"Święta trójca: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk". Posłanka lewicy to fenomen – tak uwiodła młodych

Katarzyna Zuchowicz
Chodzi na protesty, zbiera podpisy pod obywatelskim projektem ustawy o aborcji, przyciąga młodych jak mało który polityk. – Chodzę na protesty z markerem. Pytam, czy znają numer do prawnika. Jak nie, zapisuję im na ręce – mówi naTemat posłanka Lewicy. Dyskutuje z uczniami, pomaga im. A oni piszą do niej, dzwonią. Z wpisów na Twitterze wynika, że wręcz ją ubóstwiają.
"Agnieszka Dziemianowicz-Bąk na prezydenta" – komentują niektórzy internauci. Fot. screen/Facebook/Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
W protestach kobiet bierze udział wielu posłów i posłanek opozycji. Mnóstwo polityków solidaryzuje się z tym wielkim, społecznym, zrywem, ale w mediach społecznościowych sporo młodych widzi głównie ją. I to jak!

"Jaki jest sens życia jeśli Agnieszka Dziemianowicz-Bąk nie będzie prezydentem kraju", "Agnieszka Dziemianowicz-Bąk na prezydenta", "Dziemianowicz-Bąk na prezydenta 2025" – piszą młodzi użytkownicy Twittera. Podobnych wpisów wcale nie jest mało. "Święta Trójca:Agnieszka-Dziemianowicz-Bąk", "Trójpodział władzy, jakiego teraz potrzebujemy to Agnieszka Dziemianowicz-Bąk" – trafiam na kolejne komentarze.
– Tak, docierają do mnie takie głosy. Widzę takie wpisy głównie w mediach społecznościowych. To szalenie miłe i bardzo wzmacniające głosy – dla mnie osobiście, ale też dla ogólnej idei kobiet w polityce – przyznaje w rozmowie z naTemat posłanka Lewicy.


Takie wpisy pojawiały się już kilka miesięcy temu. Ogólnie nie są nowe, widać, że posłanka wzbudza takie emocje. Dlaczego?

Czy wystartowałaby na prezydenta?


Agnieszka Dziemianowicz-Bąk odbiera je jako zapowiedź zmiany. – Tego, że przy kolejnych wyborach parlamentarnych, samorządowych czy prezydenckich wszystkie opcje politycznie zdecydowanie poważniej będą musiały potraktować kobiety. Wziąć sobie do serca postulat parytetów i wysokich, biorących miejsc na listach wyborczych dla kobiet. A także w końcu odważniej decydować się na wystawianie kobiet do wyścigu o najwyższe urzędy w państwie, łącznie z premierką czy prezydentką – podkreśla.

Czy wystartowałaby w takim wyścigu? – Wchodząc do polityki, zdecydowałam, że nie będę uchylać się przed żadnym zadaniem, które przede mną stanie. Dlatego niczego nie wykluczam. Chcę, żeby głos kobiet w polityce był silny i był głosem wiodącym, a nie wyłącznie chórem w tle. Już przed ostatnią kampanią prezydencką otwarcie mówiłam, że partie polityczne powinny stawiać na kandydatki – kobiety – odpowiada.
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk

Świat się dynamicznie zmienia, a w tej zmianie liderki odnajdują się szybko i trafnie, czego przykładem może być choćby Jacinda Ardern – premierka Nowej Zelandii, która sprawnie przeprowadziła kraj przez pandemię i rozpoczyna kolejny etap rządów. Najwyższy czas stawiać w polityce na kobiety, także w Polsce. Dla naszego wspólnego zdrowia, bezpieczeństwa i jasnej przyszłości.

Kim jest Agnieszka Dziemianowicz-Bąk


Jeszcze niedawno była mało znana na forum ogólnokrajowym. Pochodzi z Wrocławia, ma 36 lat. Z wykształcenia jest pedagogiem, doktorem nauk humanistycznych. Współpracowała z Ośrodkiem Myśli Społecznej im. Ferdynanda Lassalle’a we Wrocławiu, była związana z Instytutem Badań Edukacyjnych w Warszawie. Badała też działalność oświatową samorządów, działała w organizacjach, które zajmowały się aktywizacją młodzieży w małych miejscowościach.

