Rodzina Emilewiczów jeździła na nartach w Tatrach. "Nie było licencji, ale już są"
Trzech synów Jadwigi Emilewicz pojechało na zgrupowanie narciarskie bez uprawniających do tego licencji. Te pojawiły się dopiero, gdy zapytanie w tej sprawie złożyło TVN24. Była wicepremier zapewnia jednak, że nie doszło do złamania obostrzeń.
Czytaj także: Kwarantanna narodowa, a w Zakopanem tłumy i turyści bez maseczek. Wiemy, co sądzą o tym mieszkańcy
To jednak nie wystarczy do legalnej jazdy. Dziennikarz TVN24 został poinformowany, że aby zapisać się do szkółki, wymagane jest posiadanie licencji PZN. Zgodnie z rządowym rozporządzeniem z 21 grudnia 2020 roku, z obiektów sportowych korzystać mogą obecnie wyłącznie zawodowi sportowcy.
Dostęp do stoków mają więc tylko osoby mające licencję PZN. To, czy ktoś ją posiada, można w łatwy sposób sprawdzić na stronie związku. Jak informuje TVN24, w momencie, gdy rodzina byłej wicepremier jeździła już w Suchem, żaden z jej członków nie miał licencji. Te pojawiły się dopiero po tym, jak dziennikarze zwrócili się do Emilewicz z zapytaniem w tej sprawie, 7 stycznia.
Emilewicz: nie lekceważę rozporządzeń
Była członkini Rady Ministrów przekazała TVN24, że jej synowie od wielu lat trenują narciarstwo i z sukcesami startują w zawodach, a na zgrupowaniu stawili się, ponieważ zostali na nie powołani.
Ona sama miała z kolei nie korzystać ze stoku, a jedynie poruszać się na skiturach w czasie treningów synów. "Wczoraj podchodziłam w Suchem na drugim, nie działającym stoku. Dziś rano – przed komisją zdrowia – też udało mi się podejść dwa razy. Nie wyjeżdżałam na wyciągu, nie jeździłam na slalomie" – wyjaśniła polityk.
Nie wie, kto wpisał ją na listę ćwiczących w szkółce. Utrzymuje, że w żaden sposób nie złamała rządowych restrykcji. Właściciel szkółki potwierdza, że sama Emilewicz nie jeździła na nartach.
Czytaj także: Tłumy na stoku pod Krakowem. Karetka nie mogła dojechać do rannego dziecka
"Wszyscy ponosimy koszty działań mających na celu ograniczenie rozprzestrzeniania się koronawirusa. Uważam, że decyzje rządu są słuszne i w pełni się im podporządkowuję. Żadnym swoim działaniem nie lekceważę apeli rządu, ani tym bardziej rządowych rozporządzeń" – podkreśliła była wiceszefowa rządu.
Choć stoki i baza noclegowa są teoretycznie nieczynne, w ferie w górach i tak pojawiło się sporo turystów. Mimo rządowych restrykcji, rezerwacja kwatery w Tatrach czy Beskidach nie jest podobno żadnym problemem. Na zdjęciach z najpopularniejszych górskich kurortów widać tłumy spacerowiczów.
źródło: TVN24