Opozycja zrobiła głupstwo? Wachowiec pokazuje, dlaczego nie powinna głosować jak PiS ws. zwierząt

Daria Różańska
– Staram się nie zajmować stanowiska co do tego, czy ustawa o ochronie zwierząt jest słuszna. Zaznaczam tylko, że nie tworzy się prawa w tak skandaliczny sposób i opozycja zwracająca na to uwagę, nie powinna brać udziału w takiej farsie – mówi nam Patryk Wachowiec, analityk prawny Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Z KO niemal wszyscy głosowali za zmianą prawa o ochronie zwierząt – 128 osób. Cztery osoby zagłosowały przeciw: Jerzy Borowczak, Tomasz Lenz, Magdalena Łośko i Killion Munyama. Jedna osoba nie głosowała wcale. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
W nocy z czwartku na piątek Sejm uchwalił nowelę ustawy o ochronie zwierząt. Ta zakazuje m.in. hodowli zwierząt na futra, wprowadza także ograniczenia uboju rytualnego. Za jej przyjęciem głosowało 356 posłów, 75 było przeciw, od głosu wstrzymało się 18. Konfederacja jako jedyna frakcja parlamentarna jednomyślnie zagłosowała przeciw ustawie, Lewica – w całości za. Czterech posłów PO nie poparło zmian zapoczątkowanych przez PiS (to: Jerzy Borowczak, Tomasz Lenz, Magdalena Łośko i Killion Munyama), jedna osoba wcale nie zagłosowała.
Z Koalicji Obywatelskiej niemal wszyscy zagłosowali za zmianą prawa o ochronie zwierząt. Dlaczego uważa pan, że opozycja nie powinna tak głosować?


Patryk Wachowiec: – W mojej wypowiedzi nie chciałbym zająć jakiegokolwiek stanowiska co do tego, czy rozwiązania proponowane w nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, są słuszne czy też nie.

Chodzi mi wyłącznie o kwestie formalne – dobrego stanowienia prawa. Myślę, że one powinny być stosowane niezależnie od tego, czy popieramy dane rozwiązanie. Chodzi o dobrą legislację i brak problemów w przyszłości.

Do jakich nieprawidłowości doszło podczas procedowania tej ustawy?

Pierwsze czytanie tejże ustawy odbyło się 16 września, a przed północą z 17 na 18 września Sejm już ją uchwalił.

Ustawa ta zawiera kilkanaście różnych rozwiązań, niekoniecznie ze sobą spójnych. Mamy tam m.in. zakazy: hodowli zwierząt futerkowych, uboju rytualnego, występu zwierząt w cyrkach. A także uprawnienia dla organizacji pozarządowych, zajmujących się sprawami ochrony zwierząt, zmiany w przepisach proceduralnych. Tych mechanizmów jest bardzo dużo i nad każdym z nich wymagany jest namysł.

Nie jest tak, że w ciągu 24 godzin rzeczywiście da się wszystkie te rozwiązania przedyskutować, wypracować bardzo dobry tekst aktu prawnego. To rzutuje na wielu obywateli i uważam, że głębszy namysł nad tą ustawą jest potrzebny.

Nie bez powodu w Konstytucji wskazano, że Sejm rozpatruje ustawy w trzech czytaniach, a nie je przyjmuje.

Jak wskazywał Trybunał Konstytucyjny: rozpatrywanie ustaw przez Sejm jest czynnością, która polega na głębszej refleksji, a nie mechanicznym przyjmowaniem kolejnych przepisów.

Należałoby wysłuchać ekspertów, zrobić dokładniejsze analizy, przewidzieć skutki proponowanych zmian?

Tak. Natomiast to, co działo się na nocnych obradach Komisji Rolnictwa w moim przekonaniu urągało wszelkim standardom dobrej legislacji. Jak oglądałem to posiedzenie, to przypomniały mi się obrady Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka prowadzone przez posła Stanisława Piotrowicza.

Poprawki KO zostały odrzucone, m.in. ta o zakazie wykorzystywania koni na drodze do Morskiego Oka. Marek Suski powiedział, że podczas nocnego posiedzenia Komisji Rolnictwa nie było wystarczająco czasu, by się nad nimi pochylić.

To pan Suski sam wystawia świadectwo ustawie, którą przedstawiał. Z drugiej strony pamiętajmy o tym, że obowiązują nas również regulacje unijne.

Wszyscy powtarzają, że ta ustawa wymaga notyfikacji Komisji Europejskiej. Co to właściwie oznacza?

No właśnie. W celu ochrony swobód traktatowych, przepływu usług, towarów, kapitału w prawie UE ustanowiono taką procedurę jak notyfikacja przepisów. Ona wynika z Dyrektywy 2015/1535.

Jeśli państwa członkowskie chcą przyjąć przepisy dotyczące świadczenia usług, specyfikacji produktów, są zobowiązane – jeszcze na etapie postępowania ustawodawczego – notyfikować taki projekt Komisji Europejskiej.

Ta sama opiniuje projekt i przedstawia go też innym państwom Unii Europejskiej. Tutaj chodzi o uniknięcie nagłych zaburzeń w ramach UE. Z tym wiąże się obowiązek wstrzymania prac ustawodawczych. W zależności od tego, jak szybko odpowie komisja – czasami na trzy miesiące, czasami na 12.

Czy takie opinie są wiążące?

Państwo członkowskie może je zignorować. I w razie gdyby Komisja doszła do przekonania, że ma rację, może sprawę skierować do TSUE.

A czy ta ustawa może w tej chwili zostać zakwestionowana przez TSUE?

No właśnie z brakiem notyfikacji, mimo iż to procedura bardzo techniczna, wiążą się daleko idące konsekwencje. Zgodnie z kilkunastoletnim orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej brak takiej notyfikacji skutkuje niestosowaniem przepisów wobec jednostek.


