było przeklęte. Na terenie wsi Grzęska archeolodzy odkryli cmentarzysko popielnicowe z II wieku. "W pobliskim lesie zwanym Dębrzyna średniowieczni poganie posiadali miejsce pogańskiego kultu, do modlitw i składania ofiar, których pozostałością jest kamień ofiarny" – podaje Wikipedia.
Kadr z filmu "Wielki strach"
Na portalu Nowiny24 jest z kolei relacja cyklisty, który jest przekonany, że widział tam coś diabelskiego. "Wysportowany, w sile wieku, trzeźwo patrzy na otaczający go świat. Ale o przygodzie w Dębrzynie, małym lasku na obrzeżach podprzeworskiej Grzęski nie potrafi racjonalnie myśleć. Uważa, że widział tam... sabat, ubranych w czarne skóry mężczyzn. - To nie byli jacyś tam motocykliści czy gówniarze bawiący się w satanistów. To było coś paranormalnego. Czułem się tak, jakbym otarł się o śmierć - tłumaczy wyraźnie przejęty" – czytamy w artykule "Ten las jest przesiąknięty ŚMIERCIĄ".
Upiorne legendy o Dębrzynie, które można opowiadać przy ognisku, mają się nijak do przerażających wydarzeń toczących się stosunkowo niedawno, bo w latach 40. i 50. ubiegłego wieku. Nadają się na scenariusz do kolejnego dramatu wojennego Wojciecha Smarzowskiego (okoliczności przypominają nieco jego "Różę") lub innego niepokornego reżysera, który nie boi się odkrywać również tych niechlubnych kart historii naszego narodu. A ta jest jedną z najgorszych.


Na razie powstał półgodzinny dokument "Wielki strach" będący "społeczną pamięcią mordów". To świadectwa osób, które dorastały w tamtych czasach i okolicach. – Gdyby to Niemiec zrobił, czy Rusek, to by było co innego, a Polak Polakowi? – mówi łamiącym się głosem jeden z bohaterów.
Kadr z filmu "Wielki strach"

Polacy Polakom zgotowali ten los

Po okupacji w wielu miejscach naszego kraju panowała istna anarchia i bezprawie. Bieda, naznaczenie okrucieństwem wojny i brak struktur państwowych, a co za tym idzie służb mundurowych, wyciągał z ludzi demony. Tak właśnie było w okolicach Przeworska. Polacy wracający z robót przymusowych przywozili ze sobą niewielkie pieniądze i inne fanty, które stawały się łupem ich rodaków. Napadali na pociągi, grabili walizki, a ich właścicieli mordowali - przez powieszenie lub rozstrzelanie w lesie.

– Ci, którzy w czasie okupacji należeli do AK, BCh, czy innej organizacji i mieli jakąś broń skądś zdobytą, to potem chcieli zrobić z niej użytek. Bieda i nędza po wojnie była nie do wyobrażenia. Okazja, bogacze wracają z Niemiec, wiozą dobrobyt, to trzeba... – w tym momencie mężczyźnie urywa się głos.

Uważa, że duża część napastników pracowała na kolei, dlatego łatwiej im było puścić pociąg na boczny tor i tam go przytrzymać z pasażerami. – Kiedy ich obrabowali, puszczali semafor i jechali dalej – mówi. I wylicza okoliczne wsie (Grzęska, Gorliczyna, Świętoniowa), gdzie połowa mieszkańców była kolejarzami.

– W tej chwili boję się tam chodzić, a wychowywałam się tam 21 lat. Mam taki jakiś uraz - mówi kobieta ze łzami w oczach. Druga jako dziecko widziała zwłoki nagiego mężczyzny w krzakach. Rodzice zarzekali się, że to opalający się człowiek. Kiedy dzieciaki bawiąc się w lesie znalazły czaszkę i kości, przekonywano je, że należą do jakiejś dzikiej zwierzyny.
Kadr z filmu "Wielki Strach"

70-letnia zmowa milczenia na Podkarpaciu


Bandyci nie zawsze napadali na swoich dawnych sąsiadów. Jeden z bohaterów dokumentu opowiada o mężczyźnie, który wrzucił do studni kobietę, wcześniej okradając ją z walizki. Myślał, że zginie na miejscu. – Jeszcze przez długi czas ta dziewczyna męczyła się i jęczała w tej studni. "Walizkowiec" przyszedł do domu i zaczął sprawdzać, co jest w tej walizce, jakie majątki dziewczyna przywiozła. W pewnym momencie wypadły zdjęcia. Okazało się, że to jego córka – wspomina.

Starsi mieszkańcy wiosek wiedzieli, co się dzieje w lesie, ale panowała zmowa milczenia. Ludzie bali się donosić na uzbrojonych sąsiadów. Zwłaszcza, że ci grozili "kapusiom" śmiercią. – Chcecie żyć dzieci? To tam nigdy nie zaglądajcie – ostrzegali również ich rodzice. Tytułowy wielki strach zakorzenił się w dzieciach i nawet w dorosłym wieku paraliżował przed mówieniem o tym. Dopiero teraz postanowili opowiedzieć, czego byli świadkami.

– Dwa lata czekałam, aż ludzie się otworzą na ten temat, wydeptywałam ścieżki. Z początku społeczność była bardzo zamknięta. Dopiero po naszym pierwszym filmie, zatytułowanym "Nie sądzić", coś drgnęło. Spodobało się, że problem został potraktowany delikatnie, z uwzględnieniem wrażliwości religijnej mówiła "Wyborczej" Magdalena Lubańska, scenarzystka, która zaczęła prowadzić badania na Podkarpaciu sześć lat temu.

Co z mordercami? Pamięć po nich pewnie umrze wraz ze świadkami. Nigdy nie zostali ujawnieni, nie ponieśli zatem żadnej kary. Ich ofiary pozostały w większości bezimienne. Nie dawały znaku, że wracają do domu, więc nikt na nie nie czekał. Rodziny nie spodziewały się, że kiedykolwiek wrócą z wojny. Ich szczątki wciąż spoczywają w lesie Dębrzyna.
W Studiu Munka (film powstał w ramach programu Studia Munka "Pierwszy Dokument"), dowiedziałem się, że film "Wielki strach" będziemy mogli najpierw obejrzeć na festiwalach - m.in. Młodzi I Film w Koszalinie. Po pokazach na wydarzeniach filmowych trafi na otwarte VOD.

Czytaj też: Ludobójstwo na Pomorzu brutalniejsze od zbrodni katyńskiej. Ukrywaną historię pokaże "Kamerdyner"

"Dzieci były przypinane do krzesła elektrycznego". Tam Kościół prowadził szkoły, w których stosowano tortury