Czeka nas klęska urodzaju, ale najpierw trzeba przetrwać. Co robi serwis eventowy podczas pandemii?

Karolina Pałys
Teoretycznie powinni mieć “wakacje”. Tymczasem w Going. praca wre i to ze zdwojoną siłą.
Fot. Pexels.com / Kyle Loftus
Jak mówi w rozmowie z naTemat jego Dyrektor Operacyjna, Anna Maria Żurek, popularny serwis do bookowania biletów na koncerty nie składa broni, wręcz przeciwnie: cały czas szuka sposobów, aby nawet w trakcie pandemii umożliwić nam uczestnictwo w kulturze. Albo chociaż jego namiastkę.

Kończy się pandemia. Pierwszym koncertem, na który poszłaby Pani najchętniej, byłby…

Najchętniej poszłabym na całonocną imprezę do klubu, na której za konsolą chciałabym spotkać DJ-ki i DJ-ów z czołówki naszej sceny elektronicznej. A już szczytem moich marzeń byłby spacer między klubami, odwiedziłabym Niebo, Pogłos, Smolną i Jasną 1 - być może również inne kluby.


Wyobrażam sobie tę pierwszą noc na mieście jako szereg spotkań z przyjaciółmi związanymi z nocnym i kulturalnym życiem stolicy: z właścicielami, managerami, DJ-ami, załogami i ochroną. Tej społeczności w weekendy brakuje mi najbardziej, z nimi jestem od lat związana i wiem, że aktualnie cierpi najdotkliwiej.

Czy wiadomo, za jakimi wydarzeniami, albo za jakimi artystami, najbardziej tęskni polska publiczność?

W Going. jesteśmy najbliżej polskiego hip-hopu, to najdynamiczniej rozwijająca się kultura muzyczna w Polsce. Przyspiesza i zmienia się w sposób często nawet dla nas zaskakujący. Mam wrażenie, że to na hip-hopowców czekają największe rzesze fanek i fanów.

Również aplikacja Empik Music, której marketingiem i wizerunkiem się zajmujemy wskazuje na wielkie zainteresowanie rapem. Taco Hemingway, Quebonafide, PRO8L3M, czy mocna załoga SB Maffiji - to najgorętsze nazwiska, które bez kłopotu wypełniają największe sale koncertowe i biją rekordy w odsłuchach na streamingu.

Oczywiście są inne perełki, mam na myśli takich tuzów sceny jak Sanah, Bass Astral x Igo, czy absolutny rekordzista, jakim jest Dawid Podsiadło. Ale to jednak hip-hop tworzy najsilniejszą masę krytyczną, jeśli chodzi o przynależność gatunkową.
Anna Maria Żurek - Dyrektor Operacyjna Going.Fot. materiały prasowe
Teoretycznie lockdown nie powinien być artystom straszny: koncerty można grać online, spektakle również można transmitować przez internet. Czy jako publiczność oswoiliśmy się z tą formą uczestnictwa?

Niestety nie jest tak różowo. Mogę chyba powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że wydarzenia online to blade odbicie prawdziwego żywego spotkania z artystą na scenie i w zasadzie przyjęły się raczej słabo.

Jest to oczywiście jakiś substytut, na który wszyscy jesteśmy skazani, ale nie da się w formule onlinowej poczuć prawdziwych emocji koncertowych, a i artysta nie jest w stanie wykrzesać z siebie tej energii, której dostarcza mu entuzjazm fanów pod sceną.

Wszyscy próbują streamować swoje występy, ale nie spotyka się to z żadnym spektakularnym sukcesem - ani zasięgowym, ani w odbiorze widzów.

Dlatego te czasy są naprawdę brzemienne w skutkach dla rozwoju artystycznego, twórcy zamykają się w studiach i tworzą nowe utwory, ale nie mogą ich pokazać na scenie - mamy do czynienia z wyjątkowym czasem, gdzie powstają hity, które nie miały nigdy wykonań live. Co będzie, jak wydarzenia wrócą - prawdziwa klęska urodzaju. Ja odliczam dni!
Fot. Pexels.com / Jhonata Senna
Jak określiłaby pani obecną kondycję branży eventowej? Czy organizatorzy koncertów są w stanie podnieść się po tak dotkliwym roku?

Nie jest łatwo bez emocji odpowiedzieć na to pytanie. Sytuacja jest po prostu opłakana, żeby nie powiedzieć tragiczna.

Jako Going. jesteśmy w stałym kontakcie z naszymi Partnerami, ja sama również z uwagi na prywatne relacje jestem blisko z częścią środowiska. Niektórym pomogły rządowe rozwiązania pomocowe, udało się utrzymać zatrudnienie i zabezpieczyć relacje z podwykonawcami. W pierwszej fazie lockdownu zorganizowaliśmy akcję “Bilet wsparcia”, która odbiła się szerokim echem nie tylko w branży eventowej, ale ogólnie w sieci.

