Mam w domu roboty. Czy naprawdę da się sprzątać z poziomu smartfona?

Monika Przybysz
Czy ktoś orientuje się, jaka kara grozi za porwanie robota? A dwóch robotów? Pytam oczywiście czysto teoretycznie. Wcale nie zamierzam przetrzymywać nielegalnie iRobota Roomba i7 i Braava jet m6, które dostałem do testów. Wcale. Tak tylko pytam. To co z tą karą?
Fot. naTemat
Będę szczera. Sprawa wygląda tak: w moim domu tymczasowo zamieszkały dwa roboty. Miały posprzątać testowo: pokazać kilka robocich sztuczek, udowodnić, że i dywan odkurzą, i lepką plamę po soku zmopują, w międzyczasie zaprzyjaźnić się z kotem, a po kilku dniach wrócić do swojej bazy w magazynie producenta.

No więc, jak się pewnie już domyślacie, ja bardzo nie chcę, żeby wróciły. Perspektywa zamknięcia starego odkurzacza w schowku razem z mopem, wiadrem i kilkoma ścierkami do podłogi oraz wyrzucenie kluczyka do wspomnianego schowka jest zdecydowanie za bardzo kusząca…


I nie chodzi tu nawet o samo sprzątanie, czy samo mycie podłóg, które teraz zrzucacie na zautomatyzowaną siłę roboczą. W znacznej mierze chodzi o sposób, w jaki cały ten proces może się odbywać, odkąd firma iRobot, czyli producent moich robo-zakładników, zaktualizował aplikację do ich obsługi, czyli iRobot HOME.

Ulepszenie softu wpłynęło nie tylko na czystość w moim domu. Rozwiązało jeszcze kilka dodatkowych problemów natury, powiedzmy, niezależnej. Zanim jednak przejdziemy do instrukcji zarządzania naszą armią robotów z poziomu kanapy (tak, tak, to możliwe), omówimy pokrótce, dlaczego każde z urządzeń samo w sobie jest sporą wyręką w domowych obowiązkach.
Fot. naTemat

Roomba i7+: jeszcze lepiej odkurza

O tym, że Roomba, a zwłaszcza jej najwyższe wersje są wstanie wysprzątać wnętrza tak samo dokładnie, jak najidealniejsza pani domu, pisaliśmy już wcześniej. Jeśli więc chcecie poznać wszystkie jej zalety, zapraszam do lektury tego artykułu.

To, co moim zdaniem należy podkreślać przy każdej możliwej okazji, to fakt, że Roomba i7+ naprawdę sprząta dokładnie. Nie “pół-dokładnie” ani “niby dobrze, ale troszkę tu jeszcze zamiotę”, ale tak dokładnie, aby zaraz po niej na “trasę” mogła wjechać mopująca Braava.
Fot. naTemat
Jakość sprzątania jest tu kluczowa, bo dobrze wiecie, co się dzieje, jak zaczniecie mopować zakurzoną powierzchnię? No właśnie. Posklejane “kłaczki” rozniosą się po całym mieszkaniu i wcisną w każdy możliwy zakamarek. Fuj!

Dlatego właśnie konstruktorzy Roomby naprawdę mocno pracują nad efektywnością. Szczotka boczna zagarnia brud w stronę głowicy czyszczącej. Ta z kolei składa się z dwóch działających przeciwbieżnie szczotek, które bardzo dokładnie zbierają wszystkie drobinki. Dzięki temu, że Roomba i7+ posiada naprawdę dużą moc ssącą, brud jest natychmiast zaciągany do zbiornika.

Model i7+ to ten, który ma znacznie bardziej rozbudowaną stację bazową zwaną Clean Base. Znajduje się tam dodatkowy pojemnik z filtrem, do którego Roomba oddaje zebrany brud po zakończeniu sprzątania. Dzięki czemu na wiele długich tygodni możemy zapomnieć o opróżnianiu worka z brudem — robot jest zawsze gotowy do działania.
Fot. naTemat

Braava jet m6: samobieżny mop, który zna się na rzeczy

O ile standardy jakości w odkurzaniu robotycznym były mi już znane, to z maszynami mopującymi nie miałam wcześniej do czynienia. Oczywiście, jeśli nie liczyć tych ogromnych “łazików” w centrach handlowych, które zostawiają za sobą mokry, śliski ślad.

