Naukowcy ostrzegają: Covid może doprowadzić do epidemii odry. Sprawdzamy, czy również w Polsce

Katarzyna Zuchowicz
O takich skutkach pandemii chyba żaden przeciętny Kowalski by nie pomyślał. Tymczasem naukowcy ostrzegają, że z powodu koronawirusa w przyszłym roku mogą pojawić się zupełnie inne, groźne epidemie. I wcale nie chodzi o nowego wirusa, ale o odrę, która w ubiegłym roku zabiła ponad 200 tys. ludzi na świecie. Sprawdzamy, czy może być groźna również w Polsce.
Pandemia koronawirusa może wywołać epidemie odry – ostrzegają naukowcy. Fot. Anna Jarecka / Agencja Gazeta
Naukowcy ostrzegają na łamach magazynu "The Lancet". Twierdzą, że w przyszłym roku może dojść do groźnych epidemii odry, które mogą być konsekwencją pandemii koronawirusa.

Podkreślmy od razu – obie choroby nie mają ze sobą nic wspólnego jeśli chodzi o wirusowe podobieństwa. Ale ta druga też jest bardzo groźna. A przed pandemią Covid-19 to właśnie ona w wielu krajach bardzo dała się we znaki.

"Z powodu odry co 6 minut umiera 1 dziecko. To niedopuszczalne w XXI wieku! Odra w dalszym ciągu stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia i życia dzieci. A przecież istnieje skuteczna szczepionka!" – grzmi UNICEF.


W najnowszym raporcie alarmuje, że zachorowalność na odrę od trzech lat rośnie. W 2019 r. na całym świecie odnotowano prawie 870 tys. przypadków i była to najwyższa liczba od 23 lat. Zmarło wtedy ponad 207 tys. osób. W Polsce również były zachorowania.

Czytaj także: "Moja córka dzisiaj nie poszła do przedszkola". Pruszków naprawdę boi się odry – a mieszkańcy znaleźli już winnego

Jaki wpływ ma pandemia Covid-19


W tym roku statystki wyglądają lepiej. Ale, jak zwracają uwagę eksperci, m.in. przez to, że z powodu pandemii koronawirusa ludzie przestali się przemieszczać,. W przyszłym roku może być jednak gorzej. Bo – również przez pandemię – nie wszystkie dzieci miały dostęp do szczepień, a niektóre programy szczepień w ogóle wstrzymano.

Prof. Kim Mulholland z Murdoch Children's Research Institute, przewodniczący grupy roboczej ds. szczepionek przeciwko odrze i różyczce SAGE Światowej Organizacji Zdrowia WHO, twierdzi że skoro wiele dzieci nie zostało zaszczepionych, przyszłe epidemie odry są nieuniknione. Zaznaczył też, że z powodu pandemii ucierpiało wiele gospodarek na świecie, co w biedniejszych krajach miało wpływ na wiele rodzin – wiele dzieci jest niedożywionych i nie ma odporności.
prof. Kim Mulholland

W nadchodzących miesiącach prawdopodobnie wzrośnie liczba nieszczepionych dzieci, które są podatne na odrę. Wiele z nich żyje w biednych, odległych społecznościach, w których systemy opieki zdrowotnej są mniej elastyczne, a niedożywienie i niedobór witaminy A już się zwiększają". Czytaj więcej

Odra a zagrożenie w Polsce


Czy epidemie odry mogą dotknąć również Polskę? Szczepionka jest u nas obowiązkowa, ale z powodu pandemii w Polsce też przecież były przerwy w szczepieniach. Na wiosnę w ogóle przez chwilę od nich odstąpiono.

– U nas nie było tak, jak na Zachodzie, że w ogóle nie szczepiono. Przez wakacje nasze dyspozycje szły w kierunku, żeby uzupełnić szczepienia tyle ile się da i zrobić do przodu tyle, ile się da. Zgodnie z kalendarzem szczepień. Czyli jak ktoś urodził się we wrześniu czy październiku, to szczepiliśmy w sierpniu, bo nie było wiadomo, jaka będzie jesień. Dziś mamy niewielkie przerwy w szczepieniach. Wszystko zależy od miejsca. Jeśli jest dużo zachorowań to na tydzień, dwa, może nastąpić odroczenie od szczepień – mówi w rozmowie z naTemat dr Bożena Janicka, lekarz rodzinny, pediatra, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. Zapewnia, że lekarze POZ i organizacja, którą reprezentuje, postawili na to, żeby szczepić jak najwięcej dzieci i młodzieży, ale też seniorów, choć w ich przypadku szczepionka przeciwko odrze jest tylko zalecana. Wiele osób sama też pyta o szczepionki przeciwko odrze.

