Przyjął dwie dawki szczepionki i pokazał niesamowite wyniki. "Niech żyje nauka!"

Bartosz Godziński
"Niech żyje nauka!" – napisał na Facebooku dr Jan Czarnecki. W poście załączył zdjęcie swoich wyników badań z wysokim poziomem przeciwciał SARS-CoV-2. Udowodnił wszystkim niedowiarkom, że szczepionka przeciw covid-19 działa. W wywiadzie opowiedział nam, jak się czuł po zabiegu.
Dr Jan Czarnecki jest lekarzem w szpitalu Biegańskiego w Łodzi Fot. www.facebook.com/drjanczarnecki
Kiedy przyjął pan swoje dawki?

Pierwszą 27 grudnia zeszłego roku, a drugą 18 stycznia, więc wszystko według rozkładu.


I jak się pan czuł po przyjęciu szczepionki?

Po pierwsze dawce nic mi nie było. Może się czułem trochę zmęczony, ale zrobiłem sobie kawę i mi przeszło. Po drugiej dawce faktycznie źle się poczułem. Miałem dziwny niepokój, do głowy wpadały mi głupie myśli. Pamiętam, że siedziałem w domu w kurtce, bo mi było zimno. Po dwóch dniach też mi przeszło.

Słyszał pan w głowie głos Billa Gatesa?

Tak, mówił mi bym nagłaśniał szczepienia, dlatego teraz to robię (śmiech).

Skoro jesteśmy w temacie koronawirusowych teorii spiskowych, to... kto pana opłaca? Koncerny farmaceutyczne?

Pracuję w szpitalu, więc na dobrą sprawę jestem opłacany przez NFZ. Inaczej mówiąc, finansuje mnie polskie społeczeństwo w postaci składek. Pretensję mogą mieć tylko do siebie.

Pokazał pan na Facebooku screen z wynikami badania. Co na nim widzimy?

Pokazuje poziom przeciwciał skierowanych przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2.

Czym, mówiąc prostym językiem, jest przeciwciało?

To białkowy twór, który po połączeniu się z tym, przeciwko czemu jest skierowany, ma za zadanie go wyłączyć, dezaktywować i uniemożliwić funkcjonowanie. Te konkretne, pokazane na screenie, to przeciwciała w klasie IgG, czyli odpowiedzi długotrwałej. Oczekujemy ich właśnie u osób po szczepieniu lub takich, które przechorowały chorobę.

Wcześniej takich przeciwciał nie miałem w swoim organizmie. Nie chorowałem na COVID-19, pomimo tego, że byłem regularnie eksponowany na kontakt z zakażonymi. Poziom przeciwciał jest na tyle wysoki, że możemy powiedzieć, że mam odporność przeciwko koronawirusowi.
Napisał pan, że ma pan "17-krotnie przekroczony poziom przeciwciał przeciwko SARS-CoV-2". To normalny efekt szczepienia?

Jak najbardziej. Tak właśnie miało być.

A wiadomo ile takie przeciwciała będą funkcjonować?

Tego niestety nikt nie wie.

Czy pomimo tego, czuje się pan teraz spokojniejszy? Wielu ludzi z pewnością panu zazdrości. Sam chciałbym iść do sklepu bez obaw, że się czymś zakażę lub po prostu, na luzie, spotkać się ze znajomymi i rodziną. Tak, jak kiedyś.

Szczerze mówiąc, czułem się bezpieczny już wcześniej, dlatego też już w marcu zacząłem pracować na oddziale zakaźnym. Stosowałem środki ochrony indywidualnej i od dawna dbam o własną odporność. Ćwiczę i badam metodę Wima Hofa, tak więc również morsuję! Musiałem o tym wspomnieć, bo w dzisiejszych czasach byłoby to wręcz nietaktem (śmiech).

Mam nadzieję, że zniesiony będzie obowiązek noszenia maseczki dla osób zaszczepionych, bo nie ukrywam, że ułatwiłoby to trochę życie.

O metodzie Wima Hofa dużo się ostatnio mówi właśnie w kontekście morsowania. Na czym ona polega?

Polega na połączeniu trzech elementów: zestawu ćwiczeń oddechowych, ekspozycji na zimno i medytacji. Nie są to żadne czary-mary, ale metoda, której zdrowotne działanie jest udowodnione naukowo. W mediach pojawiły się informacje o pierwszych zgonach po przyjęciu szczepionki. I ludzie znów zaczęli mieć wątpliwości. Jakby pan ich przekonał, że nie ma co się bać?

Gdybyśmy wiedzieli, że się przewrócimy, to byśmy się od razu położyli. Już przecież mamy doniesienia z Izraela, który zaczął szczepić na potęgę, że liczba zakażonych spada. To naprawdę działa. Zastanówmy się więc, jaki dowód jest najbardziej wartościowy: statystyka na dużych grupach osób, czy studium przypadku?

Czytaj też: "To jak walka Herkulesa z Hydrą". Youtuber naukowy mówi, czemu antyszczepionkowcy są groźni

"Tępy hejt i nienawiść". Dr Rożek pokazał, jak Polacy reagują na fakty o szczepionce na covid