Na początku trochę obawiałam się, że sprowadzam sobie do domu takiego właśnie “ślimaka”, który będzie tworzył na podłodze mokre mapy swoich przejazdów. Byłoby to nawet zrozumiałe: przecież po zwykłym mopowaniu też trzeba poczekać, aż podłoga wyschnie.
Fot. naTemat
Jeśli liczycie na efekt “wow” w tej kwestii, nie będziecie rozczarowani. Braava pozostawia podłogę suchą i gotową do użytku niemal natychmiast. Jak to możliwe?

Cała tajemnica tkwi w inteligentnym dozowaniu wody, która uwalniana jest z małego otworu z przodu maszyny, oraz rozsądnemu dozowaniu detergentów. Jeśli widzimy, że podłoga wymaga ostrzejszej interwencji, dolewamy kilka kropel specjalnego płynu, który znajdziecie w zestawie.
Fot. materiały prasowe
Braava jet m6 radzi sobie z naprawdę różnorodnymi rodzajami zanieczyszczeń: zaschnięta plama po coli, śliskie resztki kremu, lepkie odpryski z tłustej patelni — wszystkie one znikają pod białym, zgrabnym korpusem robota.

Warto dodać, że Braava jest bardzo dokładna. Ustawienia fabryczne każą jej mopować każde miejsce trzy razy. Jeśli stwierdzicie, że nie musi się aż tak męczyć, bo wyjątkowo wasze kremowe podłogi nie zdążyły jeszcze nabrać szarawego odcienia, z poziomu aplikacji, o której za chwilę możecie zaordynować krótszy cykl.
Fot. naTemat
Braava posiada dwa tryby sprzątania: na sucho i na mokro. W pierwszym przypadku po nałożeniu specjalnej nakładki z mikrofibry robot rozpocznie misję zbierania kurzu czy zwierzęcej sierści. Nie obawiajcie się, że będzie po prostu spychał włosie na boki — wręcz przeciwnie, cały brud przyklei się do elektrostatycznej ściereczki.

Po zakończonej pracy wystarczy przycisnąć przycisk zwalniający podkładkę, wrzucić ją do pralki i po wypraniu używać ponownie. W przypadku mopowania na mokro mamy dwie opcje: możemy korzystać z podkładek jedno i wielorazowych.
Fot. naTemat


Z mojej perspektywy jednorazowe wkładki są o tyle wygodne, że zawsze są na podorędziu, choć pewnie problem ten rozwiązuje zestaw, powiedzmy, trzech wielorazówek, które mamy w ciągłej rotacji.

Niezależnie od tego, jaki rodzaj nakładek zastosujecie, Braava od razu się zorientuje i rozpocznie odpowiedni tryb pracy — robot odróżnia nakładki do pracy na mokro od tych, przeznaczonych do sprzątania na sucho.
Fot. naTemat
Jeśli chodzi o samą mechanikę sprzątania to właściwie (aż) tyle. Braava jet m6 mopuje dokładnie i rozsądnie, jeśli chodzi o zużycie wody czy detergentu. Z plamami różnego rodzaju rozprawia się bez problemów, nie pozostawiając smug ani na płytkach, ani na posadzkach.

Czy do pełni szczęścia brakuje czegoś jeszcze? Może na przykład tego, aby Braava opuszczała bazę na żądanie? Albo dogadywała się z Roombą, żeby zacząć mopować zaraz po tym, jak ta pierwsza poodkurza? Otóż właśnie tak jest.
Fot. naTemat

iRobot HOME: centrum sterowania

Nie jest żadną tajemnicą, że aplikacja to dość istotne narzędzie w konfiguracji iRobotów. Jasne, jeśli mieszkacie w alternatywnej rzeczywistości, w której smartfony nie istnieją — również możecie skorzystać z robotów. Zarówno Braava, jak i Roomba mają przyciski startu i dokowania w bazie. Manualna obsługa nie jest problemem. Ale ograniczeniem — już tak.

