Robi wszystko, by nie traktować go poważnie. Duda zaliczył taką serię wpadek, że ręce mi opadły

Łukasz Grzegorczyk
Andrzej Duda miał ostatnio kilka dobrych okazji, by trochę zapunktować u Polaków. Może nawet u tych, którzy na co dzień go krytykują. Prezydent przyzwyczaił nas jednak do tego, że jak już wychyli się przed szereg, to z marnym skutkiem. Ważne problemy udało mu się sprowadzić do absurdów.
Andrzej Duda zalicza wpadkę za wpadką. Bardziej odważny jest na Twitterze niż w politycznych rozgrywkach. Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta

Czy leci z nami pilot? To pytanie można zadać w oparciu o aktywność naszego prezydenta. Naprawdę, nie chodzi tu nawet o polityczne sympatie. Nie o to, czy komuś bliżej do Zjednoczonej Prawicy czy polityków opozycji. Od głowy państwa oczekiwałbym tego, że świadomie zabiera głos. I Andrzej Duda zwykle mówi chętnie, ale tak, żeby wychodzi wizerunkowa katastrofa.


Ostatnie tygodnie w wykonaniu prezydenta to kumulacja wpadek. Kiedy tysiące Polaków wyszło na ulice, prezydent Duda milczał. Kiedy Jarosław Kaczyński swoim przemówieniem polał wszystko benzyną, prezydent nie odważył się gasić pożaru. Aż w końcu zaproponował swój projekt ws. prawa aborcyjnego, który i tak wyląduje w koszu, bo nie spodobał się w PiS.

To nie pierwszy raz, gdy prezydent jest po prostu ogrywany. Są jednak sprawy, kiedy polityczne spory MUSZĄ zejść na drugi plan, bo w grę wchodzi zdrowie i życie wszystkich Polaków. Kiedy wydawało mi się, że w sprawie szczepionek na covid-19 prezydent Duda wypowie się odpowiedzialnie, dowiedziałem się od niego, że... boi się igły. – Nie jestem w ogóle zwolennikiem, jeżeli ktoś operuje igłą w okolicach moich ramion, przedramion czy jakiejkolwiek części ciała – oświadczył prezydent w Polsat News. Jeśli w ten sposób chciał dodać odwagi Polakom, którzy boją się szczepień, to gratuluję głowie państwa wyczucia.

Mam wrażenie, że prezydent Duda żyje w trochę innej rzeczywistości. I udaje, że nie widzi, co się dzieje. Kiedy miał okazję potępić szturm zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol stwierdził, że "wydarzenia w Waszyngtonie to wewnętrzna sprawa Stanów Zjednoczonych, które są państwem demokratycznym i praworządnym". Jego wpis wygląda trochę jak komunikat, który partia Kaczyńskiego sama chciałaby dostać od przywódcy z USA. Coś w stylu: robicie reformy sądów, ale to nie nasza sprawa. Wyborcy legalnie głosowali na swoich wybrańców, więc wierzymy w siłę polskiej demokracji.

Duda nie miał jednak odwagi, by zabrać głos bardziej zdecydowanie. Mógłby się uczyć od Zuzany Čaputovej, prezydent Słowacji, która nie bała się zauważyć skutków "niebezpiecznej retoryki nienawiści" w Stanach Zjednoczonych. Wspomniała też o "pogardzie dla instytucji demokratycznych". Absurdów w aktywności prezydenta Dudy jest więcej, bo bardziej odważny wydaje się w dyskusjach na Twitterze niż w politycznych rozgrywkach. Prezydent chętnie gratuluje polskim sportowcom – tak jak 6 stycznia Kamilowi Stochowi po triumfie w Turnieju Czterech Skoczni. I żeby było jasne: super, że zauważył jego sukces. Tylko wolałbym prezydenta nie od gratulacji, ale skutecznej dyplomacji.

Czytaj także: Duda wywołał wściekłość Polaków. Poszło o jeden niepoważny wpis na Twitterze

Prezydent dba za to o swoich sympatyków i nie raz wdaje się z nimi w dyskusje w sieci. Ostatnio odpowiedział pani Irenie Szafrańskiej, która zapewne w ogień by za nim skoczyła. Tylko nie spodobało się jej, że zdaniem Dudy poseł Jan Maria Rokita byłby dobrym rzecznikiem praw obywatelskich.

"Szanowna Pani Ireno! Proszę wziąć tabletkę 'na ciśnienie' i zapiąć pasy. Nikt nie obiecywał, że to będzie przejazd bryczką po Lublinie. Serdecznie pozdrawiam i życzę spokojnego Święta Trzech Króli. Jednak ciągle trzech" – odpisał prezydent zaniepokojonej pani Irenie. Niestety, Andrzej Duda robi ostatnio wszystko, by nie traktować go poważnie. Stał się dla mnie prezydentem z "internetów", dobrym w odpisywaniu na posty i w zagadkach przyrodniczych. A jego wypowiedzi w najważniejszych sprawach tylko pokazują, że czasem lepiej ugryźć się w język.

Czytaj także: Zmiany w otoczeniu Dudy to nie przypadek. Prezydent dostał zadanie specjalne z Nowogrodzkiej