Ten wyrok może zniszczyć karierę Johnny'ego Deppa. Ale fani i tak nie wierzą, że jest "żonobijcą"

Ola Gersz
Czy to koniec kariery Johnny'ego Deppa? Od razu po wyroku sądu, który stwierdził, że tabloid "The Sun" nie dopuścił się zniesławienia, nazywając aktora "żonobijcą", gwiazdor stracił rolę w "Fantastycznych zwierzętach". Jednak fani aktora nie wierzą w winę Deppa. Utrzymują, że to on jest ofiarą przemocy ze strony byłej żony Amber Heard i domagają się sprawiedliwości dla swojego idola.
Internet nie wierzy, że Johnny Depp znęcał się nad Amber Heard Fot. 123rf
Ich związek nie podobał się fanom Deppa ani rodzinie Heard. Kiedy aktorzy spotkali się na planie filmu "Dziennik zakrapiany rumem" w 2011 roku, ona miała 25 lat, on 48 r. Zakochali się w sobie szybko i namiętnie, niebawem ze sobą zamieszkali, a aktor rozstał się ze swoją partnerką od 14 lat Vanessą Paradis, matką dwójki jego dzieci.

Romans Johnny'ego Deppa i Amber Heard był krótki, ale intensywny i burzliwy. Oficjalnie zakończył się 23 maja 2016 r., kiedy Heard złożyła pozew o rozwód. Pięć dni później wystąpiła o sądowy zakaz zbliżania się i wyznała, że jej mąż znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Wydawało się, że Depp jest skończony.

Burzliwy związek Deppa i Heard


W końcu w sierpniu 2016 r. obie strony doszły do porozumienia. Heard otrzymała od Deppa 7 milionów dolarów i wycofała wniosek o zakaz zbliżania się. Heard i Depp ostatecznie przestali być małżeństwem 13 stycznia 2017 r. Jednak to nie był koniec medialnej batalii.


W grudniu 2018 r. "Washington Post" opublikował napisany przez Amber Heard tekst, w którym aktorka wyznała: "wypowiedziałam się przeciwko przemocy seksualnej i nasza kultura zareagowała gniewem. To się musi zmienić". I mimo że nie wymieniła Deppa z nazwiska, każdy wiedział, o co chodzi.

Jednak nikt nie spodziewał się tego, co nastąpi potem: Depp oskarżył Heard o znęcanie się nad nim samym. Aktorka miała m.in. dwa razy uderzyć go w twarz i raz rzucić w niego butelką – rozbite szkło poszarpały jego środkowy palec, który musiał być chirurgicznie przyszyty. Aktor zaniósł już do sądu relacje siedemnastu świadków, 87 filmów oraz zdjęcia, które dokumentowały rzekome poczynania Heard.

Ujawniono szokujące fakty, jak wypróżnianie się na łóżko, publikowano tajnie nagrywane rozmowy i oczerniano się w mediach. Opinia publiczna raz przechylała się na stronę aktorki, raz aktora. Jednak teraz fani Deppa powiedzieli już "dość"

Depp "żonobijcą"?

Na początku listopada gwiazdor, który cieszy się niesłabnącą popularnością i ma na koncie trzy nominacje do Oscara, przegrał proces o zniesławienie z wydawcą brytyjskiego dziennika "The Sun". Chodziło o felieton Dana Wottona, którego autor nazwał Deppa "żonobijcą". Aktor postanowił walczyć o swoje dobre imię – twierdził, że to zniesławienie.

Jednak sąd zawyrokował, że z 14 przykładów przemocy domowej Deppa wobec Heard aż 12 miało miejsce. Czyli "The Sun" miało racje, nazywając go "żonobijcą". Przegrana Deppa, który – jak się wydawało – przekonał już opinię publiczną, że to on jest ofiarą przemocy, była zaskoczeniem. Nagle okazało się, ze aktor, który twierdził, ze Amber Heard od początku chciała go wykorzystać i zapewniał, że nigdy nie podniósł na nią ręki – mimo że przyznał się do problemów z narkotykami i alkoholem – może mieć więcej na sumieniu, niż twierdzi.

"Warto tu podkreślić, że to tylko i wyłącznie sprawa odnośnie użycia konkretnego określenia wobec Johnny'ego Deppa – sprawa nie dotyczyła np. przypadków przemocy w drugą stronę. Ale po pierwsze, taki werdykt wysyła w świat komunikat 'Johnny Depp is a wife beater', a to etykietka z gatunku kończących karierę. Jaka wytwórnia będzie chciała mieć na głowie wysyp newsów z nagłówkami w stylu 'Famous wife beater to play xxx'? – komentował na Facebooku popkulturowy youtuber i bloger Łukasz Stelmach. "Po drugie, sąd pozwolił sobie w swoim orzeczeniu zaznaczyć także, że Johnny Depp utrzymywał, że Amber Heard stworzyła jeden wielki hoax z przemocowym Deppem, żeby odnieść z tego tytułu korzyści finansowe (...), z czym sąd się w ogóle nie zgadza. I że ma nadzieję, ze w nadchodzących procesach w USA obie strony przedstawią obiektywne relacje z tego co się wydarzyło, a nie że jedna strona wybiera tylko te zdarzenia, które akurat są na jej korzyść. Auć" – dodał Stelmach.