Inicjatywa polegała na wsparciu m.in. ulubionych miejscówek, organizatorów, zespołów muzycznych zakupem symbolicznych cegiełek o wartości od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. Do akcji włączyło się 46 podmiotów, a sprzedaliśmy łącznie ponad 4500 cegiełek o wartości przekraczającej 80 tys. zł i choć zdajemy sobie sprawę, że to zaledwie kropla w morzu potrzeb, inicjatywa ta pokazała prawdziwe zjednoczenie i wsparcie dla branży kulturalnej w pierwszej fazie pandemii.

Daliśmy ludziom namiastkę kontaktu z ulubionymi organizatorami, a naszej załodze okazję do prowadzenia ważnej misji, odskoczni od stresu związanego z pandemiczną rzeczywistością.

Od środka wygląda to tak, że główne agencje bookingowe i koncertowe musiały już od marca wykonać tytaniczną pracę przenosin, odwołań i roszad na żywym organizmie - każdy koncert to siatka powiązań od artystów i ich agentów, przez lokalizacje i całe zaplecze techniczne, aż po marketing i wreszcie bilety.

U nas było podobnie. Wszyscy pracowaliśmy w znacznie zwiększonym wymiarze czasu i w ogromnym stresie, mimo braku przychodów organizacja lockdownu w sferze rozrywki i kultury to wielki wysiłek przy jednoczesnej nikłej satysfakcji.

Mam wrażenie, że przetrwają ci, którzy naprawdę kochają to, co robią i są do tego stworzeni. Jak wielu nas będzie - to zależy od wyczekiwanego otwarcia wydarzeń dla publiczności. Im później, tym niestety dla nas gorzej.
Projekt "Miasto Muzyka" to jeden ze sposobów, aby podróżować w trakcie pandemii - podróżować sentymentalnie.Fot. materiały prasowe
Restauratorzy serwują posiłki na wynos, karmią potrzebujących. A co w czasie pandemii robi branża eventowa, żeby “działać”, pozostać na społecznym radarze?

Najwięcej pomysłów krąży oczywiście wokół tematów online i różnego rodzaju obecności w mediach i serwisach społecznościowych. Są to głównie koncerty streamowane, o których wspomniałam wcześniej - bo mimo iż cieszą się one średnim entuzjazmem publiczności, to jednak większość artystów sięga po ten substytut występu na scenie.

Duża grupa artystów pokazuje widzom za komputerami swoje życie, zaczynają gotować, ćwiczyć różne domowe sporty, pokazują swoje hobby i pasje, rodzinę, zwierzęta, czytają książki i o nich opowiadają, grają w gry - jest to absolutnie zrozumiałe, artysta potrzebuje kontaktu z publicznością.

Pozostała część branży, czyli “szare eminencje” w postaci managementów, czy osób, które stoją za czołowymi miejscami spotkania artysty z publiką gimnastykuje się zapraszając do swoich lokali różne osobistości, by robiły one chociaż za tło. Ostatnio można zauważyć bardzo ciekawe inicjatywy oddawania swoich przestrzeni bezkosztowo dla artystów, fotografów i innych aktywistów np. na miejsca cichej pracy.

Do takich miejsc należą Smolna, Praga Centrum, czy Cafe Kulturalna. Daje to możliwość do przypomnienia choćby drogą mediów społecznościowych: “jesteśmy, istniejemy, nie zamykamy się, czekamy na lepszy czas”. To właśnie świadczy o tym, że za tymi miejscami i inicjatywami stoją osoby, którym nie uśmiecha się składać broni, którzy są w stanie poświęcić wiele, by przetrwać trudny czas i wrócić do gry.
Polscy artyści nie próżnują, czego dowodem jest choćby projekt "Miasto Muzyka".Fot. materiały prasowe
Going. zainaugurował projekt “Miasto Muzyka”. W jaki sposób wpisuje się on w ten specyficzny czas, w którym obecnie żyjemy?

Gdy otrzymaliśmy zadanie opieki marketingowej nad nową usługą Empiku - streamingiem muzycznym Empik Music, bardzo ucieszyliśmy się z tej szansy, jednak od razu poczuliśmy ciężar tego wyzwania w czasach szalejącej pandemii.

Otacza nas tak wiele negatywnych komunikatów, a chaos medialny sprawia, że naprawdę ciężko trzymać rękę na pulsie. Dodatkowo wszystko przeniosło się online, więc towarzyszy nam ogromne przeładowanie treścią.

Jak w takim środowisku poprowadzić nową markę, która w dodatku reprezentuje usługę cyfrową? Nie lada wyzwanie. Musieliśmy odnieść się do jakichś pozytywnych emocji i w sukurs przyszły nam przewrotnie - podróże. Ale nie te prawdziwe, niestety boleśnie ograniczone przez pandemię, ale te sentymentalne.

Postanowiliśmy wraz z artystami zaprzyjaźnionymi z naszą grupą pokazać związki z lokalnością, na którą niejako jesteśmy teraz skazani. Dzięki temu może warto popatrzeć na te małe ojczyzny przez pryzmat wspomnień i uczuć, jakie nas wiążą z miejscami, z których pochodzimy.
Mrozu nagrał utwór inspirowany WrocławiemFot. materiały prasowe
Trójka znanych twarzy pokazała to, każdy na swój sposób: romantyczna Beata Kozidrak, niepokorny Kizo i imprezujący Mrozu to trzy różne spojrzenia na swoje miasto. Projekt będzie miał dalszy ciąg, bo Empik Music ma pokazywać w opozycji do globalnej konkurencji to, co lokalne, nasze i unikalne.

