Nosi w kieszeni różaniec. Biden jest katolikiem – ale takim, którego wielu Polaków nie zrozumie
Odwołuje się do Biblii, mówi o swojej wierze, nie ukrywa podziwu dla papieża Franciszka, który już zresztą zadzwonił do niego z gratulacjami. Joe Biden będzie drugim prezydentem-katolikiem w historii USA i dziś podkreślają to wszyscy. Ale konserwatywni katolicy nie zostawiają na nim suchej nitki. W Polsce jego katolicyzm też nie wszystkim się podoba.
Dzień po tym, gdy media ogłosiły jego zwycięstwo, Joe Biden – jak co niedziela – również był z żoną w kościele.
"Biblia mówi, że jest czas na wszystko. Jest czas na budowę, sianie, zbieranie i leczenie. To jest czas zaleczenia ran Ameryki" – usłyszał świat. Jednak katolicy zwrócili uwagę na coś jeszcze. W zwycięskiej przemowie Biden wspomniał o hymnie "On the Eagle’s Wings" ("Na orlich skrzydłach"), który śpiewany jest w amerykańskich kościołach. Powiedział, że dla niego i jego rodziny jest on bardzo ważny. I ma nadzieję, że ci, którzy w pandemii stracili bliskich, znajdą w nim pocieszenie.
Rozmawiał też już z papieżem Franciszkiem. Zapowiedział, że chce współpracować z Watykanem ws. ludzi marginalizowanych, biednych, imigrantów i uchodźców.
Katolicyzm Joe Bidena
Niektórzy Amerykanie oszaleli na punkcie jego wiary. Media opisują, że Biden co niedziela jest w kościele, że w kieszeni nosi różaniec, który należał do jego zmarłego syna. Przypominają, że wiara bardzo mu pomogła po śmierci najbliższych. Że to on w 2015 roku doprowadził do do historycznego wystąpienia papieża w Kongresie USA.
Podkreślają też, że katolicyzm przyszłego prezydenta USA jest bardzo silny i zastanawiają się, jaką odegra rolę w czasie jego prezydentury.
Biden nie dał zresztą o tym zapomnieć podczas kampanii prezydenckiej. Napisał nawet felieton dla katolickiego portalu Christian Post pt. "Najważniejsze przykazanie kierowało moją polityką", w którym cytował Jezusa i dowodził, że najważniejsze dla niego to "kochać bliźniego jak siebie samego" i traktować wszystkich równo.
W kraju, gdzie katolicy stanowią niewiele ponad 20 proc. populacji, to historyczna chwila. Joe Biden będzie drugim po Johnie F. Kennedy'm prezydentem-katolikiem w historii USA i słychać, że to wielki triumf katolików. A nawet, że Biden wygrał głównie dzięki wyborcom katolickim.
Konserwatywni katolicy atakują
W dodatku Biden, jako praktykujący katolik, nie jest zagorzałym przeciwnikiem aborcji ani LGBT. Wręcz przeciwnie. Uważa, że życie zaczyna się w chwili poczęcia, ale rozumie, że nie wszyscy podzielają jego zdanie. Dlatego dopuszcza możliwość przerwania ciąży w określonych sytuacjach.
A mimo to przyciągnął do siebie katolików. I wielu śle mu dziś gratulacje.
Wściekłość konserwatywnych katolików musiała być tak wielka, że – jak podaje "Newsweek" – część katolickich organizacji wzywała swoich zwolenników, by nie głosowali na Bidena.
W mediach głośno było szczególnie o nagraniu biskupa Jamesa Altmana z La Crosse w stanie Wisconsin, który grzmiał, że demokraci są bezbożnikami i ostrzegał, że ci, którzy na nich głosują, pójdą do piekła. "Nie można być katolikiem i demokratą. Ich program absolutnie jest przeciwko wszystkiemu, czego uczy Kościół katolicki" – przekonywał.
A katolicki Pch24.pl punktował: "Joe Biden: radykalny zwolennik aborcji powołuje się na naukę Kościoła. Popiera nie tylko aborcję aż do końca ciąży, lecz również pseudomałżeństwa homoseksualne i adopcję dzieci przez nich".
Dalej wymieniał, że Biden opowiada się też "za in vitro, upowszechnieniem środków antykoncepcyjnych, finansowaniem aborcyjnej organizacji Planned Parenthood". Ale też "dopuszczenie transseksualistów (...) do kobiecych drużyn sportowych, do szatni, toalet i damskich toalet" oraz za edukacją w "duchu ideologii gender od najmłodszych klas".
Biden za LGBT
Za czasów Obamy Biden był jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników praw dla LGBT. Co ciekawe, jeden z portali środowiska LGBT przypomniał, że w latach 70., gdy został senatorem, miał odmienne stanowisko.
Dziś, jak słyszeliśmy w kampanii prezydenckiej, obiecał wprowadzić ustawę o równości. – Kobiety, mężczyźni, geje, lesbijki, Azjaci, osoby transpłciowe, biali, Afroamerykanie – zawsze będę Was wspierał, a Wy wspierajcie mnie! – mówił w przemówieniu.
Zresztą, znacząco odniósł się też do "stref wolnych od LGBT" w Polsce. – Powiem jasno: prawa LGBTQ+ to prawa człowieka – a strefy wolne od LGBT nie mogą mieć miejsca ani w Unii Europejskiej, ani na świecie – skomentował doniesienia z naszego kraju.
Czytaj także: To nie mogło przejść niezauważone. Lider w wyścigu prezydenckim w USA krytycznie o Polsce
Ciekawe, czy wygrałby wybory w USA, gdyby mówił głosem konserwatywnego katolika?