Na jeden dzień trafiłem do raju. Porsche wzięło mnie na tor i dało klucze do swoich "zabawek"

Łukasz Grzegorczyk
Na słowo Porsche serce często bije szybciej nawet motoryzacyjnym laikom. Tym bardziej cieszyłem się jak dziecko, kiedy pojechałem do Kamienia Śląskiego, gdzie wziąłem udział w Porsche Driving Experience. Na jeden dzień trafiłem do raju, by sprawdzić modele z gamy GTS. I co najlepsze: wy też możecie to zrobić.
Wziąłem udział w Porsche Driving Experience i przez cały dzień jeździłem modelami z linii GTS. Fot. naTemat
Kiedyś marzyło mi się, żeby ktoś przewiózł mnie Porsche. Obojętnie jakim, to mało istotne. Potem pojawiały się okazje, by poprowadzić parę zabawek z niemieckiej stajni. A kiedy na własnej skórze sprawdziłem, jak działa lunch control w Taycanie, pomyślałem, że przebiłem sufit. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia. Kolejnym etapem przygody był udział w Porsche Driving Experience.
Fot. Porsche

Moi redakcyjni koledzy już nie raz zasmakowali tego klimatu. Jeden z nich ostatnio załapał się nawet na Porsche Track Experience Performance, a tam poprzeczka jest zawieszona już naprawdę wysoko.


Mi udało się pojechać na podobny event, ale skierowany bardziej dla początkujących. Żółtodziób w jeździe po torze – taki jak ja – nie musiał się obawiać, że sobie nie poradzi. Co nie oznacza, że zabrakło adrenaliny. Było BARDZO szybko, a momentami nawet ekstremalnie.

I nie żartuję, poczułem się jak w świecie wyścigówek na pecety, dla których kilkanaście lat temu zarywałem noce. A teraz mogłem dociskać na torze auta, jakie jeszcze niedawno ustawiałem tylko na swoim pulpicie. Brzmi nieźle, prawda?
Fot. Porsche
Ale do rzeczy. Podczas jednodniowego eventu na Silesia Ring w Kamieniu Śląskim miałem do dyspozycji wszystkie modele z gamy Porsche z dopiskiem GTS. Dla niewtajemniczonych rozwinę: Gran Turismo Sport.

Porsche stosuje ten skrót od prawie 60 lat. Na początku oznaczał większy komfort w rasowym samochodzie wyścigowym. Dzisiaj to bardziej dodatkowa porcja sportowego charakteru, przy tym samym, imponującym poziomie komfortu i właściwości jezdnych.
Fot. Porsche
Kiedy zajechałem na miejsce, od razu rzuciło mi się w oczy trzynaście ustawionych w rzędzie GTS-ów. I niby człowiek wiedział, co go czeka. Niby już zdążył się wcześniej napatrzeć na te auta, jednak uwierzcie, że taki zlot piekielnie mocnych Macanów czy Cayenne’ów naprawdę robi wrażenie.
Fot. naTemat
W pit lane tylko czekały, aż ktoś przejmie nad nimi stery. Co prawda nie było 911 najnowszej generacji, ale organizatorzy nie mieli szans, by zdążyć sprowadzić ją na wrześniowy event.

Zanim w ogóle wsiedliśmy za kierownicę, czekało nas szkolenie – niezbędne do tego, by wszystko odbyło się bezpiecznie. I żebyśmy w ogóle wiedzieli, co nas czeka. Szef instruktorów Janusz Dudek przedstawił całą swoją ekipę, która towarzyszyła poszczególnym grupom przez cały dzień.

To ludzie, którzy na ekstremalnej jeździe po prostu zjedli zęby. Jeśli ktoś miał nauczyć jazdy po torze takiego żółtodzioba jak ja, to nie mogłem trafić lepiej.
Fot. Porsche
Po odprawie podzieleni na grupy ruszyliśmy w kierunku aut. Nie będę was zanudzał tym, jak wyglądały poszczególne moduły, ale od razu przejdę do najciekawszego. Spróbuję opowiedzieć, jak jeżdżą Porsche GTS w swoim naturalnym środowisku.

Na początek wsiadłem do Cayenne. Teoretycznie znałem ten samochód z cywilnej jazdy i kojarzył mi się przede wszystkim z imponującą dynamiką, jak na pojazd o takich gabarytach. Na torze po chwili zapomniałem, że Cayenne niektórzy odpalają tylko po to, by pojechać po bułki do sklepu. Tu miałem do czynienia z autem, które na zakrętach wgryzało się w asfalt.
Fot. Porsche
Pamiętajcie, że mówimy o potężnym SUV-ie, który teoretycznie nie powstał po to, by się nim ścigać. A tu miałem ważącego ponad dwie tony kolosa, ryk silnika V8 pod maską i w zasadzie nieograniczone możliwości. Pod względem stabilności jazdy i skuteczności hamulców w tym przypadku chyba można stwierdzić, że dopracowano to niemal do perfekcji.
Fot. Porsche

To samo dotyczy Macanów, które wywarły na mnie podobne wrażenie, ale jednak sprawiały wrażenie bardziej zwinnych i lekkich. W ogóle oficjalnie przepraszam, że zlekceważyłem ten samochód. Nie spodziewałem się po nim niczego szalonego, bo dla mnie to zawsze było "tylko" Porsche do codziennej jazdy – do pracy, z dziećmi do szkoły czy na wakacje.