Mimo wielu negatywnych emocji, jakie obserwujemy w społeczeństwie, wierzymy, że da się znaleźć prawdziwe wartości i to tuż obok siebie. Nasza muzyczna podróż przez Polskę oczami najlepszych artystów będzie trwać nadal, bo na ten moment jesteśmy bardzo zadowoleni z efektów.

Czy artyści chętnie zgłaszali się do projektu? Jak reagowali słysząc o tej nietypowej konwencji?

Na trzy strzały trafiliśmy trzy dziesiątki. Wymieniona trójka to właśnie nasze pierwsze typy i zarówno managementy, jak i artyści przyklasnęli pomysłowi. Co nieco wiedzieliśmy o związkach wybranych muzyków z miastami, dlatego też nie trzeba było ich długo przekonywać.

Mocny sentyment do swojego miasta jest w każdym z trzech przypadków silnie odwzajemniony: Lublin kocha Beatę, Gdańsk stoi murem za Kizo, a Wrocław śpiewa hity Mroza. O to również nam chodziło - by wytypowane gwiazdy były autentyczne, by ich opowieść trafiła na podatny grunt. Udało się, bo odbiór w każdym z miast był naprawdę entuzjastyczny, co więcej - udało się też uderzyć w tony ogólnopolskie i wszystko wskazuje na to, że stworzyliśmy 3 solidne hity: lokalne, ale też uniwersalne z uwagi na jakość, którą zapewniają wokaliści i producent, czyli Piotr “Duit” Grygier.
Kizio to dumny gdańszczaninFot. materiały prasowe
Który utwór z powstałych w ramach “Miasto Muzyka” najbardziej panią zaskoczył?

Podobają mi się wszystkie, ale zdecydowanie najbardziej w moim klimacie jest ‘Bliżej’ Beaty Kozidrak. Nie dość, że pochodzę z Nałęczowa, czyli sporo wiąże mnie też z pobliskim Lublinem, to dodatkowo z takim retro beatem jest mi bardzo po drodze. Utwór mnie wprost zaraził, śpiewam sobie pod nosem każdego dnia. Wydaje mi się, że mógłby on powstać zarówno 30 lat temu, jak i za 30 lat. Jest ponadczasowy.

Zakładając, że zostało nam jeszcze kilka miesięcy życia w izolacji, jakie plany na najbliższą przyszłość ma Going.? Jakiego rodzaju wydarzenia będziecie organizować? Czy pojawią się nowe inicjatywy, podobne do projektu “Miasto Muzyka”?

U nas praca wre. Zespoły dedykowane bileterii uwijają się przy niekończącej się obsłudze zwrotów, opieka partnerska zabezpiecza interesy biletowe i morale naszych klientów, próbujemy doradzać, pomagać, ale też wspierać technicznie różne pomysły branży, zespół IT znajduje różne systemowe łatki na dotychczasowe bolączki, a sprzedaż szuka nowych kanałów zarobku dla całej firmy, w tym dla nowego systemu rezerwacyjnego Booked by Going.

Od pierwszych dni ogłoszonych lockdownów kolejnych segmentów gospodarki zmieniliśmy ton wypowiedzi - zamiast “Ruszaj w miasto” powiedzieliśmy: “Zostań w domu - damy Ci kulturę online”, potem przy poluzowaniu obostrzeń zachęcaliśmy do wychodzenia odpowiedzialnie i wspieraliśmy mniejsze bezpieczniejsze koncerty i wydarzenia.

Ale obok tej klasycznej, choć mocno nadwyrężonej działalności zaczęliśmy myśleć trochę inaczej, Going. ma dawać swoim odbiorcom plan na czas wolny i nie chcemy przestawać tego robić mimo tak bardzo niesprzyjających okoliczności.

Poszliśmy więc mocniej w stronę działań redakcyjnych, by na naszych serwisach można było trochę więcej poczytać, posłuchać muzyki, znaleźć rekomendacje książkowe, płytowe, czy nawet gamingowe, a także odprężyć się przy zabawnym quizie lub zestawieniu memów. Skoro ten dziwny czas trzeba spędzać w domu, to sprawimy, by było to możliwie ciekawe.

Szykujemy też kilka niestandardowych kolaboracji z markami, które chcą wspierać branżę artystyczną - jesteśmy dla tych dwóch światów idealnym pomostem. Nie składamy broni, nie kurczymy naszych dywizji uderzeniowych, ani zasobów. I wierzę, że będziemy jednymi z tych, którzy tę zawieruchę przetrwają, bo wszyscy na goingowym pokładzie kochamy nasz kulturalno-rozrywkowy świat i tylko w takim potrafimy żyć.

Artykuł powstał we współpracy z Going.