– Ludzie wystraszyli się odry, gdyż były infekcje odrowe, w tym zapalenie ośrodkowego układu nerwowego, co jest jedną z najcięższych postaci. Dlatego grupa pacjentów, która się nie szczepiła, poszła po rozum do głosy i uzupełnia szczepienia. Jest to pozytywny odzew, faktycznie doszczepiamy dużą grupę pacjentów. W tym momencie to dobrze rokuje, bo dzieci i młodzież są chronione – zauważa lekarz.

Czym może grozić brak szczepień


Jednak to, jak dodaje, nie oznacza, że nie należy się martwić. – Na pewno odra jest zagrożeniem. Po zeszłorocznych incydentach nie można powiedzieć, że nie ma takiego zagrożenia. Dlatego trzeba przypominać o konieczności szczepień, gdyż jest grupa osób nieszczepionych i dziś zagrożona jest właśnie ona. Dziś nie mamy jeszcze szczepionki covidowej. I to jest czas na uzupełnianie innych szczepień – podkreśla dr Janicka.

Do czego prowadzi brak szczepień, właśnie w kontekście odry, na własne oczy widział prof. Andrzej Radzikowski. Opowiadał o tym w rozmowie z Anną Kaczmarek, gdy w 2018 roku w Europie lawinowo rosła liczba zachorowań.

Czytaj także: Ten lekarz pracował, gdy w Polsce nie szczepiono na odrę. "Chory zakazi kolejne 10, 20 osób"

Tymczasem UNICEF informuje, że w listopadzie ponad 94 mln osób było zagrożonych odrą z powodu wstrzymania kampanii szczepień przeciwko odrze w 26 krajach. "Epidemie odry zdarzają się, gdy ludzie, którzy nie są chronieni przed wirusem zakażają się i rozprzestrzeniają chorobę w społecznościach nieuodpornionych" – tłumaczy. – Wszystko wiąże się z przemieszczaniem się ludzi. Jest też np. społeczność romska, która ze szczepieniami stoi na bakier. W Poznaniu problemem były dzieci pochodzenia romskiego, które w ogóle nie były szczepione. Tu jest niebezpieczeństwo, że gdzieś może wybuchnąć jakieś ognisko – uważa dr Janicka.

Czytaj także: Burza wokół zachorowań na odrę w Poznaniu. "To dla mnie niepojęte. Nie żyjemy przecież jak za króla Ćwieczka"

Ile zachorowań w Polsce


Nie znamy najnowszych statystyk. Serwis o szczepieniach Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego na początku tego roku informował jedynie na swojej stronie, że od października 2018 roku systematycznie rosła w Polsce liczba rejestrowanych zachorowań na odrę. W 2019 roku odnotowano 1492 przypadki odry, cztery razy więcej niż w poprzednim roku. Ten wzrost zachorowań wystąpił zaś po blisko 10-letnim okresie, w którym choroba była bardzo dobrze kontrolowana.

"Po długim okresie z niewielkimi ogniskami po kilka-kilkanaście zachorowań związanymi głównie z niezaszczepionymi osobami wracającymi zza wschodniej granicy, od połowy 2018 roku obserwujemy epidemiczny wzrost zachorowań na odrę. Oznacza to, że ta bardzo zaraźliwa choroba łatwiej dotrze do osób, które nie zostały zaszczepione" – napisano w styczniu 2020 roku.

Powód? Serwis podaje, że wzrost ten był związany ze wzrostem liczby zachorowań na odrę w całym regionie Europejskim WHO, w tym krajach bezpośrednio graniczących z Polską. Np. na Ukrainie mówiło się o 30 tys. przypadków.

Czytaj także: "Nie wiemy, czy są odporni". Ta grupa jest szczególnie narażona na odrę – i nie chodzi o dzieci

Ale znaczenie miała też aktywność ruchów antyszczepionkowych. – Niestety, choroby, które powinny iść dawno do lamusa, wszystkie mogą wrócić. Bo nie dotyczy to tylko odry, ale też m.in. błonicy, krztuśca i innych – zauważa nasza rozmówczyni.

Czytaj także: Wybuchła epidemia odry, zmarło ok. 70 osób. Czy ma to związek z antyszczepionkowcami? Sprawdzamy