To znaczy?


Innymi słowy, gdyby miało dojść do postępowania karnego przeciwko osobie łamiącej niektóre przepisy z tej ustawy, to może ona skutecznie powołać się na brak notyfikacji tego projektu.

Zresztą sąd z urzędu powinien to sprawdzić. I jeśli stwierdzi on, że ustawa ta nie była notyfikowana, to ma obowiązek odmówić ich zastosowania. Czyli uniewinnić sprawcę takiego czynu.

Mamy przykład, który ciągnie się dekadę. Mowa o ustawie hazardowej, gdzie też wygaszono jedną branżę w krótkim okresie. I to również wpływało na swobodę świadczenia usług na ryku wewnętrznym w ramach UE. I tam doszło do zajmowania automatów do gier, postępowań karnych i prokuratorskich za prowadzenie takiej działalności.

I TSUE stwierdził, że to właśnie są przepisy techniczne, należało je notyfikować i nie można stosować ich wobec jednostek. I do dzisiaj to wszystko się ciągnie. Państwo polskie jest narażone na bardzo dużą odpowiedzialność odszkodowawczą.

Myślę, że refleksja, iż nas także obowiązuje prawo UE jest konieczna, a niestety cel nie uświęca środków, jakie zostały przyjęte.

Teraz ustawa trafi do Senatu. Co mogą zrobić senatorowie w tej sprawie?


Senat ma 30 dni na zajęcie stanowiska wobec tej ustawy. Myślę, że powinno odbyć się gruntowne wysłuchanie publiczne, procedura opiniowania tego projektu. To wpływa na tyle aspektów życia gospodarczego, prywatnego, że sądzę, iż ta refleksja jest bardzo ważna.

W moim przekonaniu Senat ma obowiązek notyfikowania tych przepisów. Nie jest tak, że jeśli Sejm tego nie zrobi, to inny organ, który uczestniczy w procesie ustawodawczym, jest z tego zwolniony.

Tylko jest tutaj problem natury konstytucyjnej, czyli, że jest 30 dni na rozpatrzenie tego projektu, zaś procedura notyfikacyjna będzie trwała zapewne co najmniej trzy miesiące. I tu mamy zgrzyt.

Myślę, że jako FOR też będziemy proponować, żeby marszałek Senatu po uchwaleniu ewentualnych poprawek do tej ustawy, czyli kiedy wróciłaby ona do Sejmu, zwrócił się do Komisji Europejskiej z notyfikacją tego projektu.

Wtedy nie będzie narażał Polski na postępowanie przed TSUE i ewentualne skandaliczne orzeczenia sądów, które będą uniewinniały osoby naruszające niektóre z tych przepisów.

Był pan zdziwiony patrząc na to, co po raz kolejny robi opozycja?

Tak, byłem zdziwiony. I to nie pierwszy raz, podobnie było w kwestii podwyżek dla posłów. Jeżeli przez pięć lat słusznie zwraca się uwagę na zbyt pośpieszne tworzenie prawa, brak konsultacji, opinii, mechaniczne głosowania, to trudno jest mieć inną ocenę.

Cel nie uświęca środków. I nikomu nie stałaby się krzywda, gdyby tę ustawę uchwalono w kilka tygodni później, gdyby Komisja zebrała się kilkukrotnie, rzetelnie przedyskutowała każde zagadnienie, zrobiła wysłuchanie społeczne. Ona i tak weszłaby w życie, a nie mielibyśmy wątpliwości co do jej stosowania w praktyce.

Z drugiej strony, gdyby posłowie opozycji zagłosowali przeciw ustawie, zarzucono by im "upadek moralny". Musieliby się mierzyć z kryzysem wizerunkowym, zwłaszcza, gdy Kaczyński mówił, że tę ustawę poprą wszyscy dobrzy ludzie.

Oczywiście, można to rozpatrywać w kategorii dylematu moralnego, chociaż widziałbym tu bardziej szantaż moralny.

Skoro pan Kaczyński mówi o tym, że osoby, które nie poprą ustawy, nie są dobrymi ludźmi, to jak należy oceniać posłów, którzy nie uchwalili jej przez pięć ostatnich lat rządów PiS? Myślę, że nie byłoby problemów ze znalezieniem szerokiego konsensusu w ciągu ostatnich pięciu lat, a nie tylko teraz. Oceniam więc to jako szantaż moralny.

Staram się nie zajmować stanowiska, co do tego, czy ta ustawa jest słuszna. Zaznaczam tylko, że nie tworzy się prawa w tak skandaliczny sposób i opozycja zwracająca na to uwagę, nie powinna brać udziału w takiej farsie.

Za kilka tygodni będziemy mieć kolejne ustawy dotyczące wymiaru sprawiedliwości. Myślę, że rządzący będą chcieli je "przepchnąć" w swoim starym stylu, czyli jak najszybciej, bez konsultacji.

Choć teraz nie będzie to już takie proste.

No właśnie. Jak teraz będą się czuli posłowie opozycji, którzy przyłożyli rękę do głosowania ustawy w około 24 godziny, zwracając uwagę na skandaliczny tryb procedowania?

Tego argumentu posłowie opozycji nie będą już chyba mogli wykorzystać. Ustawa o podwyżkach dla posłów i urzędników wysokiego szczebla w podobny sposób była procedowana.

No właśnie. Trzeba być pryncypialnym w życiu publicznym i nie dawać argumentów PiS, na zasadzie: wcześniej nie mieliście problemów z głosowaniem za podwyżkami czy ustawą o ochronie zwierząt, więc albo siedzicie cicho, albo popierajcie styl, jaki prezentujemy.