Ten film zagotuje fanatyków pro-life. HBO wypuściło komedię dla nastolatek... o aborcji

Bartosz Godziński
Nie jest nawet w połowie tak dobry jak "Juno", ale dobrze, że w zalewie kampanii organizacji pro-life takie filmy powstają. Przynajmniej dla nastolatek w USA. Dla polskiego widza proaborcyjna komedia "Test na przyjaźń" będzie jak medyczne science-fiction.
Ten film to odpowiedź na "Nieplanowane" Kadr z filmu "Test na przyjaźń" / HBO
W zeszłym roku burzę w mediach wywołał antyaborcyjny film "Nieplanowane", który zawierał wiele przekłamań, a sama scena usuwania, krzyczącego, wyrywającego się płodu była tak odrealniona, że bardziej przypominała horror z podgatunku gore. Jak jest z "Testem na przyjaźń"? O niebo lepiej, ale też przypomina ideologiczny spot.

Prawo aborcyjne w USA to dla nas abstrakcja


Główne rolę w filmie zagrały Haley Lu Richardson ("Trzy kroki od siebie", "Split") i Barbie Ferreira ("Euforia"). Wcielają się dawne przyjaciółki Veronicę i Bailey, które ponownie połączył jeden cel - wyprawa do kliniki aborcyjnej. Związany z nią jest największy szok dla ludzi mieszkających w Polsce. I nie chodzi tu o sam fakt, że aborcja w Stanach jest legalna bez ograniczeń (w pierwszym trymestrze ciąży), ale są wyjątki.
Kadr z filmu "Test na przyjaźń" / HBO
Największym problem 17-letniej Veronici jest bowiem prawo stanu Missouri, w którym mieszka, a które zabrania przerywania ciąży nieletnim bez zgody rodziców. Jest więc zmuszona wybrać się do sąsiedniego Nowego Meksyku, gdzie takiemu zabiegowi mogą poddać się samodzielnie osoby przed osiągnięciem wieku dojrzałości. Totalna abstrakcja dla nas - żyjących w kraju, w którym nawet kupienie zwykłej pigułki "dzień po" jest od niedawna również wyprawą, ale przypominającą bardziej podróż Froda i Sama do Mordoru.

Poza tematem przerywania ciąży, to typowa teen drama

Pomijając te "ciekawostki", "Test na przyjaźń" (oryginalny tytuł to "Unpreagnant" - tak też brzmi tytuł książkowego pierwowzoru) to sztampowy do bólu film dla nastolatków. Postacie są schematyczne i stereotypowe, a zwroty akcji naciągane i do bólu przewidywalne. Wszystko opakowane jest w cukierkową estetykę (stroje, muzyka, kolory, scenografia) rodem ze współczesnych teledysków popowych lub filmów Disneya i Netflixa. No, ale takie jest właściwie całe amerykańskie kino młodzieżowe.
Kadr z filmu "Test na przyjaźń" / HBO
Główne bohaterki pochodzą z klasy średniej, dlatego mus wyjazdu do innego stanu - o którym wcześniej wspomniałem - jest największym problemem, a nie takie drobnostki jak pieniądze i samochód. Wszystkie te elementy mają służyć jednemu: przystępności filmu i pokazaniu, że ludzie z wyższych sfer też zaliczają wpadki, choć z pewnością im jest łatwiej je cofnąć.


Niektórzy mogą się wkurzyć, że niedoszły ojciec chciał mieć dziecko i być z Veronicą, lecz decyzja o aborcji została podjęta za jego plecami, wbrew jego woli. Postać chłopaka jest jednak tak skonstruowana, że ostatecznie okazuje się palantem. W innym przypadku byłoby to w stosunku do niego trochę nie fair. Szkoda, że ten dylemat nie został lepiej rozwiązany, by dać wskazówkę młodzieży, jak zachowywać sie w takich sytuacjach.
Kadr z filmu "Test na przyjaźń" / HBO

Filmy areną ideologicznej walki

W nowym filmie HBO (Max) są dwie rzeczy, które mnie uradowały. Po pierwsze epizod Giancarlo Esposito, znany z ikonicznej roli Gustavo Fringa w "Breaking Bad", który pomaga dziewczynom dostać się do Albuquerque - miasta mocno związanego ze słynnym serialem. Po drugie, na drodze bohaterkom staje rodzinka pro-liferów-fanatyków, którzy gonią je kamperem ze zdjęciem bobasa na masce. Wątek jest zupełnie kuriozalny, ale również i po Polsce jeździły antyaborcyjne samochody, więc to akurat nie wymysł filmowców.
Kadr z filmu "Test na przyjaźń" / HBO
"Nieplanowane" i "Test na przyjaźń" ukazują przeciwstawne ideologie, ale odnoszę wrażenie, że ten drugi, choć jest bajką z podprogowym przekazem, nie przekręca faktów. Zadaje kluczowe w całej sprawie pytanie, które jest wykrzyczane przez Veronicę: "Dlaczego do aborcji potrzeba zgody rodziców, a do urodzenia dziecka nie?!" i pokazuje, że dziewczyna w ciąży, choć może słyszeć od dorosłych inaczej, zawsze ma wybór. Przynajmniej w USA.
Czytaj też: Anja Rubik ma konkurencję. "Sex Education" od Netflixa jest jak "American Pie" dla dzisiejszych nastolatków