Rodzina Emilewiczów jeździła na nartach w Tatrach. "Nie było licencji, ale już są"

Karol Górski
Trzech synów Jadwigi Emilewicz pojechało na zgrupowanie narciarskie bez uprawniających do tego licencji. Te pojawiły się dopiero, gdy zapytanie w tej sprawie złożyło TVN24. Była wicepremier zapewnia jednak, że nie doszło do złamania obostrzeń.
Emilewicz utrzymuje, że jej synowie zostali powołani na zgrupowanie. Fot. Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
Synowie Jadwigi Emilewicz od 2 stycznia pojawiali się na treningach zakopiańskiej szkółki narciarskiej w miejscowości Suche pod Poroninem. Na miejsce dowiozła ich osobiście była wicepremier wraz z mężem. Trójka synów Emilewicz jest na liście zawodników szkółki, podobnie zresztą jak sama polityk PiS.

Czytaj także: Kwarantanna narodowa, a w Zakopanem tłumy i turyści bez maseczek. Wiemy, co sądzą o tym mieszkańcy

To jednak nie wystarczy do legalnej jazdy. Dziennikarz TVN24 został poinformowany, że aby zapisać się do szkółki, wymagane jest posiadanie licencji PZN. Zgodnie z rządowym rozporządzeniem z 21 grudnia 2020 roku, z obiektów sportowych korzystać mogą obecnie wyłącznie zawodowi sportowcy.
Dostęp do stoków mają więc tylko osoby mające licencję PZN. To, czy ktoś ją posiada, można w łatwy sposób sprawdzić na stronie związku. Jak informuje TVN24, w momencie, gdy rodzina byłej wicepremier jeździła już w Suchem, żaden z jej członków nie miał licencji. Te pojawiły się dopiero po tym, jak dziennikarze zwrócili się do Emilewicz z zapytaniem w tej sprawie, 7 stycznia.

Emilewicz: nie lekceważę rozporządzeń


Była członkini Rady Ministrów przekazała TVN24, że jej synowie od wielu lat trenują narciarstwo i z sukcesami startują w zawodach, a na zgrupowaniu stawili się, ponieważ zostali na nie powołani.


Ona sama miała z kolei nie korzystać ze stoku, a jedynie poruszać się na skiturach w czasie treningów synów. "Wczoraj podchodziłam w Suchem na drugim, nie działającym stoku. Dziś rano – przed komisją zdrowia – też udało mi się podejść dwa razy. Nie wyjeżdżałam na wyciągu, nie jeździłam na slalomie" – wyjaśniła polityk.

Nie wie, kto wpisał ją na listę ćwiczących w szkółce. Utrzymuje, że w żaden sposób nie złamała rządowych restrykcji. Właściciel szkółki potwierdza, że sama Emilewicz nie jeździła na nartach.

Czytaj także: Tłumy na stoku pod Krakowem. Karetka nie mogła dojechać do rannego dziecka

"Wszyscy ponosimy koszty działań mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się koronawirusa. Uważam, że decyzje rządu są słuszne i w pełni się im podporządkowuję. Żadnym swoim działaniem nie lekceważę apeli rządu, ani tym bardziej rządowych rozporządzeń" – podkreśliła była wiceszefowa rządu.

Choć stoki i baza noclegowa są teoretycznie nieczynne, w ferie w górach i tak pojawiło się sporo turystów. Mimo rządowych restrykcji, rezerwacja kwatery w Tatrach czy Beskidach nie jest podobno żadnym problemem. Na zdjęciach z najpopularniejszych górskich kurortów widać tłumy spacerowiczów.

źródło: TVN24