Co wobec tego potrafi aplikacja? Po pierwsze dba o to, aby nasze roboty były automatycznie aktualizowane. Najnowszy update oprogramowania sprawił, że czas pracy modeli w wersji 676 wydłużył się aż o 50 proc.

Brzmi super, ale jeszcze lepiej rysuje się inna perspektywa, którą nakreślę siedząc wygodnie na kanapie, przykryta kocykiem, z kubkiem gorącej herbaty w ręce. W drugiej trzymam smartfon i obserwuję, jak mój sporych rozmiarów pies wbiega do pokoju, otrzepuje się z całego deszczu, którym nasiąkł podczas spaceru, a następnie zaczyna tworzyć łapami abstrakcyjne wzory z błota rozmazywanego po całej podłodze.

Co robię? Na pewno nie wzdycham ciężko, nie odstawiam kubka na stół, nie ściągam ciepłych papuci, żeby ich nie pobrudzić i nie lecę po mopa i wiadro z wodą. Klikam za to w ikonkę iRobot HOME na smartfonie, wydaję Braavie komendę: posprzątaj, a następnie określam dokładnie jaki obszar ma wyczyścić z pospacerowych pozostałości. Czekając aż skończy, głaszczę mokrego psa.
Fot. naTemat
A może być jeszcze lepiej. Gdybym na przykład miała w domu asystenta głosowego, na przykład Alexę, mogłabym wydać komendę na głos (niestety, póki co tylko po angielsku) i patrzeć jak Braava opuszcza stację i rozpoczyna sprzątanie.

Gdybym dodatkowo była jeszcze bardziej wkręcona w nowinki techniczne, mogłabym za pomocą aplikacji iRobot HOME i apletów IFTTT nauczyć moje roboty, aby sprzątały w określonych okolicznościach. Scenariusz takich działań może wyglądać następująco: z reguły wychodzę na długi spacer z psiakiem około godziny 18.

Zmiana mojej lokalizacji o tej porze to znak dla Roomby, że mieszkanie jest puste, więc można rozpocząć zbieranie sierści, która na przestrzeni całego dnia zdążyła “wypaść” z psa lub (w moim przypadku “i”) kota.

Kiedy Roomba “zobaczy” że zbliżamy się z powrotem do domu, będzie wiedziała, że trzeba się sprężać i kończyć porządki. Istnieje spore prawdopodobieństwo, zwłaszcza jesienią i zimą, że czworonóg pobrudzi mokrymi łapkami podłogę.

Dlatego wejście do domu to z kolei sygnał dla Braavy, aby zabrała się do pracy — tylko w przedpokoju, bo ta powierzchnia będzie najbardziej “zmasakrowana” błotkiem. Dokładniejsze, generalne, sprzątanie ustalimy sobie, na przykład, na sobotę — temu służy w aplikacji funkcja Harmonogramu.

Z poziomu aplikacji można również definiować strefy, które roboty mają omijać szerokim łukiem. To mogą być psie i kocie miski z wodą, albo maty z rozłożonymi puzzlami albo klockami, których nie musicie już blokować za pomocą specjalnych inteligentnych ‘słupków”. Jeśli chcecie jednak działać w ten sposób — nadal możecie — wirtualne ściany pozostają w sprzedaży. Nie da się jednak ukryć, że ustalenie Keep-Out Zone na smartfonie jest szybsze. I nie trzeba wstawać z kanapy.
Fot. naTemat
iRobot HOME to centrum zarządzania naszą robocią ferajną która, dodajmy, bardzo dobrze się ze sobą dogaduje. To zasługa technologii Imprint Link. Dzięki niej Braava wie, kiedy Roomba skończyła sprzątać i wyrusza w drogę dopiero gdy z podłogi zostaną zebrane wszystkie okruszki. Nie ma tu możliwości kolizji, konfliktu kompetencji czy wjeżdżania sobie w drogę. Panuje pełna zgodność.

Teraz już chyba wiecie, dlaczego tak ciężko mi się rozstać z iRobotami. Dlatego nie popełnijcie mojego błędu: nie pożyczajcie ich na próbę, nie sprawdzajcie “czy to napewno działa” - kupcie. Oszczędzicie sobie stresów.

Artkuł powstał we współpracy z marką iRobot.