"Sprawiedliwość dla Johnny'ego Deppa"

Aktor zapowiedział apelację, ale szybko poniósł konsekwencje sądowego wyroku. 6 listopada ogłosił, że decyzją wytwórni Warner Bros. nie pojawi się w trzeciej części "Fantastycznych zwierząt", stworzonej przez J.K. Rowling serii osadzonej w świecie magii i Harry'ego Pottera. Nie zagra już więc Gellerta Grindelwalda, czarnego charakteru i przeciwnika (a wcześniej najlepszego przyjaciela) Albusa Dumbledore'a. Jak ujawnił kilka dni później "Hollywood Reporter", decyzję podjął sam szef studia Toby Emmerich. Miał osobiście poinformować Deppa, że wyrok sądu nie pozostawia mu innego wyboru i musi odebrać mu rolę. Dzięki podpisanemu wcześniej kontraktowi pay-or-play Depp i tak otrzyma jednak całą gażę w wysokości około 10 milionow dolarów – mimo że zdążył nakręcić do "Fantastycznych zwierząt" zaledwie jedną scenę.

W internecie zawrzało. Nie z powodu winy Deppa, którą stwierdził sąd i nie z powodu przemocy, której miał się dopuszczać. Fani gwiazdy "Piratów z Karaibów" – z całego świata, również Polski – nie wierzą, że Depp jest winny i są oburzeni, że musi ponosić kare za coś, czego – ich zdaniem – nie popełnił. Hasztag #JusticeForJohnnyDepp trendował na Twitterze, a użytkownicy Instagrama wciąż bombardują posty "The Sun" na Instagramie hasłami "Boycott The Sun" i "Shame on you". Na YouTube pojawiają się kolejne filmy oburzonych wyrokiem sądu, a w internecie powstała już petycja o wyrzucenie Amber Heard z obsady "Aquamana 2". Podpisało ją ponad milion osób.

"#MeToo w jedną stronę"

Oburzeni fani twierdzą – podobnie jak wcześniej byłe partnerki Deppa – że aktor nie jest zdolny do przemocy domowej. Są przekonani, że padł ofiarą wyrachowania Heard. "Wszyscy są wściekli. Odkryliśmy, że sędzia Nicole była powiązana z Heard" – spekulował ktoś, twierdząc, że wyrok był ukartowany.

Największe emocje wzbudziły jednak przedstawione w sądzie nagrania z prywatnych rozmów Deppa z Heard, w których aktorka przyznaje się do niektórych postawionych jej zarzutów o przemoc wobec byłego męża. Mówi, chociażby, że go uderzyła i zaczęła walkę fizyczną. "Amber Heard postawiła poważne zarzuty Johnny'emu Deppowi i zrujnowała mu karierę w ciągu jednej nocy. Przyznała na taśmie, że maltretowała go, ale to o jej karierę martwił się sędzia" – napisał jeden z internautów.

"Według sędzi to, że ona go uderzyła, nie ma znaczenia. To, że go maltretowała, nie ma znaczenia. Ten wyrok wysyła jasną wiadomość: męskie ofiary przemocy domowej nie mają znaczenia" – denerwował się inny. Takich głosów są tysiące. "Dlaczego tak trudno jest uwierzyć w to, że kobiety też mogą być okrutne", "wymiar sprawiedliwości jest popier******", "bycie ofiarą nie ma płci", "#MeToo działa tylko w jedną stronę" – oburzają się internauci.

Inni wskazują jednak na to, co pisał youtuber i bloger Łukasz Stelmach: proces z "The Sun" nie dotyczył przypadków przemocy, których miała dopuszczać się Heard, a skupił się wyłącznie na Deppie. Sad nie stwierdził więc, że Heard jest niewinna.

"Oni byli oboje toksyczni, jedno biło drugiego" – stwierdził na Twitterze jeden z internautów. Podobnie myślą tysiące osób. Są jednak w mniejszości wobec fanów Deppa domagających się sprawiedliwości dla swojego idola.

Co dalej z karierą Johnny'ego Deppa? Czy aktor straci kolejne role i kontrakty reklamowe (m.in. z Diorem), bo nikt nie będzie chciał współpracować z "żonobijcą"? Poczekamy, zobaczymy. Na razie czeka nas kolejny proces w Wirginii w USA, gdzie aktor pozwał Amber Heard o 50 milionow dolarów za jej publikację o przemocy domowej w "Washington Post". Jego zdaniem kosztowała go ona rolę w kolejnej części "Piratów z Karaibów".

"Strasznie to wszystko przygnębiające, a przed nami przecież jeszcze długie przepychanki i kolejne przedostające się do mediów rewelacje o sraniu do łóżka, wciąganiu kokainy przez aplikator do tamponów i rzucaniu w siebie rozmaitymi przedmiotami. Ludzie sobie robią takie rzeczy" – napisał Łukasz Stelmach na Facebooku. Fani Deppa jednak się nie poddają: chcą sprawiedliwości.