Nie do wiary! Tak wiceszef MSZ tłumaczył, dlaczego ambasador nie musi być magistrem
Ambasador ma być przede wszystkim przydatny politycznie. Czy ma być wykształcony? Przede wszystkim ma mieć "odpowiedni background polityczny". O jego wyborze mają decydować wymogi "niekoniecznie czysto formalne".
Czytaj także: Rola Mosbacher w roli ambasadora w USA dobiega końca. Dyplomatka złożyła rezygnację
W pewnym momencie redaktor zaczął dopytywać, dlaczego, według art. 31 zapisanego w projekcie ustawy w MSZ-cie, przedstawiciel polski nie musi mieć wykształcenia wyższego.
Marcin Przydacz stwierdził, że "może być magistrem" i uchylał się od wypowiedzi, nieustająco zarzucając dziennikarzowi "zbyt duże uproszczenie".
Z wypowiedzi wiceszefa MSZ wynika, że funkcja ambasadora ma przede wszystkim charakter polityczny, aniżeli dyplomatyczny:
– Ciało czysto polityczne? – dopytywał redaktor RMF FM.O jego przydatności do pełnienia danej funkcji będzie decydował decydent polityczny, w tym wypadku konwent składający się z przedstawicieli: pana prezydenta, pana premiera i ministra spraw zagranicznych.
Jestem sobie w stanie wyobrazić, że dana osoba będzie miała znakomite zdolności i możliwości realizowania naszych interesów w danych państwie […] O jego przydatności będzie decydowało to jakie ma kompetencje, jakie ma doświadczenie, jaką ma wiedzę, jakie ma umiejętności dyplomatyczne, jaki ma "background" też polityczny, przede wszystkim siłę oddziaływania. Niekoniecznie wymogi czysto formalne jakie stosowane są wobec np. urzędników
Wypowiedź wiceszefa MSZ wskazuje na zdecydowane upolitycznienie funkcji dyplomatycznych. Z wypowiedzi ewidentnie wynika, że poglądy ewentualnego kandydata będą miały zdecydowane pierwszeństwo względem jego wykształcenia i umiejętności.
Przydacz podkreślał, że o wyborze niekoniecznie będą decydować wymogi czysto formalne, tak jak ma to miejsce w przypadku urzędników. Pytamy zatem: to jakie?
źródło: RMF.fm