Macan ekstremalnie wchodzący w zakręt i tnący po tarkach? Myślałem, ze to bajki. A kiedy odhaczałem nim kolejne łuki jadąc za instruktorem, który dyktował solidne tempo, śmiałem się na głos sam do siebie.
Fot. Porsche
Zanim przesiadłem się do kolejnych GTS-ów, czekał mnie mały test sprawnościowy. Torowe zmagania to nie tylko praca koni mechanicznych i ryk silników, ale również (może nawet przede wszystkim) momentami nadludzkie skupienie uwagi kierowcy.

Żeby się trochę rozbudzić, żonglowaliśmy (a raczej próbowaliśmy to robić) piłeczkami, oraz robiliśmy różne przeplatanki palcami. Z pozoru proste ćwiczenia pomogły nam przestawić myślenie. Efekty było czuć za kierownicą, kiedy robiliśmy slalomy między pachołkami i musieliśmy z wyprzedzeniem planować każdy metr. To działa, i jak nas przekonano, jest bardzo istotne.
Fot. Porsche
Po tym, jak już zmęczyłem się za kółkiem w SUV-ach, przesiadłem się do Panamery. Pamiętacie, co się działo, kiedy wchodziły one na rynek? Wiele osób łapało się za głowę, w jaką stronę idzie Porsche.
Fot. Porsche
Przez lata utarło się, że Panamera kipi luksusem i elegancją w każdym calu. Okazało się, że auto dedykowane dla prezesa pod krawatem, wystawione na torową próbę, dostarcza solidnej dawki emocji. Zapamiętałem głównie precyzję prowadzenia, chyba jeszcze lepszą niż w Cayenne. No i siedziałem już niżej, a to była zapowiedź tego, co czekało mnie później.
Fot. Porsche
No właśnie, bo najlepsze zostawiłem na koniec. Tak samo jak na Silesia Ring, dopiero po południu zasmakowałem tych emocji, na które tak bardzo liczyłem. Nie zrozumcie mnie źle, Macan, Cayenne i Panamera z dopiskiem GTS to fantastyczne samochody. Tyle że przy Boxsterze i Caymanie moim zdaniem lądują w cieniu.
Fot. Porsche
Fot. Porsche
Nie będę już ukrywał, że Porsche 718 Cayman po prostu mnie zachwyciło. Nie chodzi nawet o wrażenia z jazdy, ale parametry. Mamy tu 3995 centymetrów sześciennych i wolnossący, sześciocylindrowy motor. Do tego 400 KM, napęd na tył i manualną skrzynię biegów. Żarty się skończyły.
Fot. Porsche
Kiedy wskoczyłem do Caymana, nie wysiadałem z niego przez kilkadziesiąt minut. A to dlatego, że kolega z mojej grupy odpuścił swoją kolejkę. Kilka okrążeń więcej? Dwa razy nie trzeba mnie było namawiać.
Fot. Porsche
Ruszyłem za instruktorem i po pierwszych kilometrach uświadomiłem sobie, że ten samochód myśli równolegle ze mną. Reakcja na gaz, ruch kierownicą, to wszystko odbywa się bez ułamka sekundy zawahania. Jak dodamy do tego rewelacyjne osiągi, możecie sobie wyobrazić, z czym miałem do czynienia.

Oprócz tego, że jazda była przyjemnością, to jeszcze odgłos silnika, który tak świetnie współpracuje. Instruktor jadący z przodu co chwilę zachęcał mnie przez radio, by dokręcić śrubę, a ja robiłem wszystko, by świadomie wykorzystywać moc. Krótko mówiąc, z Caymana nie chciało się wysiadać.
Fot. Porsche
Wspomniałem już o Boxsterze, którego mógłbym zrecenzować podobnie, jednak to 718 Cayman GTS jest w tym przypadku torowym królem. Boxster ma w sobie więcej rozsądku, wydawał mi się bardziej cichy, co każdy doceni w normalnej jeździe. No i możemy rozłożyć sobie dach – to jego przewaga nad Caymanem.
Fot. naTemat
Na koniec dnia testów byłem padnięty, ale już w czasie powrotu do Warszawy zrobiłem sobie małe podsumowanie. W tym wszystkim nie chodziło wyłącznie o to, by poznać całą gamę GTS. Oczywiście sam fakt, że mogłem pojeździć nowymi Porsche jest nie do pominięcia. Jeszcze bardziej doceniłem jednak to, że wystawiłem się na próbę.

Złapałem podstawy jazdy na krawędzi, w której nie chodzi tylko o szaleństwo. Wiele z tych manewrów, a także umiejętność skupienia mogą przydać się w codziennej jeździe. Dlatego na podobne eventy Porsche co roku zaprasza każdego z was. Szczegółowe informacje na temat dostępnych wydarzeń, podczas których możecie doświadczyć tego samego, co ja, znajdziecie na stronie Porsche.

Czytaj także: Tak wygląda 1,3 mln złotych. Gdy odpaliłem to Porsche, w samochodzie sąsiada włączył się alarm
Fot. Porsche