Ma 93 lata i "wymiata" na Instagramie. Pani Ania: "Spełniłam swoje urodzinowe marzenie"

Daria Różańska
– Chciałam udowodnić, że osoby starsze mogą istnieć w przestrzeni publicznej – mówi nam Anna Kusiak, 93-latka, która na Instagramie prowadzi profil "Życie zaczyna się po 90". Wspiera środowiska LGBT, pisze o tolerancji i podaje recepty na długowieczność.
Anna Kusiak ma 93 lata i aktywnie działa na Instagramie, gdzie założyła profil Życie zaczyna się po 90. Fot. Screen z Instagrama / Życie zaczyna się po 90
"Mam na imię Ania i w wieku 85 lat wyemigrowałam do Wielkiej Brytanii. Kiedy stuknęły mi 92 lata zapragnęłam mieć konto na Instagramie. Pokażę, że jest to możliwe" – napisała na swoim profilu na Instagramie 93-letni Anna Kusiak. I słowa dotrzymała. Jej profil obserwuje ponad 27 tys. osób.

Codziennie dla pani włączam Instagrama i odpalam pani profil "Życie zaczyna się po 90".

Anna Kusiak: – To bardzo miłe.

Dlaczego postanowiła pani zostać influencerką?

Córka mnie namówiła. A że mi się marzyło… Chciałam też udowodnić, że osoby starsze mogą istnieć w przestrzeni publicznej.
Sama pani ogarnia Instagrama: publikuje posty, robi zdjęcia, czy ktoś pomaga?



Pomaga mi córka, ale ja np. podaję jej zdjęcia, które chciałabym pokazać na Instagramie. Mówię jej, co chciałabym przekazać, a ona jest jak moja sekretarka i wszystko notuje. I mamy zabawę.

Przed publikacją sprawdza pani jeszcze posty?


Oczywiście, że sprawdzam. Gdyby coś było nie tak, to zwróciłabym córce uwagę. Ona wykonuje to, o co proszę.

27 tys. obserwujących to dobry wynik. Wie pani już o co chodzi z tymi hasztagami?

To też zadanie dla córki, ona tego wszystkiego pilnuje.

Doświadczyła już pani internetowego hejtu?

Zdaję się, że trzykrotnie. Jeden pan niezbyt miło wypowiedział się. I później to się dwukrotnie powtórzyło. Natomiast ja sobie z tego nic nie robię.

Ludzie różnie patrzą: jednym to się wydaje śmieszne, innym nie. Trzy negatywne komentarze na tyle tysięcy obserwujących, to niewiele. Czym więc mam się przejmować?

Wspiera pani społeczność LGBT, pisze o tolerancji. Obserwuje pani, co teraz dzieje się w Polsce?

Bardzo mnie to irytuje i uważam, że dyskusja o strefach wolnych od LGBT, to tylko temat zastępczy.
Czytaj także: Osoby LGBT jak Żydzi w 1968? Prof. Bilewicz o podobnych mechanizmach nagonki PiS i Gomułki


Osoby LGBT były, są i będą i należy dać im spokojnie żyć. Ci, co najbardziej krytykują, powinni mieć takie osoby u siebie w rodzinach. Wtedy mogłyby się przekonać, że to ludzie tacy sami jak każdy z nas. Kto, jak żyje – to jego sprawa. Byle człowiek nie był zbójem.

Mówi pani, że "wierzy w Polskę, w której zawsze silniejsi opiekują się słabszymi". Myśli pani, że tak jest?

Niestety sądzę, że tak nie jest.

Walczyła też pani o karty do głosowania, które nie docierały do Wielkiej Brytanii przed drugą turą wyborów prezydenckich. Dlaczego tak się pani uparła?

Bardzo chciałam zagłosować. Robiłam to zawsze, uważając, że to mój obywatelski obowiązek. Zdenerwowało mnie natomiast, że nie dotarł do mnie pakiet wyborczy, a uparłam się, żeby jednak zagłosować. Przyjechali dwaj młodzi ludzie i załatwili mi tę kartę. Jestem im za to bardzo wdzięczna. To pozwala mi wierzyć, że są dobrzy ludzie na świecie.


Tęskni pani za Polską?


Tęsknię, brakuje mi kontaktów z ludźmi. Nie znam angielskiego. Owszem, ludzie są tu bardzo mili, czasem coś zagadają, a mnie jest trudno im odpowiedzieć.

Krótko mówiąc brakuje pani rozmowy z drugim człowiekiem?

Tak, chociaż i tutaj koleżankę Polkę poznałam. Nie jest najgorzej.

Kogo zostawiła pani w Polsce?


Męża już od dawna nie mam, siostra też już nie żyje. Natomiast w Polsce zostali siostrzeńcy i przyrodnia siostra. Ale mam z nimi kontakt telefoniczny. Dużej rodziny już tam nie mam.

Regularne zażywanie ruchu, liczenie kroków, bycie optymistką – radzi pani. Jakie ma pani jeszcze sposoby na długowieczność?

Nie mam pojęcia. Zawsze starałam się dobrze jeść, o odpowiednich godzinach, unikałam tego, co szkodliwe, dużo chodziłam. Nawet dziś spacerowałam przez 30 minut.

Ile kroków pani zrobiła?


Dzisiaj akurat nie liczyłam. Ważne jest też pozytywne nastawienie do życia i ludzi. Zajęcie trzeba sobie znaleźć. Ja na przykład rozwiązuję krzyżówki, czytam książki.

Ćwiczy pani też umysł.

Tak, umysł też musi pracować. Czasami też odgaduję krzyżówki w telewizji.

A co w starości jest najgorsze?

Bo ja wiem... Nie widzę w starości nic tak bardzo złego, może poza tym, że czasami troszeczkę bolą mnie biodra. Ale mam ten swój wózeczek, popycham go i normalnie chodzę.

Jak trafiła pani do Wielkiej Brytanii?

Przyjechałam do córki w odwiedziny, spodobało mi się i zostałam. A co miałam sama w Polsce robić? Poza tym, tutaj odpowiada mi klimat. W Polsce ze względu na temperaturę miałam skoki ciśnienia. Raz wysokie, raz niskie. A tu bardziej unormowane. Czasem bym chciała, żeby było gorąco, żeby słonko pogrzało.
Żałuje pani?


Nie, absolutnie nie. Co sama robiłabym w Polsce? Tu z córką jestem.

O czym pani marzy?


Teraz już trochę się uspokoiłam, wielkich marzeń nie mam. Chciałabym być tylko zdrowa. Poza tym, tutaj mam opiekę lekarską i bezpłatne leki. A to jest bardzo ważne. Jak rozmawiam z koleżanką, która mieszka w Rzeszowie, to ona opowiadała mi, że na lekarstwa wydała 400 zł.

Ja mam osiem rodzajów leków, ciężko byłoby mi za to wszystko w Polsce płacić. A tu opieka lekarska jest naprawdę bardzo dobra.


O co apelowałaby pani do młodych ludzi?


Powiedziałabym, żeby byli uprzejmi, uśmiechali się, nie za bardzo się martwili. Pewnie, że kłopoty czasem występują, ale trzeba to sobie lekko brać. To minie i będzie dobrze. Jak to mówią: nie martw się, jutro będzie lepiej.