Przez lata związana z Partią Razem. W 2020 była współprzewodniczącą sztabu Roberta Biedronia podczas kampanii prezydenckiej. – Na pewno bardzo merytoryczna osoba, z dużą wiedzą i wrażliwością na nierówności – mówi naTemat Elżbieta Jachlewska z Inicjatywy Feministycznej.

Czytaj także: "Byli zdezorientowani i bali się". Posłanka mówi, jak potraktowano uczestników "tęczowego disco"

– Jest niezwykle dynamiczna, merytoryczna w zakresie edukacji. Świetnie przemawia na wiecach. Była otwarta na współpracę ponad podziałami. W komitecie referendalnym byli politycy i polityczki z różnych opcji. Razem bardzo aktywnie brało udział w zbiórce podpisów, czy służyło pomocą przy organizacji demonstracji – wspomina Dorota Łoboda, przewodnicząca komisji edukacji w stołecznym Ratuszu.

Obecną posłankę Lewicy zna z protestów przeciwko reformie edukacji. Dziemianowicz-Bąk była bardzo zaangażowana w obronę nauczycieli i mocno krytykowała reformę Anny Zalewskiej.

W ubiegłym roku wystartowała w wyborach parlamentarnych – z ostatniego, 28. miejsca listy Lewicy we Wrocławiu. Dziś chyba nikt, kto śledzi polityczne wydarzenia, czy choćby protesty kobiet, nie ma wątpliwości, jak bardzo przez te miesiące się wybiła. Nie, posłanka Lewicy nie jest organizatorką protestów kobiet, które teraz przetaczają się przez Polskę. Główną twarzą jest Marta Lempart z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet.

Czytaj także: "Ona nikogo nie udaje". Stała się twarzą protestów kobiet. Kim naprawdę jest Marta Lempart?

Ale to ona – wraz z posłankami Lewicy i działaczkami społecznymi ogłosiły zebranie tysiąca podpisów potrzebnych do rejestracji obywatelskiego komitetu, a także start zbiórki podpisów pod projektem liberalizującym prawo aborcyjne. W akcję zaangażowana jest Federacją na Rzecz Planowania Rodziny, Ogólnopolski Strajk Kobiet. Aborcyjny Dream Team, Dziewuchy Dziewuchom z Łodzi.

– Przed nami jeszcze 99 tys., ale liczymy, że uda się zebrać jeszcze więcej – mówi.

Jak Dziemianowicz-Bąk wspiera młodych


W czasie protestów kobiet widać ją bardzo. Działa razem z innymi posłankami Lewicy. Wszystkie się wspierają. Teraz, po ostatnich wypowiedziach MEN, razem mają działać, żeby przeciwdziałać represjonowaniu uczniów i nauczycieli za udział w protestach.

O młodych ludziach może mówić bez końca. Głosy "Dziemianowicz-Bąk na prezydenta" to jej zdaniem, również sygnał, że zmieniają się preferencje młodzieży. Że młodzi ludzi chcą, by w polityce obecny był ktoś, kto dostrzega ich problemy i przynajmniej częściowo mówi głosem młodego pokolenia – nie tylko do młodych, ale z młodymi. – Myślę, że te zawołania “ADB do Pałacu” to głosy oczywistego dla młodych zapotrzebowania na nowe style przywództwa i silne postaci kobiece w polityce. Bez nich – bez nas – polityka wydaje się młodym ludziom wybrakowana, nie przystaje do tego, jak wygląda ich świat albo jak wyobrażają sobie, że powinien wyglądać. W młodym pokoleniu widać inne postrzeganie roli kobiet w życiu publicznym – podkreśla.

Ona on lat angażuje się w sprawy młodzieży i edukacji, zawsze miała z młodymi dobry kontakt. Wcześniej organizowała spotkania z nimi. Teraz razem idą w protestach kobiet.

