Nie o to chodziło. Ujawniono, ilu pracowników częstochowskich szpitali chce się zaszczepić na covid
W Częstochowie są dwa szpitale: wojewódzki i miejski. I w obu z nich frekwencja, jeśli chodzi o chętnych na przyjęcie szczepionki przeciwko koronawirusowi wśród pracowników, wynosi tylko 40 proc. Władze miejskiej placówki obwiniają o to rząd i jego "kampanię dezinformacyjną".
Czytaj także: Dopadła go fala hejtu, bo chciał szczepić ratowników. Szef pogotowia odpuścił po groźbach
Podobnie słaba frekwencja jest w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie. To tu mają trafić pierwsze dawki szczepionki, które 26 grudnia przyjadą z Belgii. Ale chętnych jest mało. Według szacunków dyrektora placówki – Zbigniewa Bajkowskiego – zgłosiło się 850 osób z 2150 zatrudnionych.
Dyrektor Zbigniew Bajkowski chce, by na początek szczepić po 15 osób dziennie. W miarę potrzeby tempo zostanie zwiększone.
– Nikt nikogo do niczego zmusić nie może, choć moim zdaniem to się zmieni. Uważam, że szczepienia powinny być w jakiś sposób przymusowe, bo pandemia jest zbyt groźna dla naszego systemu gospodarczego – twierdzi w rozmowie z gazetą Bajkowski.
Szef szpitala miejskiego ma wytłumaczenie takiej postawy wśród medyków. Twierdzi, że to efekt "kampanii dezinformacyjnej prowadzonej przez rząd od lutego".
– Gdy ludzie słyszą, że pokonaliśmy pierwszą, potem drugą falę pandemii, to są przekonani, że i trzeciej damy radę bez szczepienia. Podawane do wiadomości publicznej sprzeczne wiadomości trudno potem odkręcić – uważa dyrektor Konieczny.
Przypomnijmy, że sondaże pokazują, że Polacy ogólnie boją się szczepić przeciwko koronawirusowi. Ich strach bardziej dotyczy powikłań po szczepieniu niż samego zakażenia koronawirusem.
Czytaj także: Kto jako pierwszy zostanie zaszczepiony na covid-19 w Polce? Zgłosiło się 20 osób
źródło: "Gazeta Wyborcza"