Honor Ziobry. Zachowa dostęp do publicznej kasy, ale zagłosuje przeciwko pieniądzom dla Polski

Karolina Lewicka
dziennikarka radia TOK FM, politolog
A to ci zaskoczenie! Zbigniew Ziobro jednak nie zrezygnował z władzy. Ani z posad w państwowych firmach dla małżonki, brata i rzeszy członków Solidarnej Polski. Niektórzy z nich już zdołali dołączyć do grona milionerów, ale inni potrzebują na to jeszcze trochę czasu. Na szczęście minister sprawiedliwości zostaje w koalicji, by dalej mieć dostęp do publicznych pieniędzy, ale heroicznie zagłosuje przeciwko tym pieniądzom, które kraj ma dostać z Unii.
Karolina Lewicka o "honorze Zbigniewa Ziobry" Fot. Albert Zawada / AG
Indywidualny przypadek pana Ziobry absolutnie nie dziwi. To człowiek pozbawiony kręgosłupa, wstydu i honoru, za to mający wielkie ambicje, potężne interesy i chorobliwą wręcz żądzę władzy. Stąd nie przeszkadza mu krzyczeć o zdradzie polskiej racji stanu przez premiera przy jednoczesnym uporczywym trwaniu z owym zdrajcą w jednym rządzie. Na zagłosowanie przeciwko miliardom euro też może sobie pozwolić, bo wie, że akceptacja dla Funduszu Odbudowy przejdzie przez Sejm głosami opozycji.

Kiedyś Gowin głosował za reformą, z której się nie cieszył, dokładnie z tych samych powodów, co Ziobro: kasa i władza. Oczywiście, obaj niezłomnie powtarzają, że wszystko, co robią - to wyłącznie dla dobra Polski. I by Zjednoczona Prawica trwała, bo to ponoć najlepsze, co nas mogło spotkać. Śmiem wątpić, bo ostatnie miesiące już do cna obnażyły tę ekipę, która niczego innego nie potrafi, jak zajmować się sobą i „rozwiązywać” stwarzane przez siebie problemy.


Ostatnia szarża na Brukselę była przykra z wielu powodów. Po pierwsze, nie było żadnego zagrożenia dla suwerenności. Po drugie, zaryzykowano utratę unijnych funduszy. Po trzecie, Polska poniosła ciężkie straty wizerunkowe. Po czwarte, dano się wykorzystać Węgrom. Po piąte, przeniesiono rozgrywki wewnętrzne na forum międzynarodowe. Po szóste zaś, rząd w obliczu szalejącej pandemii i zbliżającej się recesji, poświęcił czas i energię na działania, które z założenia nie mogły dać niczego dobrego, a mogły i - niestety - spowodowały wiele złego.

Czytaj także: Jest decyzja Solidarnej Polski ws. koalicji. Zbigniew Ziobro: wniosek odrzucono

Właściwie, patrząc na brzmienie owych wypracowywanych w napięciu między Warszawą, Budapesztem i Berlinem konkluzji, uznać należy, że PiS pokonał długą i wyboistą drogę, by wrócić do punktu wyjścia. Na przykład otrzymał zapewnienie ze strony Brukseli, że nie będzie ona narzucać Polsce rozwiązań dotyczących małżeństw jednopłciowych i aborcji. Wcale nie zamierzała tego robić, bo… nie może, więc zapewniła, że na pewno nie zrobi. Sukces? Wielki!

I byłoby nawet zabawne, słuchać o tym rzekomym zwycięstwie, gdyby nie to, że Morawiecki oraz jego kłamstwa przeminą, a zła sława Polski we Wspólnocie pozostanie. Reputacja danego państwa to soft power, której to siły rządzący całkowicie nas pozbawili. Więcej: uczynili z naszego kraju współczesnego watażkę, zdolnego jedynie do siania fermentu i rzucania kłód po nogi, także – o, zgrozo! - swoje własne.

Czytaj także: Nic lepszego dziś nie zobaczycie. Oto cały komentarz Kowalskiego do klęski ws. weta

Tymczasem Jarosław Kaczyński po szczycie orzekł, że „udało się zdobyć wszystko, co tylko było teraz do zdobycia możliwe’. To ja się pytam uprzejmie: niby co zdobyto? Co takiego przywiózł do Warszawy Mateusz Morawiecki? Napisany przez Victora Orbana wniosek do TSUE w sprawie mechanizmu praworządności? To chyba jedyny urobek polskiej ekipy.

Będzie mogła nadal wspomagać węgierskiego autokratę, który zapewne PiS-owi szalenie imponuje. Też by tak chcieli, ale jeszcze nie potrafią i jeszcze nie wszystko w Polsce przejęli na partyjną własność. Coś jeszcze? Nie widzę, nie słyszę. Tylko dzięki wyrozumiałości kanclerz Merkel udało się nie stracić kilkudziesięciu miliardów, choć byliśmy na najlepszej ku temu drodze. Litościwie powstrzymano Warszawę przed politycznym samobójstwem.

Ale to, co mierzi mnie najbardziej w całej tej przykrej historii, to usta pełne frazesów. Bóg, Honor, Ojczyzna. Racja stanu. Dobro Rzeczypospolitej. Politycy Zjednoczonej Prawicy wycierają sobie tymi sformułowaniami twarze, niemal każdego dnia działając na szkodę kraju. Solidarna Polska zawsze wypada tutaj najgłośniej – są tacy silni, zwarci i gotowi. Silni w gębie, zwarci przy korycie i gotowi trwać przy nim aż do samego końca. Ot, i cały ich „patriotyzm”.

Czytaj także: "Właśnie uroczyście oddaliśmy suwerenność". Kuriozalny list Kempy do Ziobry