– Chodzę na protesty z markerem, Pytam, czy znają numer do prawnika Jak nie, zapisuję im na ręce. Jak jest potrzeba, podaję własny numeru telefonu. Sama też mogę liczyć na wsparcie ze strony młodych ludzi. Jak padnie mi telefon, wystarczy zapytać, czy ktoś ma power bank. Zawsze są chętni do pomocy – opowiada
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk

Z wykształcenia jestem pedagogiem. Bardzo cenię kontakt z młodymi ludźmi. Lubię z nimi po prostu rozmawiać i ich słuchać, ale muszę przyznać, że czasami uruchamiają mi się odruchy opiekuńcze. Staram się pilnować, żeby młodzi ludzie mieli zapisany taki numer, żeby wiedzieli, jak się zachować podczas interwencji policji, żeby znali swoje prawa. Dla wielu z nich często jest to pierwsze wyjście na ulicę, pierwszy aktywizm w życiu. Chciałabym, żeby to doświadczenie było dla nich cenne. Żeby dawało im poczucie wspólnoty, zaangażowania w coś ważnego, odpowiedzialności za siebie i innych, a nie okazywało się traumatyczne i zniechęcało na przyszłość.

Posłanka Lewicy o młodzieży


Dziemianowicz-Bąk bardzo zależy, żeby wprowadzać głos młodych ludzi do debaty publicznej, łącznie z tymi, którzy nie mają jeszcze praw wyborczych, ale mają coraz bardziej wyrobione przekonania polityczne. Opowiada o tym, jak w czasie protestów maszerują ramię w ramię w ramię i dyskutują. Że młodzież dzwoni potem do niej i pisze. I że ona cieszy się z tego, że nie tworzy z nimi żadnej bariery. I bardzo nie chce zawieść ich zaufania. Mówi, że dziś nie ma czasu na nic. I nie chodzi tylko na protesty.

– Zaraz idę na komisję edukacji. Będziemy dyskutować nad zmianami w Karcie nauczyciela. Niedawno rozpoczęłam pracę nad ustawą o uregulowaniu zawodu psychologa. Cały czas prowadzę też wraz z zespołem biuro poselskiej pomocy pracowniczej i interwencji obywatelskich, gdzie staram się reagować na łamanie praw pracowniczych czy nadużycia władzy wobec obywateli – wymienia. – Ze względu na zainteresowania, wykształcenie i obszar, którym od lat się zajmuję, moim pierwszym celem jest Ministerstwo Edukacji. Chciałabym zostać ministrą edukacji w postępowym rządzie. A jeśli chodzi chodzi o wybory prezydenckie – do kolejnych jest kilka lat, a taki czas w polityce może oznaczać wszystko. A skoro wszystko, to niczego nie można ani przesądzać, ani wykluczać – zaznacza.
Pytam, czy ma satysfakcję, że startując z ostatniego miejsca we Wrocławiu, doszła do takiego momentu.

– Tak, mam satysfakcję. Udało mi się pokazać, że kobiety wkraczające do polityki są zdeterminowane, odważne i gotowe do ciężkiej pracy. I że można z mało znanej działaczki, startującej z ostatniego miejsca na liście zostać posłanką, która cieszy się zaufaniem młodych, a więc z definicji krytycznych i wymagających, ludzi – odpowiada.

Dodaje, że to budujące dla niej, ale myśli też, że ważne dla tych, którzy zastanawiają się nad zaangażowaniem politycznym.

– Na własnej skórze przekonałam się, że polityka to nie tylko układy i gabinety. Że ciężką pracą, przywiązaniem do wartości i przekonań, otwartością na rozmowę bez uprzedzeń da się o coś na serio zawalczyć. Lubię o tym mówić, bo takie historie polityków czy polityczek, którym mimo braku tzw. pleców udało się wdrapać do Sejmu, to coś, co może zachęcić innych do zaangażowania politycznego. A na tym bardzo mi zależy. Polska potrzebuje dziś młodych w polityce – to ich głos w sprawach klimatu, edukacji, pracy musi być usłyszany, bo to o ich przyszłość tu chodzi – mówi.