Gwałcili ją tak, że aż zmarła. 26-latka swego oprawcę poznała w autobusie

Tomasz Ławnicki
Sekcja zwłok wykazała jednoznacznie, że śmierć 26-letniej Moniki R. była konsekwencją obrażeń oraz powikłań po obrażeniach, jakich młoda kobieta doznała podczas tortur, jakie przeszła w mieszkaniu na łódzkim osiedlu Zarzew. Przez 8 dni była gwałcona, bita, przypalano ją papierosami...
O tej sprawie za dużo nie chcą mówić ani prokuratura, ani obrońcy oskarżonych. Przede wszystkim dlatego, że nie ma jeszcze prawomocnego wyroku, proces zaś toczył się z wyłączeniem jawności. Nie można więc zdradzić tego, co działo się za zamkniętymi drzwiami.

Na razie jest orzeczenie pierwszej instancji. Sąd Okręgowy w Łodzi w czerwcu 2020 r. skazał 34-letniego Tomasza K., 37-letniego Sebastiana T. i jego rówieśnika Grzegorza K. na kary po 25 lat więzienia. Prokuratura całej trójce zarzuciła gwałty zbiorowe ze szczególnym okrucieństwem, pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem i spowodowanie obrażeń ciała, które doprowadziły do zgonu.

Dramat Moniki R. ze Zgierza zaczął się 19 lipca 2017 r. w autobusie komunikacji miejskiej w Łodzi. Tam spotkała 34-letniego Tomasza K. Od słowa do słowa - 26-latka dała się zaprosić do jego mieszkania. Tak, nie ma wątpliwości, że Monika poszła tam dobrowolnie, ale pozostała w środku wbrew własnej woli.

Szybko przestało być miło - pojawił się jeden kolega mężczyzny, potem kolejny. Zaczęło się bicie i gwałty.
Krzysztof Kopania
Prokuratura Okręgowa w Łodzi

Upajali ją alkoholem. Byli wyjątkowo brutalni. Bili ofiarę, ciągnęli ją za włosy, poniżali, szarpali, przypalali papierosami i jej ubliżali. Kilkukrotnie ją w drastyczny sposób zgwałcili. Grozili, że w przypadku gdy ujawni to, co jej się stało, zabiją ją i jej matkę.

Z każdym dniem tortur Monika R. miała coraz mniej sił. Ale i jej oprawcy jakby tracili na nią ochotę. Po ponad tygodniu przetrzymywania w zamkniętym mieszkaniu powiedzieli jej, że śmierdzi i że ma wypie*dalać. Uprzedzili, że jeśli piśnie komuś słowo, to zabiją ją i jej mamę. Byli przekonani, że na tyle zastraszyli ofiarę, iż nikomu nic nie powie.

Monika R. trafiła do Centrum Zdrowia Matki Polki. Jej stan był bardzo ciężki. Podłączono ją do respiratora. Zdiagnozowano wielonarządowe obrażenia wewnętrzne. Stwierdzono, że kobieta doznała rozległego rozerwania ścian pochwy i odbytnicy. Operowano ją kilkakrotnie. Niestety, po trzech tygodniach walki o jej życie, Monika R. zmarła. O tym, co przeszła, zdążyła opowiedzieć swojej mamie.

Trzej oskarżeni w trakcie procesu podkreślali, że Monika R. do mieszkania weszła dobrowolnie. Potwierdzali, że uprawiali z nią seks, ale zapewniali, że ona sama tego chciała. Jeden ze skazanych robił jej zdjęcia. Śledczy przyznają, że są one przerażające.

Tomasz K., Sebastian T. i Grzegorz K. zostali uznani za więźniów niebezpiecznych, trafili do Zakładu Karnego w Piotrkowie Trybunalskim. Ich sprawa nie jest jednak zamknięta. Apelacje od wyroku sądu pierwszej instancji złożyła zarówno prokuratura, jak i obrońcy skazanych.

Co jest w apelacjach? O tym mówią goście najnowszego odcinka podcastu "Morderstwo (nie)doskonałe". Na krótką rozmowę zgodzili się Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi oraz adwokat dr hab. Maciej Rakowski, obrońca jednego z mężczyzn.

Zapraszamy do słuchania, oglądania i komentowania.




Program dostępny również na: