Rząd na serio rozważa całkowity lockdown. Wyciekła data, od kiedy możliwe zamknięcie kraju

Tomasz Ławnicki
Rząd szykuje się na scenariusz z wiosny. Bardzo możliwe, że ponownie czekają nas ostre restrykcje i zakazy. Niewykluczone, że ponownie otwarte będą jedynie sklepy spożywcze, apteki, drogerie i banki. "Gazeta Wyborcza" dotarła do informacji z Kancelarii Premiera. Współpracownik Mateusza Morawieckiego zdradza, kiedy może nastąpić całkowity lockdown i co może sprawić, że uda się uniknąć czarnego scenariusza.
Całkowity lockdown? Wyborcza: zamknięcie kraju możliwe od połowy listopada. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Do ponownego zamknięcia kraju może dojść w połowie listopada – podaje "Gazeta Wyborcza", powołując się na współpracownika szefa rządu. – Z arsenału możliwości w walce z epidemią został nam już tylko lockdown taki jak wiosną – mówi rozmówca gazety.

Czytaj także: Drugi lockdown w Polsce jest możliwy. Ujawniono plany rządu


Chodzi oczywiście o zahamowanie wzrostu liczby zachorowań. Bilans z czwartku to ponad 20 tysięcy nowych i potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem. Z powodu covid-19 i chorób współistniejących w ciągu doby zmarło ponad 300 osób i to zdecydowanie najwyższe liczby od początku epidemii.


Jednak rozmówca gazety zauważa, że to nie liczba zakażeń będzie najistotniejsza przy podejmowaniu decyzji o lockdownie. Ważniejsza będzie liczba zajętych w szpitalach tzw. łóżek covidowych.

– To, co przesądzi o wprowadzeniu lockdownu, to nie liczba zakażonych osób, ale brak łóżek i respiratorów dla chorych w szpitalach – tłumaczy gazecie współpracownik premiera. Według danych z czwartku pacjenci covidowi zajmują 14 tys. łóżek. Premier Mateusz Morawiecki deklarował, że rząd chce poszerzyć tę bazę do ponad 30 tysięcy.

Całkowity lockdown możliwy jest w połowie listopada. Termin ten wynika z prostego scenariusza. "W przyszłym tygodniu rządowi eksperci będą analizować, jak zadziałały obostrzenia wprowadzone tydzień temu, gdy premier ogłosił, że cała Polska znajdzie się w czerwonej strefie" – podaje gazeta.

– Potem potrzebujemy jeszcze około dziesięciu dni, by sprawdzić, jak na skalę zakażeń wpływają protesty po wyroku Trybunału Konstytucyjnego – wyjaśnia "Wyborczej" współpracownik Morawieckiego. Bez wątpienia ta decyzja będzie budzić kontrowersje i sprzeciw, także w łonie rządu. Uprzedzając wypadki, szef gabinetu politycznego Jarosława Gowina Tomasz Michałowski już zapowiedział, iż minister rozwoju na całkowity lockdown nie zamierza się zgodzić.

Czytaj także: Protesty spowodują wzrost liczby zakażeń? Wiceminister wskazał, kiedy doświadczymy ich konsekwencji

"Wicepremier Jarosław Gowin podkreślił, że Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii jest kategorycznie przeciwne wprowadzaniu lockdownu, bez względu na sytuację epidemiczną" – poinformował współpracownik Gowina.

źródło: wyborcza.pl